Love

Love

sobota, 6 grudnia 2014

Mikołajki Violetty

Dla Violetty 6grudnia był to dzień zwykły. Nie obchodziła mikołajek, uważała je za dziecinne . Chociaż w firmie każdy z jej podwładnych obdarował się na wzajemnie prezentami. Ona siedziała w swym gabinecie, pisząc jakiegoś ważnego emalia. Do jej drzwi, zapukała jej sekretarka Emma.
-Przepraszam, pani Violetta może dołączy ,pani do nas?
-Nie, Emmo dziękuję ale nie mam tyle jeszcze spraw do załatwienia ,a pozatym nie obchodzę mikołajek.
Sekretarka wyszła z gabinetu
(jak mi jej szkoda, ciągle ma ten ból w sercu) -pomyślała
Violetta widząc radość na twarzach, pracowników niemogła, patrzyć na ich radość. Szybko wyszła z biurowca,na dworze padał śnieg. Poprawiła swój płaszcz, postanowiła udać się przez park. Na środku znajdowało się lodowisko, gdzie dzieci,rodzice, narzeczeni jeździli po tafli lodu. Szatynka siadła na ławce, zamykając oczy, by przypomnieć sobie to co wydarzyło się 5lat temu.
-Kochanie, wiesz że pojutrze są mikołajki- powiedziałam do Alexa
- Tak, a moja dziewczynka była grzeczna w tym roku?
-Bardzo śmieszne, kotku muszę już jechać na lotnisko- odpowiedziałam
-Nie możesz przełożyć tego spotkania, by zostać zemna. Będę bardzo smutny
-Kotku, to tylko dwa dni, na Mikołajki wrócę.
Postanowiłam że zrobię niesodziankę dla mojego misia, skracając swój wyjazd służbowy. Nic nie mówiąc Alexowi,przyjechałam pod nasze mieszkanie (a raczej moje),byłam bardzo zdziwiona że pali się w naszej sypialni światło? Wiedziałam że Alex miał być na spotkaniu z Greym. Może wrócił wcześniej- pomyślałam? Cichutko otworzyłam zamek w drzwiach, następnie na paluszkach udałam się na górę
Otworzyłam drzwi mówiąc
-Kochanie niespodzianka. ...
To co zostałam, w moim łóżku zwaliło mnie z nóg. Zostałam mojego narzeczonego w dwuznacznej sytuacji z jakoś dziwką.
-Kochanie, to nie tak jak myślisz? Wszystko ci wytłumaczę. .
-Zamknij się! Masz 5minut na spakowanie się, i wynoszącą się z mojego życia, z nami koniec.
Krzyknąłam, zatrzaskujac drzwi po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Łzy bólu, goryczy, wstydu i to w dniu mikołajek.
Otrząsnełam się, wróciszwy do rzeczywistości. W odali leciała piosenka Last Christmas, poczułam jak coś mnie ciągnie za rękaw
-Może i pani wejdzie na lód- zapytała mała dziewczynka
-Oj ja,ja, nie umiem jeździć na łyżwach- powiedziałam
Nawet się nie zorientowała jak już byłam na lodzie.
Kurcze, nogi na początku trochę się mi trzęsły. Ale po kilku upadkach i zderzeń z zimnym lodem, było już dobrze. Do czasu gdy, nagle poczułam jak uderzając w coś,a raczej w kogoś.
-Nic się pani niestało? Wszystko dobrze, jak pani ma na imię? -
Otworzyłam oczy, na demna stał. Mikołaj miał czerwoną czapkę, biało brodę, i te szmaragdowe oczy. Ja jestem w niebie- powiedziałam
-Pomogę, pani się podnieść i odprowadzę pod ławkę. Musi pani odpocząć- powiedział Mikołaj
Dziwnie się czułam, trochę bolała mnie głowa i ręka. Ale ten biało brody wydawał mi się miły. Co ja gadam, przecież wszystkie Mikołaje są miłe dla dzieci.
*Leon*
-Właśnie, kończę swoją pracę dziś był dla mnie bardzo pracowity dzień. Rola świętego Mikołaja ,bardzo mi się podoba. Gdy widzę uśmiechy na twarzach dzieciaków, na dodatek miałem zderzenie z bardzo piękna kobietą. Muszę  ją zobaczyć sprawdzić czy z nią jest wporządku .
Widzę ją z daleka, płatki śniegu odkrywają jej śliczna twarz.
-Przepraszam, jak się pani czuję po wpadnięciu na mnie.
-Mikołaj, to znaczy przepraszam pana. Tak wszystko jest dobrze, choć trochę boli mnie głowa.
-Jestem Leon, proszę mów mi po imieniu
-Violetta Castillo miło mi, i to ja cię przepraszam. Bo to ja wpadłam na ciebie.
-Czy w rewanżu, za to nie fortune zderzenie,dasz się zaprosić na gorąca czekoladę? -zapytał Leon
-Uwielbiam czekoladę, Leonie tak z ogromną przyjemnością, ale pod warunkiem że ja płacę- powiedziałam do szatyna
Siedząc w malowniczej kawiarence przyglądałam się, jak Leon piję z glinianego kubka czekoladę. Był taki przystojny, że mogłabym go. ..
Moja świadomość zaczęła mnie karcić (Violu dopiero co go poznałaś, aty już myślisz jak by go przelecieć)
-Dlaczego się mi tak przeglądasz Violu, umazałem się czekoladą- zapytał Leon
-Nie, nie tylko nic, nie ważne, opowiedz coś o sobie? Dlaczego przebierasz się za św Mikołaja?
-Chym dobre pytanie Violetto. Wiesz gdy człowiek ma wszystko czego zapragnie, a niema tej najważniejszej rzecz. Którą jest miłość i radość z okazywania jej. Kiedyś byłem jak by to powiedzieć, draniem,chamem. Miałem wszystko i wszystkiech. Każda kobieta była moja,  nie liczyłem się z nikim do czasu. Do czasu gdy odkryłem że tak naprawdę, nie miałem nikogo. Zrozumiałem że muszę z zmienić coś w swoim życiu. I tak przez przypadek zostałem tym świętym, który sprawia radość na twarzach. A twoja historia Violetto jaka jest, chociaż w twoich oczach widzę smutek- rzekł Leon
-Moja historia, jest trochę inna niż twoja. Dla mnie mikołajki nigdy nie będą szczególnie szczęśliwe. Tego dnia mój świat się zawalił, moje serce pękło na milion kawałków. Życie straciło sens, w oczach pojawiło się kilka malutkich łez Szatyn szybko, podszedł do mnie po czym je delikatnie otarł. Obejmujac mnie swymi ramionami, poczułam jego cudowną woń perfum.
-Przymnie nic ci się niestanie, i obiecuje ci że te dzisiejsze mikołajki będą szczęśliwe- szepcząc mi do ucha
Rok później. ....
Czekam właśnie na Leona, z kolacją która przygotowałam bo mam dla niego prezent. Tak jestem w ciąży, tak się cieszę do wiedziałam się dziś u lekarza. To najwspanialszy prezet jaki mogłam od niego dostać. Gdy już było wszystko gotowe, usłyszałam jak w zamku przekreca się klucz.
-Witaj mój Mikołaju, obdarowałes wszystkie dzieci znajomych-zapytałam
-Tak kochanie, i zaraz dostanie ty prezent odemnie,byłaś grzeczna w tym roku?
-Oj, Mikołaju nie byłam, przez mojego cudownego mężczyznę- zaśmiałam się
Leon uklęknął na jedno kolano z czerwonego płaszcza wyjął czerwone malutkie pudełko
Violetto, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną na dobre i na złe. Gdy rok temu wpadaliśmy na siebie, zakochałem się w tobie do szaleństwa. I niemożliwym było by żyć bez ciebie. Kocham cię
-Tak,tak,tak zgadzam się kocham cię. Chcę spędzić z tobą resztę życia. I wszystkie mikołajki do końca swego życia. -powiedziałam szczęśliwa
-Leon ja też mam nieniespodziankę zostaniemy rodzicami. Dziś się dowiedziałam
-Naprawdę, kochanie zostanę tatą!. Będziemy mieli synka, bądź córeczkę. Kocham cię Violu
To naprawdę cudowne mikołajki, dziękuję ci kochanie. A raczej mój prywatny Św Mikołaju......
""""""""'''''''
Ho,ho,ho oto na mikołajki prezent odemnie. Dziękuję że jesteście zemna, mam nadzieję że się wam podoba. Czekam na wasze opinie wasza AGA VERDAS- DEYVIS PS
BYŁ U WAS MIKOŁAJ? ZOSTAWIŁ WAM COŚ.. ...?PISZCIE W KOMENTARZACH

wtorek, 18 listopada 2014

Co się dzieje? Usunąć? Czy Zostawić? Oto jest pytanie?

Zastanawia mnie co się dzieję dlaczego nie piszecie czy się wam to podoba czy też nie. Nie rozumiem (a raczej domyślam się dlaczego tak się dzieje : ( widoczne nie podoba wam się moje pisanie) zostawić po sobie ślad to nic nie kosztuje a mnie motywuje : ). Więc decyzja należy do was! !!!!! Czy jesteście ze mną czy opuściliście mnie: (:(:(:(:( .........

sobota, 15 listopada 2014

Aaaaa mamy bloga

Tu macie link do mojego drugiego bloga pt. Zakazana milosc leona y violkiAtu linkhttp://prohibialeonettaamor.blogspot.com
Serdecznie zapraszamy!!!! Jest juz nowy rozdzial do nowego opowiadania

piątek, 14 listopada 2014

One Shot~ Miłość która nie powinna się zrodzić part 1

Historia ta opowiadania o losach połączonych ludzi  przez jedną osobę. Ale czy rzeczywiście oni będą mogli się spokojnie porozumieć,znaleść wspólną nić. Mieszkać razem pod jednym dachem? Więc zatem wrócimy do początku tej histori
Violetta Castillo jest 25letnią cudowną,kochająca,prostą dziewczyną. Mieszka razem z swoimi rodzicami, żyją skromnie pomaga im finansowo pracując jako kwiaciarka na ulicy. Sprzedaję zakochanym piękne bukiety przeróżnych kwiatów. Tego dnia jak zawsze stała, pod swoją butką w odali ujrzała siedzącego mężczyznę na murku. Zobaczyła w jego twarzy smutek, postanowiła podejść do mężczyzny.
*Violetta*
-Kwiaty piękne kwiaty, może kupi pan kwiaty? Dlaczego jest pan taki smutny? Świat jest taki piękny- mówiła dalej dziewczyna
Mężczyzna podniósł głowę, ujrzał promienny uśmiech szatynki. Jej piękne oczy, uśmiech, delikatność. Był bardzo nią zauroczony
-Poproszę wszystkie kwiaty. Ale pod warunkiem że przyjmie pani je- powiedział mężczyzna
Jestem Andres Verdas aty
-Violetta Castillo bardzo mi miło pana poznać. Przepraszam Andres.
Andres zaprosił szatynke na kawę. Przyniej wszystko stanęło w miejscu. Czuł że dla niej może walczyć dalej z chorobą, lecz nie wspomniał jej otej sprawie. Violetta powoli się zakochała w starszym mężczyźnie, trochę jej rodzice byli przeciwko temu związkowi.
*Violetta*
-Tato ja go kocham i on mnie kocha jestem szczęśliwa
*German*
-Córciu, ale on jest starszy mógł być twoim ojcem. Może ma rodzinę, dzieci jak to będzie wyglądało. Kochanie chcę dla ciebie jak najlepiej
Wtym czasie w firmie Andres poprosił swego dobrego przyjaciela o prośbę
*Andres*
-Guzman, wyjeżdżam na trzy miesiące. Proszę przechowaj te dokumenty, będziesz mógł je otworzyć po trzech miesiącach. Nie wcześniej pamiętaj otym. Dobrze pracowało mi się z tobą przyjacielu.
*Guzman*
- Rozmawiasz ze mną tak jak byś się żegnał ze mna. Wież zawsze możesz na mnie liczyć, ta koperta będzie bezpieczna umnie. Andres informowałeś swoją rodzinę że wyjeżdzasz w podróż
- Nie i proszę nic im nie mów. Oni czekają tylko na moje pieniądze- odparł Verdas
Violetta i Andres pobrali się w urzędzie stanu cywilnego. Jako prezentem ślubnym była podróż do Europy, Stanów Zjednoczonych. Zwiedzali najpiękniejsze miejsca, Andres ciągle obdarowywał swoją piękną żonę prezentami. Szatynka była skrępowana, bo nie chciała aby mąż jej to wszystko kupował
Europa
*Violetta*
-Kochanie nie musisz mi tego kupować
*Andres*
-Muszę jesteś moją żona. Tak żoną Andresa Verdasa jestem bardzo szczęśliwy że cię spodkałem. Kocham cię
Buenos Ares
Leon Verdas wraz z matką przyjechał do miasta ,tu znalazł pracę jako dziennikarz
*Leon*
-Nareszcie mamo już niedługo zajmiesz odpowiednie miejsce. Które dawno powinno ci się należyć
*Veronica*
-Synku po co tu przyjechaliśmy, dobrze było nam w naszym miasteczku. Atu są przykre wspomnienia, chcesz się spotkać z ojcem
-Tak mamo, chcę spojrzeć mu prosto w oczy i powiedzieć co o nim myślę. Mamo obiecał ci że cię poślubi- krzyknął Leon
Trzy miesiace później. ...
Rodzina Verdasów dowiedzała się że Andres się ożenił i dzisiejszego wieczoru poznają jego wybrankę. W willi rozpętała się burza, wszyscy byli oburzeni tym co uczynił Andres. Wiedzieli że teraz wszystko przeszło im koło nosa,cały majątek Verdasa imperium wydawnictwa Vardas
*Violetta*
-Kochanie a jak im się nie spodobam. Albo mnie nie zaakceptują
*Andres*
-Będą musieli bo jesteś teraz panią Verdas, moją żona i spadkobiorczynia całego mojego majątku
-Nie kochanie będziemy razem iść przez życie- powiedziała Viola całując męża w policzek
*Diego*
-Ato nam braciszek sprawił niespodziankę, ciekawie jaka jest ta moja bratowa?
*Fran*
-Zaraz ją poznamy, pewnie jakaś szara myszka
Cisza przestańcie otym rozmawiać pewnie ta wyrafinowana kobieta go omotała- krzyknęła Roberta
Violetta i Andres dojechali pod ogromny dom. Wysiedli z niego trzymając się za ręce.
Gdy weszli na schody, mężczyzna złapał się za klatkę piersiową. Poczuł silny ból padając na marmurowe schody. Szatynka nie wiedziała co się dzieje
- Andres, Andres kochanie co się ci stało. Proszę odezwij się, pomocy. Niech ktoś mi pomoże- wolała dziewczyna
-Proszę pani on nie żyje. Odszedł nic nie można zrobić- powiedział kierowca
Violetta nie wiedziała co ma zrobić, gdzie pójść. Zaczęła dobijać się do drzwi. Otworzyła jej gospodyni
-Pani do kogo? Kim pani jest?
-Jestem Violetta, Violetta Cos. . Verdas. Jestem żona Andresa- powiedziała Violetta
Wszyscy zwrócili uwagę w stronę dziewczyny
*Diego*
-No braciszku, ale piękna i młodą mam bratowa
-To jeszcze dziecko, tak jak myślałam szara myszka z ulicy- odparła Fran
*Roberta*
-Gdzie Andres, dlaczego nie przyszedł z tobą. Jest na zewnątrz, poproś go. Dlaczego nic nie mówisz, mów wreszcie! *Violetta*
-Andres nie żyje, umarł Andres nie żyje.
-Nie synku, Andres mój syn to nie może być prawda
Wszyscy wbiegli na zewnątrz, natomiast zagubiona  szatynka stała na środku salonu. Nie wiedziała co ma robić, gdzie iść. Wybiegła z tego domu, nie ważne gdzie biegła. Poprostu chciała być jak naj dalej od tego wszystkiego co się wydarzyło. Wkońcu się zatrzymała usiadła na trawniku rozpaczliwie płacząc.
*Violetta*
-Dlaczego, to się stało to nie możliwe. Mój świat się zawalił. Chce umrzeć nie mam poco żyć.
*Leon*
-Chciałbym rozmawiać z panem Andresem Verdasem. Może pani go poprosić
-Pan Andres Verdas nie żyje, -powiedziała płacząc gospodyni
*Leon*
-Wkońcu mamo nasz los się odmieni, wszystko będzie tak jak trzeba odzyskam to co nam się należy- powiedział wychodząc z butki telefonicznej.
Szatyn zobaczył jak jakąś młoda kobieta traci przytomność. Podbiegł do niej
Nagle dziewczyna straciła przytomność
-Proszę pani wszystko wporzatku. Słyszy mnie pani- wolał Leon
*Violetta*
-Andres to ty, myślałam że cię straciłam
-Chyba mnie pani myli z kimś. Jestem Leon musiała się pani uderzyć w głowę. Może zawiozę panią do szpitala- zapytał Leon
-Nie dziękuję. Ja poprostu straciłam wszystko co miałam, dziś umarło mi serce. Przepraszam i dziękuję za pomoc.
Kobieta wróciła do rodziców, tam opowiedziała co się wydarzyło. Ciągle płakała nic nie mogło jej uśmieszyć bólu. To trwało kilka dni, dziś jest pogrzeb Andresa całą rodzina się pożegnała. Tylko Violetta stała na samym końcu, nie chciała by ktoś ją przegonił.  Gdy wszyscy opuściły cmentarz, ta podeszła pod grobowiec swego męża. Chciała być z mnim sama, chciała się pożegnać
*Veronica*
-Leon chodźmy pójdziemy na cmentarz, do Andresa. Chcę się pożegnać z nim. To samo ty też powinieneś uczynić. Synku musisz mu wybaczyć
*Leon*
-Mamo pójdę tylko dla ciebie, nie dla niego. On nie jest tego wart, zniszczył nam życie. Robię to dla ciebie.

Miesiąc później. ....
Młoda kobieta nadal nie może dojść do siebie po tym co wydarzyło się w jej zyciu. Dziś odwiedzić ma ją przyjaciel a zarazem adwokat Andresa Guzman.
Pani Violetta Verdas?
-Tak to ja, czym mogę pomóc
-Nareszcie znalazłem panią. Jestem adwokatem Andresa Verdasa, pani męża . Zostawił on testament. Proszę przyjść jutro do domu Andresa zostanie tam on odczytany- rzekł adwokat
-Nie nigdzie nie będę szła, mnie to nie dotyczy. -powiedziała szatynka
Proszę nie odmawiać Andres wyznaczył tylko dwoje spadkobierców. Panią i swego syna Leona.
*Violetta*
-Ale jak to Andres miał syna?
Dom Leona
*Leon*
-Przecież obiecał że ożeni się z moją matką, a on ja oszukał żeniąc się z inną kobietą .
Violettą Verdas jesteś moim wrogiem, nie nawidzę cię.
*Veronica*
-To nie możliwe że Andres się ożenił. Przecież obiecał mi, obiecał. .........
Tak zaczyna się ta historia mam nadzieję że przypadnie wam do gustu, będzie składała się z trzech może czterech części. To opowiadanie jest wzorowane na pewnej telenoweli która kiedyś oglądałam. Poprostu chciałam przestawić ją w nowej wersji. Czekam na opinię czy się podoba, być może następna będzie w sobotę zobaczymy. Do miłego Aga Verdas- Deyvis

Witajcie kochani, wiem że długo mnie nie było tu

Przepraszam was, że dawno już nie pisałam. Lecz nie miałam ochoty, ani weny na pisanie opowiadania. Dziś przychodzę do was z One Shotem na przeprosiny!!!!!'. Dziś wieczorem zostanie on dodany, mam nadzieję że się będzie podobał. Chyba będą dwie części, a może i trzy to zależy czy przypadnie on wam do gustu. Liczę że tak, bo mi osobiście się bardzo podoba i nawet kilka uroniłam kilka łez. Co do drugiego bloga też coś tam dodam rozdział, one shot tego jeszcze niewiem. Nie wiem czy ktoś czeka na moje pisanie, jeśli JESTEŚ I CZEKASZ NA OPOWIADANIE ZOSTAW PO SOBIE" CZEKAM "
Aga Verdas- Deyvis 

piątek, 26 września 2014

Zaproszenie

Siemka to ją ta zwariowana i szalona AGA VERDAS
CHCIAŁAM WAS ZAPROSIĆ NA PROLOG NOWEGO OPOWIADANIA NA MOIM DRUGIM BLOGU
KTÓRY PROWADZĘ Z VIOLA FRYCIA

~~ZAKAZANA MIŁOŚĆ LEONA I VIOLI ~~

wtorek, 23 września 2014

Jesteście?

Trochę smutno mi że są tylko pięć komentarzy, myślałam że podoba się wam ten rozdział. Aż tak jest źle? Czy się podoba ta historia, piszcie mi w komentarzach oczym chcielibyście czytać. Chcecie Leonette?  Nowe O.S lub O.P. 
Tak jak pisałam na tamtym blogu zacząłam pisać nową historię. Może dziś dam prolog. Wiem że czytacie bloga proszę zostawcie po sobie jakiś znak to mnie motywuje i daje mi siłę. Pozdro AGA VERDAS

wtorek, 16 września 2014

Rozdział7~Tajemnicze drzwi na strychu

Violetta siedziała w kaplicy modląc się o wyzdrowienie Germana. Leon podszedł do niej, usiadł obok szatynki nic nie mówił tylko ją do siebie przytulił.
Dziewczyna podniosła głowę, spojrzała na krzyż.
*Leon*
-Violuś chodźmy, czeka na nas Angie jest bardzo zdenerwowana. A pozatym musisz pojechać do domu się przespać, odświeżyć. Jutro rano przyjedziesz.
*Violetta*
-Dobrze ,a pojedziesz zemna? Niechce zostać sama w pustym domu.
-Ok pojadę, zawsze będę przy tobie. -powiedział Leon
Gdy szli przez korytarz, z sali Germana wyszła Angie. Spojrzała na idącą Violette i Leona.
*Angie*
-Violu muszę coś ci powiedzieć, obiecałam twemu ojcu że nigdy tego ci nie zdradzę. Lecz teraz wszystko się zmieniło. Musisz poznać prawdę o twojej mamie i tacie. German i Maria bardzo się kochali
*Violetta*
-Co chcesz Anigie mi powiedzieć, co się dzieje powiedz
- Wszystkiego dowiesz się w domu. Na strychu są drzwi a w nich mała skrzynia. Tam się wszystkiego dowiesz.

Szatynka ujęła dłoń Leona, udając się do samochodu. Przez całą drogę oboje się nie odzywali. Dziewczyna patrzyła się na mijających przechodniów. W myślach zastanawiała się o co mogło chodzić Angie.
*Violetta*
-Dlaczego dopiero dziś Angie mi powiedziała o tych drzwiach. Co się za nimi ukrywa, oczym jeszcze niewiem. Dlaczego mnie to wszystko spotyka!
-Violetto,Violu już jesteśmy w domu- mówi po chwil Leon
Otwieram drzwi, następnie wchodzimy do domu. Rozglądam się po całym pomieszczeniu, wszystko jest tak jak było wcześniej. Do moich oczu napływają łzy.
*Leon*
-Ej Violu co się dzieje?Proszę nie płacz
-Przepraszam ale, ją nie mogę, nie mam już siły. Gdybym się nie pokłóciła z ojcem i nie zrobiła mu awantury, nie wybiegła z domu. To by on tam w szpitalu o życie nie walczył.
*Leon*
-Skarbie to nie twoja wina,to nie ty kierowałaś samochodem. To co było nie wróci, przecież nie można cofnąć czasu. Teraz bądź dobrej wiary i musisz wierzyć że wszystko będzie dobrze.
*Violetta*
-Poczułam jak Leon mnie obejmuje, odrazu poczułam ciepłej na sercu.
Dziękuję Leonie, niewiem co bym zrobiła gdybym cię nie poznała.
-Zawsze możesz na mnie liczyć, zawsze będę przytobie.-odparł Leon
-Pójdziesz zemna na strych, pod te tajemnicze drzwi. -zapytałam Leona
Niepewnie wchodziłam po kolejnych schodach, czy wyżej tym bardziej serce waliło mi jak młotem. Coraz bardziej sie bałam lecz czułam obok siebie bliskość Leona.
*Leon*
-Nie martw się, jestem z tobą pamiętaj jeżeli nie jesteś jeszcze gotowa nie musimy tam wchodzić
*Violetta*
-Nie Leon muszę się dowiedzieć całej prawdy
Weszliśmy pod same drzwi nastepnie szukaliśmy wszędzie klucza. Po przeszukaniu wszystkich pudełek znaleźliśmy klucz, wyłożyłam go do dziurki następnie przekreciłam ,pociągnęłam za klamke. W środku było tak jakoś dziwnie, tajemniczo. Rozejrzałam się po całym pokoju na środku znajdował się kuferek.

Ta ta ta mamy wkońcu 7 przepraszam że dopiero teraz wam dodaje ten post. Mam nadzieję że się podoba i liczę na odpowiednią ilość komentarzy. Aga Verdas
Pozdrawiam was. P.S następny rozdział będzie dłuższy i będzie (może pocałunek Leonetty)

poniedziałek, 8 września 2014

One Shot ~ Życie jest jak, talia kart


Ludmiła  Ferro 27letnia kobieta która,  spacerowała nad brzegiem morza wspominając swoją bolesną i smutną przeszłość. Zastanawia was dlaczego smutną i bolesną, zaraz się wszystkiego dowiecie.
Ludmiła:
Wróciłam myślami z przed dwóch lat.
Z Marco znaliśmy się od studiów, od pierwszego spotkania wiedziałam że to ten jedyny. Studiowaliśmy na tej samej uczelni, ja na architekturze a mój kochany budownictwo. Wszystko układało się cudownie, gdy na ostatnim roku. Marco się mi się oświadczył, wszystkie przyjaciółki zazdrościły mi takiego ciacha. Moja  przyjaciółka Violetta została druchną a  świadkiem był Leon brat Marco który mieszkał w Los Angeles. Ślub zbliżał się wielkimi, krokami byłam bardzo szczęśliwa.  Tak szczęśliwa, ale jednego deszczowego wieczoru wszystko legło w gruzach, rozsypało się jak domek z kart. Tej feralnej nocy wracaliśmy z Marco od mioch rodziców. Było bardzo późno, choć moja mama prosiła byśmy nie jechali, tylko zostali do rana.
- Kochani zostańcie, rano ruszycie w drogę. Jest już bardzo późno i ciemno, na dodatek się rozpadzło.
-Mamo daj spokój, niebedziemy wam się narzucać, za trzy godziny będziemy w domu.
Gdybym wiedziała co się stanie później zostaliśmy by na noc.
Do oczu blondynki zaczęły napływać łzy.
Dziewczyna spojrzała w niebo było lekko zachmurzone.
Ten dzień 25.05.2012 roku ,ta data zostanie w mej pamięci, tego dnia Marco mnie zostawił, odszedł już na zawsze. Mieliśmy wypadek, wjechał w nas pijany kierowca ciężarówki. Wszystko pamiętam jak przez jakąś mgłę. Gdy w szpitalu obudziłam się po kilku dniach, niewiedziałam co się dokładnie stało. Zauważyłam że przy łóżku siedzi Violetta ,Leon byli bardzo smutni. Zaczęłam pytać co z moim narzeczonym, gdzie on jest. Na początku mówili bym teraz odpoczywała, żebym się nie zdenerwowała. Ale miałam takie dziwne uczucie pustki w sercu. Następnego dnia przez przypadek usłyszałam rozmowę pielęgniarki
"Szkoda tej dziewczyny właśnie jej narzeczony umarł. A nadodatek juz nigdy nie będzie chodzić"
Umarł. Nie będzie chodzić to wszystko krążyło w mej głowie. Gdy dotarło do mnie że tą dziewczyną jestem ja a mój narzeczony zginął. Chciałam umrzeć, choć jeszcze miałam nadzieję że, to nie prawda. Gdy Violetta weszła do sali odrazu ją zapytałam
Violu jesteś moją przyjaciółka, proszę tylko bądź szczera z mną.
Czy to prawda że Marco zginął ,a ją niebede chodzić?
Po wyrazie twarzy i łez Violi wiedziałam że to prawda. Tyle pamiętam że krzyczałam, płakałam nie chciałam żyć. Mój świat się zawalił. Nie jadłam, odmawialam pomocy lekarzy. Byłam tylko pusta osobą, nic niewarta dziewczyną. Gdy po dwóch tygodniach wypisali mnie z szpitala, zostałam przewieziona do ośrodka rehabilitacji.
Cóż mogę powiedzieć, miejsce podobne do szpitala tylko różniło się tym że zamiast lekarzy byli rehabilitanici. Byłam bardzo zła pacjentka, zgorzknianą osoba której świat się zawalił. Pewnością każdy mnie nie lubił. Aż do pewnego słonecznego ranka, przez uchylone drzwi ujrzałam, mojego Marco tak to napewno był on.
Diego Domigez 30letni mężczyzna, siostrzeniec dyrektorki Osrodka dziś rozpoczyna swoją pracę. Wrócił z Europy a dokładnie z Hiszpani gdzie studiował i mieszkał z rodzicami.
Diego
Dostałem tę pracę ,bardzo lubię pomagać osobom po wypadkach, urazach. Wiem że los ich nie oszczędził. Moja ciocia opowiadała mi o pewnej młodej kobiecie, która straciła chłopaka, i uległa bardzo poważnemu wypadkowi kręgosłupa. Podobno jest tak zgorzkniala osobą, niechce współpracować przekonamy się pomogę jej. I mam nadzieję że wróci jej chęć życia.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~Wiem że dawno niepisalam, przepraszam was.Ale ją to mam jakiegoś pecha cały tydzień miałam przerwy z netem albo się zacinal albo było brak sygnału. Tego One Shota postanowiłam podzielić na dwie części. Dziś dodam następny rozdział i może będzie tam trochę leonetty. Ale jak pisałam wwcześniej to teraz jesteśmy na etapie German- Maria- Violetta. Nie bijcie mnie zato wszystko się rozkręcić tylko niebawem.

piątek, 29 sierpnia 2014

Ogłoszenie Blogerrowe! !!!!!!

Rozdział miał być dziś ale jest mało komentarzy. I zostanie dodany gdzieś około środy. One Shot dla Olivii Blanco jest już prawie gotowy może dziś albo jutro go wstawie zobaczymy jak to będzie. Dla was się już kończą wakacje a ją jeszcze sobie wypoczywam u znajomych: ),od września postaram się dodawać częściej rozdziały jeżeli oczywiście wy moi kochani się postaracie. To wszystko zależy od WAS.
AGA VERDAS

niedziela, 17 sierpnia 2014

Rozdział 6-To moja wina, ja go zabiłam!

Obejrzała się za siebie, zauważyła go leżał na jezdni. Podbiegła do niego, zaczęła go ruszać
*Violetta*
-German, tato, tatusiu co ci jest?. Dlaczego nie otwierasz oczu,tatusiu proszę otwórz te oczy. To jest taki żart, chciałeś mnie nastraszyć, prawda?
Lecz ojciec nic nie odpowiadał,  Leon zadzwonił po pogotowie, policję. Zbiegli się ludzie wokół całego zdarzenia, dziewczyna płakała nad leżącym mężczyzna. Szatyn podszedł pod Violette
*Leon*
-Zadzwoniłem po pogotowie, już jedzie. Violu wszystko z twoim tatą będzie dobrze.
-Nie Leonie! To moja wina ją go zabiłam gdybym się z nim nie kłóciła to by ten cholerny samochód, go nie potrącił- powiedziała szatynka łkając
-Ci choć tu domnie, to nie prawda Villu nikt nie wie co może się zdarzyć. Przecież nie chciałaś aby tak się stało. -odparł Leon
Po chwili przyjechało pogotowie, kekarze zaczęli reanimować Germana. Udało im się przywrócić pracę serca. Następnie lekarz zapytał *Lekarz*
-Zabieramy go do szpitala, czy jest ktoś z rodziny?
-Ja jestem jego córka- powiedziała nie pewnie Violetta
-Pojedzie pani z nami- odparł lekarz
-Jedź Violu ją zawiadomie Angie i przyjadę z nią do szpitala. Do którego szpitala go zabieracie? -powiedział Leon
-Do św Elżbiety na północy- powiedzieli lekarze
Karetka odjechała z Germanem i Violetto do szpitala. Chłopak pobiegł do domu Castillo, gdzie czekali Angie wraz z Verdasami. Kobieta miała takie dziwne przeczucie że coś się stało złego, Veronica zaparzyła jej herbaty z melisy.
Gdy ta jej podała filiżankę z gorącym napojem do domu wszedł Leon.
*Angie*
-Leonie, German z Viola nie przyśli. Pewnie muszą sobie wszystko wyjaśnić.
-Angie, muszę coś ci powiedzieć- zaczął Leon
-Może chcesz coś do picia Leonie- powiedziała Angie
-Angie posłuchaj German miał wypadek, potrącił go samochód.Violetta jest z nim właśnie zabrała ich katetka do szpitala- powiedział Leon
Kobiecie wypadła z dłoni filiżanka na panele rozbijając się na drobne kawałeczki. Z jej oczu zrobiło się lustro gorzkich łez.
*Angie*
-Nie nie to nie możliwe, Leon powiedz mi jak do tego doszło. Co z moim narzeczonym, co z Violetta. Gdzie oni są, zawieś mnie do szpitala nanatychmiast. ..(kobieta prawie zemdlała )
*Veronica*
-Niemożesz jechać w takim stanie, Angie położ się na chwilę a Leon z mężem pojadą do szpitala a ja z tobą tu zostanę. Jak zrobi ci się lepiej to pojedziemy do Germana.
-Nie chcę pojechać, muszę to mój przyszły mąż muszę być przynim-powiedziała kobieta, poczym znów zemdlała
Kochanie jedź z Leonem do szpitala, a ja z nią zostanę, potem się zobaczymy- odparła pani Verdas
Obaj mężczyżni pojechali do szpitala, a panie zostały w domu. Chociaż Angie protestowała nie mogła podnieść się z łóżka bo kręciło jej się w głowie. Zaczęła wspominać pewną rozmowę z Germanem o Violi
~Rozmowa z Germanem~
*German*
-Kochanie moja córka nigdy nie może się dowiedzieć dlaczego ich zostawiłem.
*Angie*
-Ty ich nie zostawiłes, to przez twoją rodzine. Musisz wszystko jej powiedzieć ,co naprawdę się wydarzyło 18Lat temu, niech prawda wyjdzie na jaw.
-Nie, nigdy nie pokazuj jej tych drzwi na strychu. Tam jest moja i Marii przeszłość, aż Viola mnie nie nawidzi, może kiedyś się to zmieni. -powiedział Castillo 
Kobieta musiała powiedzieć Samaniego o tych drzwiach, bardzo chciała aby wkońcu w rodzinie zapanował spokój.
Szpital. ....
Od godziny German jest operowany, szatynka siedzi pod salą operacyjną. Czeka na wieści o stanie jej ojca. Wszystko do niej wróciło, tak jak było w Buenos. Z jej mamą też czekała na wieść o stanie mamy, te minuty, godziny. To dla niej zbyt ciężkie przeżycie, niechciała stracić następną bliską osobę, a zarazem drugiego rodzica. Leon zauważył płaczącą dziewczynę, była bardzo zagubiona i smutna. Podszedł do niej, nic nie mówiąc objął ją z całej siły. Ta jeszcze bardziej zaczęła płakać, aż jego ramię zrobiło się mokre od łez.
*Leon*
-Płacz, nie zatrzymuj tego w sobie, niech ten cały gniew popłynie łzami. Ja jestem tu z tobą i zostanę ile potrzeba. A tata wyjedzie z tego zobaczysz. Tylko musimy wierzyć w to
*Violetta*
-Dziękuję ci że jesteś zemaną, ale niewiem czy tata przeżyje. Już od godziny niemam wieści o jego stanie, nikt nie chce mi nic powiedzieć. Boję się że on odejdzie a ją zostanę sama na świecie. Najpierw odeszła mama, a jak teraz umrze German. To nikt mi nie zostanie, będę sama. Nikt mnie nie kocha
*Leon*
-Nie prawda tata wyjdzie z tej całej sytuacji cało zobaczysz, wszyscy cię kochamy. I ja też cię kocham, jesteś przecież moją przyjaciółka. Angie bardzo cię kocha
-Angie jak ja jej spojrzę w oczy, to przezemnie prawie tata umarł. Jestem złą osobą- powiedziała szatynka
Leon ją przytulił, ojciec Leona poszedł po kawę dla wszystkich. Wszyscy siedzieli jak na szpilkach, słyszeli cykanie wskazówek zegara. Nagle te cisze przerwały otwierające się drzwi od operacyjniej z której wyszedł chirurg
Dziewczyna szybko wstała udając się do lekarza
-Co z moim tatą? Czy z tego wyjdzie? -zapytała nie pewnie Samaniego
-Operacja się udała. Ale decydujące bedą najbliższe 24godziny .To po nich okaże się czy pan German się wybudzi z śpiączki
-Czy ja mogę iść do niego?
-Tak ale tylko chwilę, bo teraz twój tata musi odpoczywać.
Violetta założyła odpowiednie ubranie i weszła na Oiom. Tam zobaczyła Germana,był podłączony do różnych kabli, rurek obok niego pracowało jakieś urządzenie. Delikatnie dotknęła jego ręki była zimna, zaczęła płakać
*Violetta*
-Tatusiu część jak się czujesz? . Ja chcę cię przeprosić za moje zachowanie, to co wszystko mówiłam o tobie. To nie prawda ja tak nie myślę, nie chcę cię stracić. Jesteś moim tatusiem i cię potrzebuję rozumiesz. Chcę żebyś zawsze był przymnie. Kocham cię tato proszę walcz.
Opuściła salę, na korytarzu już czekała Angie z Leonem.
-Angie ja ja ja chcę cię przeprosić to prze zemnie tata miał wypadek- dziewczyna uciekła korytarzem w kierunku kaplicy
-Angie ja pójdę za Violetta, aty idz do Germana- powiedział Leon
Kobieta weszła do sali gdzie przebywał German, natomiast młody Verdas szukał Samaniego.
@@@@@@@@######
Mam nadzieję że się podoba, ale coś ostatnio komentują tylko Anonimki, dziękuję za to ale gdzie są te osoby co mają konta. Jesteście ze mną!  Proszę czekam na wasze opinie co do rozdziału. IM WIĘCEJ KOMENTARZY tym szybciej rozdział. !!!!
Błędy po prawie wieczorem, bo jestem teraz w podróży na wymarzone wakacje wkońcu
Czekam na was kochaniii i gorąco pozdrawiam AGA VERDAS
NEXT ROZDZIAŁ=25komentarzy
A jeszcze mała niespodzianka czeka na tego kto pierwszy na piszę specjalnie dla tej osoby napiszę ONE SHOTA !!!!!! BĄDZ ROZDZIAŁ Z DEDYKACJĄ

sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 5-Przyjęcie

Przeczytaj notke pod rozdziałem
@@@@@@@@@@@@@@@@@
Jego wzrok skierował się w stronę Violetty. Ale bardziej na jej piękne długie nogi, poprostu nie mógł oderwać od niej oczu. Wszyscy zebrani goście zachwycali się urodą dziewczyny.
*Leon*
-Byłem pewien że córka Germana okaże się jakoś paskudą, atu widzę przed sobą anioła. Postanowiłem się przestawić. Jestem L,Leon-chłopak się zawahał
Violetto to ty jesteś córką Castillo?
*Violetta*
-Tak to ja jestem, tą "córka" ,tylko że noszę nazwisko mamy a nie Germana. Dziękuję że jesteś tu bo nikogo tu nie znam,i nie są to moje klimaty
Z daleka obserwowała ich Veronica ,postanowiła podejść do młodzieży by poznać osobiście Violette
*Veronica*
-Violetta miło cię poznać, nie sądziłam że German ma tak piękna córkę a twoja mama gdzie jest?
-Ona nie żyję- odparła Violetta
-Mamo przestań, tak pytać Violette- odezwał się pierworodny
*Violetta*
-Przepraszam was na chwilę, chcę zostać sama
Szatynka opuściła rozmówców, udała się do kuchni by powstrzymać łzy goryczy. Bardzo brakowało jej ukochanej mamy, ich wspólnych rozmów. W tym samym czasie Leon rozmawiał z rodzicielka o całej sytuacji z Violetto
*Leon*
-Dzięki mamo lepiej tego nie mogłaś powiedzieć. Ty zawsze musisz wszędzie wtykasz nosa.
*Veronica*
-Oj,synku nie dramatyzuj tak przecież nie wiedziałam że jej mama nie żyję. Tylko pomyśl ty nie była by dobrą partią dla ciebie, jak by tak połączyć Castillo i Verdas.
-Mamo, przestaniesz już ci mówiłem że jesteśmy tylko przyjaciółmi- odpowiedział szatyn
Do kuchni wszedł pan domu, poprosił swą córkę aby dołączyła do gości. Bo chcę ją przestawić kilku znajomych. Dziewczyna udała się z ojcem do zgromadzonych gości. Chociaż po jej wyrazie twarzy było widać że źle się czuję. Nagle usłyszała za plecami głos
-Czy mógłbym prości mą przyjaciółkę do tańca?
*Violetta*
-Z ogromną przyjemnością, zatańczę z tobą Leonie
Para udała się na środek salonu, następnie szatyn ują ją w tali, ta położyła na jego ramieniu rękę. Zaczęli tańczyć w rytm muzyki, w tej chwili wszystko dla nich przestało istnieć. Liczyli się tylko oni, co chwilę coś szeptali do ucha. German oczywiście z Angie tańczyli, następnie dołączyli rodzice Leona. Przyjęcie rozkręcało się, na dobre.
-Odbijany- usłyszała Violetta
Gdy ta się odwróciła ujrzała Diego?
-Co ty tu do cholery robisz! -powiedziała
-Zaprosiłaś mnie przecież- odparł rozbawiony brunet
*Violetta*
-Ty chyba jaja sobie robisz! Przecież ja cię nie zapraszałam. Prosiłam tylko znajomych, a ty donich nie należysz
*Diego*
-Tylko ten jeden taniec i już zmykam kochanie, nie będę ci robił scen. Bo jeszcze tatuś ci da szlaban, ale Leonka muszę wkurzyć
-Co masz na myśli? -zapytała, lecz pochwili już żałowała tego
-To kochanie -rzucił Diego
Wbił się w jej aksamitne usta, przyciągając ją mocno do siebie. Na widok Diega,Leon poczuł dziwne ukucie w sercu. Zabolało to że brunet pocałował dziewczyny.
Ten gdy się od nej oderwał, szatynka wymierzyła siarczysty cios w prawy policzek, następnie krzyknęła
-Nigdy wiecej tego nie rób! Rozumiesz a teraz wynoś się !
Gdy brunet opuścił zadowolony dom Violetty, Leon podszedł do swej przyjaciółki obejmując ją ramieniem
*Leon*
-Już dobrze, nie ma go, w porządku ? Może przynieść coś ci do picia?
-Nie dziękuję, ale odprowadzisz mnie do pokoju? -zapytała Viola
-Oczywiście że cię odprowadze- odrzekł Leon
Oboje udali się schodami do pokoju dziewczyny.
*Violetta*
-Dziękuję ci, że jesteś przymnie. Leonie nie rozumiem dlaczego ten cały Diego jest takim chamem
*Leon*
-Nie ma za co. Od czego ma się przyjaciół, pamiętaj na mnie zawsze możesz liczyć.
-Wiem o tym i zato ci dziękuję
*German*
-Tego już zawiele,Angie poprostu ja niewiem co dalej mam robić z tą dziewczyna. Najpierw strzela jakieś fochy, a następnie publicznie całuje się z jakimś chłopakiem. Muszę znią powarznie porozmawiać, idę do niej
*Angie*
-Kochanie poczekaj Leon jest z nią, a co do tego chłopca. To on Violette pocałował a nie ona go. Proszę mamy gości, a z córką porozmawiasz później.
Chwilę potem. ....
German nie wytrzymał i udał się do pokoju dziewczyny by znią porozmawiać. Niestety traf chciał że zobaczył jak ona się obejmuje z Verdasem.
-Tego już zawiele, co ty sobie wyobrażasz. Najpierw całujesz się z jakimś podejrzanym typem, a teraz obsciskujesz syna moich znajomych.-krzyknął German
-Ale daj mi coś powiedzieć, to nie tak jak myślisz- próbowała wytłumaczyć się Viola
-Panie Germanie to był tylko przyjacielski uścisk nic więcej. A na dole to Diego pocałował Violetta, ona jest nie winna-mówił Leon
-Leon daj spokój, mój kochany tatuś nie wierzy mi, uważa mnie za jakoś dziwke. -mówiła przez łzy szatynka
Krzyki było słychać w salonie, dziewczyna zbiegła z schodów z płaczem krzycząc
-Nienawidzę cię! Poco mnie znalazłeś! Zostawiłeś mnie i moją mamę na pastwę losu, a teraz roszczysz sobie prawa do mnie. -krzyczała przez łzy Violetta.
Samaniego wybiegła za zewnatrz, wszyscy zgromadzeni goście niewiedzieli co się przed chwilą stało German zaczął przepraszać za istniały incydent. Jedynie Angie i Leon wiedzieli co się stało. Narzeczona poprosiła by Castillo razem z Leonem poszukali dziewczyny, bo był bardzo późny wieczór i mogło by jej coś się stać.
Chodzili ulicami, każdy kąd sprawidzil został im tylko park. Szatyn po kwadransie zauważył Samaniego która płakała na ławce. German postanowił podejść do córki gdy nagle zauważył blask świateł. Dziewczyna usłyszała pisk opon i trzask, krzyk Leona. Podbiegła pod samochód a na jezdni leżał on w kałuży krwi. ....
Mamy 5,mam nadzieję że się podoba. Może trochę jest krótkie ale nie chciałam się rozpisywac za bardzo. Teraz skupimy się na przeszłości Germana i Marii dlaczego on zostawił Violette i ukochaną. Rozdział dedykowany jest dla ANIMKOW I mojej bratniej duszy Violi FRYCI
NASTEPNY ROZDZIAŁ 20KOMENTARZY. Dziękuję i pozdrawiam
AGA VERDAS

czwartek, 7 sierpnia 2014

To znowu ja

Dziękuję wam za komentarze, to naprawdę dużo dlamnie znaczy. Jesteście kochani! !!!. Rozdział pojawi się jutro, bo jest w trakcie końcowym. Sprawa druga chciałabym a byście też zaglądali do mojego drugiego, bloga stworzonego razem z moją drogą Viola Frycia. Zakazana miłość Leona y Violi) Odwiedźcię nas! !! Prosimy bardzo! !!!.Dziękuję za uwagę AGA VERDAS

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Ważna sprawa przeczytaj! !!!!!

Szybko i zwięźle wam to powiem.
Otóż kochani chcecie szybciej
rozdziały nie ma sprawy. Ale coś za
c ,wiadomo kdy pisarz chcę
aby
każdy kto przeczytał jego dzieło
zostawił komentarz.  Czy się mu
podobało czy też nie wiem że są
wakacje, może nie macie dostępu do laptopa ,czy też piszecie z telefonu
czy tabletu. Dobrze rozumiem was
bo czasami sama zapominam
dodać komtarz to się, zdarza .Sprawa jest taka jeżeli po rozdziałem4~Oni są  przyjaciółmi
Pojawi się minimum 20komentarzyl rozdział 5~Przyjęcie będzie dodany
Oczywiście nie oznacza to że już zaraz będzie wystawiony, bo też mam pracę , ale będziecie mogli go przeczytac. Przepraszam że pod rozdziałem nie zostawiam notki bo nie chciało się dalej zapisywać. Dziękuję wszystkim za komentarze i pozdrawiam wasza AGA VERDAS

Rozdział 4-Oni są przyjaciółmi?

Następnego ranka dziewczyna, szykowała, się do szkoły na zajęcia.
Dziś postanowiła że będzie naturalną dziewczyną w prostym zestawie. Gdy kończyła uczesanie, zapukał jej ojciec.
*German*
-Violetto, chciałbym abyś dziś wieczorem zaprosiła swoich znajomych na przyjęcie. Które organizujemy z Angie, będzie mi miło gdy będziesz czuła się lepiej w swoim towarzystwie. Ian podwiezie cię do szkoły
*Violetta*
-Dobrze, ale ja niemam aż tylu znajomych dopiero się poznajemy. Ale jeżeli tak nalegacie z Angie to zaproszę kilkoro. A Ian nie jest ci potrzebny? Bo sama bym,poszła pewnie jest ci potrzebny a z reszta niechce by mi zrobił jakoś siare.
-Nie nie jest mi potrzebny, a moją droga panno sama niebedziesz chodzić do szkoły. Po to go zatrudniłem by cię woził. A teraz zjedz śniadanie- powiedział German
*Violetta*
-A teraz zjedz siniadanie-(zaczęła powtarzać po ojcu) co to ją jestem małą dziewczynką . Przecież mam już 18lat
Szatynka spojrzała na zegarek dochodziła 8rano
-Cholera jasna! Spóźnię się- powiedziała Samaniego
Wpadła do kuchni jak tornado, szybko złapała jedną kanapkę i upiła kilka łyków soku. Ian już czekał w samochodzie.
*Ian*
-Dzień dobry Violetto, coś taka jesteś zdenerwowana. Złość piękności szkodzi
*Violetta*
-Część możemy już jechać bo się spóźnię na zajęcia ale mam taką prośbę wysadzisz przed szkołą?
-Dobrze ale twój ojciec kazał mi cię zawieść pod same drzwi- odparł brunet
-Dziękuję kochany jesteś (Violetta pocałowała w policzek mężczyznę)
Po kwadransie dojechali pod szkołę, tak jak obiecał Ian zatrzymał się wcześniej. Szatynka chciała już otworzyć drzwi samochodu lecz brunet zrobił to szybciej. Dziewczyna podziękowała, pochwili zauważyła zbliżającego Leona.
*Leon*
-Violetta część niewiedziałem że masz własnego kierowcę (chłopak się zaśmiał)
*Violetta*
-German, to znaczy mój ojciec zatrudnił go by mnie przywoził i odwoził z szkoły
- Jak byś chciała to mogę po ciebie przyjeżdżać i razem byśmy wsensie podwózki do szkoły jako przyjaciele oczywiście- powiedział trochę speszony szatyn
-Niema sprawy, mój drogi przyjacielu. Zgadzam się na twoją propozycję a teraz chodźmy już bo się spoźnimy- odparła Viola
Przyjaciele weszli razem do szkoły, przez całą drogę śmiali się do siebie. Oczywiście zwróciło to uwagę pozostałych znajomych w tym szczególnie Diego
*Diego*
-Co ta laska robi przy Verdasie, to zepsuje mi plany wobec niej muszę się pozbyć tego Leona. Poczułem  swego przyjaciela jak unosi się na widok tej laski. Będziesz moja skarbie już niedługo- zaśmiałem się pod nosem.
*Ludmiła*
-Od kiedy Leon i ta nowa są przyjaciółmi? Przecież jeszcze niedawno Viola go nienawidziła.
*Fran*-
-To oni są przyjaciółmi? Jabym obstawiała że te parę połączyło coś więcej niż przyjaźń
*Marco*
-Kochanie ty wszędzie widzisz tylko miłość. Niewiadomo czy to prawda, zresztą znamy przecież Leona jeszcze żadna laska nie przewróciła mu w głowie
*Maxi*
-Oj niewiem,niewiem przecież Violetta jest bardzo piękną dziewczyną
*Violetta*
-Leon dlaczego wszyscy się na nas tak gapią? Nie rozumiem czy jestem gdzieś brudna?
-Nie przejmuj się pewnie myślą że jesteśmy parą albo coś podobnego- odparł Leon
- Jesteśmy przyjaciółmi to coś złego że mam takiego przystojnego kolegę- zaśmiała się Violetta
*Leon*
-One zazdroszczą ci tego że jestem twój a nie ich (chłopak poczuł dotknięcie ręki dziewczyny)
-Oj Leon choć już do klasy ,bo ty jak coś powiesz
Wszyscy usiedli w ławkach oczywiście Leon siadł obok Violetty co nie nie spodobało się płci żeńskiej. Do środka wszedł nauczyciel
*Pablo*
-Dzień dobry młodzieży, widzę że jesteście zwarci i gotowi do pracy. Dziś będzie sprawdzian waszej wiedzy.
*Wszyscy*
-Dzień dobry Pablo, nie jesteśmy przygotowani. Musimy to dziś robić -odezwała się Ludmiła
*Pablo*
-Tak musicie to napisać, kochani to wasz ostatni rok nauki w liceum. Ten sprawdzian oceni waszą wiedzę i za niego sprawą będziecie mogli się dostać na najlepsze uczelnie w stanach. Proszę o to arkusze z zadaniami.
Nauczyciel rozdał uczniom kartki, następnie usiadł za biurkiem zerkając co chwilę na podopiecznych Violetta zaczęła przeglądać zadania, chociaż gdy nawet w Buenos dużo opuściła nauki nie miała problemu z rozwiązaniem zadań. Tak samo pozostali, po 45minutach wszyscy usłyszeli dzwiek dzwonka.
*Pablo*
- Kończymy już, w przyszłym tygodniu poznamy wyniki dziękuję. Violetto chciałbym zamienić z tobą słowo
*Violetta*
-Dobrze Pablo, Leon dołącze do was za chwilę.
*Leon*
-Okey Violu wezmę ci coś do picia
Leon i reszta opuściła klasę, szatynka została sama z nauczycielem.
*Pablo*
-Violetto myślę że dobrze napisałaś ten test,pomimo że miałaś tyle opuszczenia z powodu choroby mamy.
Do oczu Violetty zaczęły spływać malutkie kropelki łez
-Przepraszam nie chciałem abyś się smuciła- odrzekł nauczyciel
*Violetta*
-Wporzadku Pablo, ja za nią bardzo tęsknię. Moje życie się zmieniło, teraz wszystko jest nowe. Szkoła, znajomi nawet rodzina.
Szatynka zostawiła nauczyciela w sali a sama wyszła w poszukiwaniu Leona i reszty. Z daleka usłyszała śmiech grupy przyjaciół, byli tacy szczęśliwi. Dziewczynie zrobiło się smutno, bo nie miała tu nikogo z kim by mogła się śmiać. Chciała ich ominąć, lecz zatrzymał ją delikatny głos" Violu choć do nas"
Odwróciła się do szatyna, myślała że ukryje swój smutek w oczach. Niestety Leon był bardzo dobrym obserwatorem ,dostrzegł jej smutek
*Leon*
-Ej co jest Violu, czy Pablo ci coś powiedział złego? A może ktoś cię obraził? Powiedz jestem twoim przyjacielem.
Chłopak podszedł do dziewczyny objął ją swymi silnymi ramionami.
*Violetta*
-Nie, Pablo nic mi niepowiedział, a ni nikt mnie nie obraził. Tylko...
-Tylko. .Violu powiedz- szatyn spojrzał głęboko w oczy przyjaciółki *Leon*
-A więc powiedz swemu przyjacielowi co się stało
*Violetta*
- Smutno mi bo zobaczyłam , jak się usmiechacie,jak razem tworzycie jedną grupę przyjaciół. A ją jestem sama niemam nikogo.
-Nieprawda masz mnie- odpowiedział  Leon,
-I mnie-krzyknęła Fran
-Mnie też, i mnie tak samo Violu nie jesteś sama. Zdobyłaś już tak wielu przyjaciół- powiedzieli Maxi, Cami,Marco, Naty.
Tylko jedynie Ludmiła nic nieodpowiedziała z Diego, chociaż on miał co innego w planach w stosunku do Violetty.
*Violetta*
-Chciałam was zaprosić na przyjęcie z organizowane prze mojego ojca, odbędzie się ono dziś wieczorem u mnie w domu.
*Leon*
-Przyjdę obiecuję a garnitur obowiazkowo.
Dziewczyna mimo wolnie uśmiechnąła się na słowa szatyna.
Dzień bardzo szybko im zlecił, po pannę Samaniego przyjechał samochód
*Diego*
-Widzę że moja lalunia jest nadziana muszę to wykorzystać. Mam już pewien plan ale dzisiejszego wieczoru postaram się dobrze zabawić.
Dom Verdasów
-Mamo,mamo jesteś w domu mamo-wołał Leon
*Victoria*
-Tu jestem synku coś się stało? Dlaczego tak krzyczysz
*Leon*
-Mamo dziś wieczorem idę przyjęcie do domu Violetty Samaniego zaprosiła mnie i resztę naszej paczki
*Victoria*
-Leonie niestety nie pójdziesz do tej całej Violetto. Bo przyjaciel twego ojca German Castillo organizuje przyjęcie na część swojej córki która mieszkała do tej pory zagranicą. I z tego co mówił twój ojciec ona jest w podobnym wieku co ty kochanie.
*Leon*
-Proszę mamo to dlamnie jest bardzo ważne. Ona mi się podoba i pozatym jest moją przyjaciółka, nie możecie pójść sami na to głupie przyjęcie?
-Leonie jest już postanowione, a pozatym nie ma przyjaźni po miedzy mężczyzna a kobietą- odparła matka
-Ale Viola jest inna,niż pozostałe dziewczyny- próbował coś powiedzieć szatyn
Niestety rodzicielka była bardzo nie ugieta. I nie zmieniła zdania, Leon poszedł do swego pokoju. Wziął do ręki komórkę chciał zadzwonić do Samaniego ale nie miał jej numeru. Wiedział że jak coś rodzice postanawiają to tą robią. Zrezygnowały udał się do szafy w poszukiwaniu garnituru.
*Leon*
-Ona mi tego nie wybaczy, zawiodłem ją jako przyjaciel. Ta córka Castillo pewnie jakaś to malowana blodi z mózgiem "orzeszka włoskiego"
Dom Castillo:
Wszyscy są bardzo przejęci przygotowaniem do wieczornego przyjęcia, dziewczyna pojechała pod dom. Zauważyła że wokół całego domu kręci się mnóstwo ludzi. To kelnerzy, to kwiaciarki, kucharze. Z daleka ujrzała swego ojca
*Violetta*
-Tak jak rano mnie prosiłeś zaprosiłam swoich nowych przyjaciół na to galę. Nie martw się nie zrobię ci wiochy. Będę udawała cudowną córeczkę tatusia.
*German*
-Violetto, proszę cię nie walcz zemna, jestem twoim ojcem. A teraz idz do swego pokoju, tam czeka na ciebie niespodzianka
*Violetta*
-Wedle życzenia tatusiu! Już idę
Dziewczyna udała się do pokoju, tam na łóżku czekało na nią zapakowane pudło z kokarda. Nie pewnie podeszła do owego prezentu delikatnie rozwiązała aksamitna kokarde. Gdy już podniosła pokrywę ujrzała cudowną czarną sukienkę, miała troche koronki.
Samaniego odrazu się spodobała, była poprostu idealna i wymarzona.
*Angie*
-Wiedziałam że ci się spodoba, to twój tatą wybierał ją macie oboje taki sam gust
-To ojciec ją dlmnie wybrał? Ale jak to dlaczego ?-zapytała szatynka
-Bo cię kocha i jesteś jego córką- powiedziała Angie
*Violetta*
-Jestem dlaniego nie miła ,często
.się z nim kłócę a on kupuje mi sukienkę.
-Violu uczesać cię na dzisiejszą imprezę- zapytała Kobieta
-A mogłabyś to zrobić Angie?

Obie były zajęte przygotowaniem na dzisiejsże przyjęcie. Zbliżał się wieczór i goście zaczęli się zjeżdżać do domu Castillo. Państwo Verdas dojechali do domu Germana. Leon chciał coś powiedzieć ale oczywiście mama go podtrzymała
*German*
-Daniel,Victoria witajcie, nareszcie przyjechaliscie. Jak tam wypad na nartach. A gdzie macie Leona?
*Victoria*
-Dobry wieczór Germanie, tak mile spędziliśmy te dwa tygodnie. A oto nasz syn Leon.A twoja córka, niewidze jej poznamy ją
*German*
-Tak zaraz zejdą razem z Angie moją narzeczoną. Leonie zapewnie zaprzyjaźnicię się z moją córka, ona niezna tu nikogo.
Goście zebrali się w salonie, pochwili ucichła muzyka z na schodach pokazała się Angie wraz z Violetta. Każdy zachwycał się urodą córki pana domu, rodzice Leona byli zachwyceni.
*Leon*
-Spojrzał na zchodząca po schodach dziewczynę była

środa, 23 lipca 2014

Widzieliście już pierwszy odcinek Violetty3!!!!

Teraz możecie zobaczyć Violette3 pierwszy odcinek. Ją widziałam i jest mega mega super. Obejrzyjcie go!!!!
Violetta nueva temporada - ¡Vistazo Exclusivo!: http://youtu.be/3iprM6_5004

czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział 3-Mam kaca ?

Szatyn wrócił razem z Violettą do swego domu. Raczej ją przyniósł, bo dziewczyna była w opłakanym stanie. Co chwilę traciła przytomność, to znów była obecna.
*Leon*
-Violu, Violu słyszysz mnie, co się dzieję. Co powiniem zrobić? Może zawieść ją do szpitala, ale wtedy jej starIzy się dowiedzą o zakrapianej imprezie.
Leon nie  zastanawiał się tylko poszedł z Castillo do łazienki. Tam odkręcić kurek z wodą. Zdjął z niej ubranie, zostawiając ją w samej bieliźnie. Sam też usiadł obok niej podtrzymując jej drobną sylwetkę.
Strumienie wody spływały po jej delkatnej skórze.
-Violu, nic ci się nie stanie wyjdziesz z tego. To wina tego debila, on ci coś dosypał do tego drinka. Znajdę dowody na Domigeza ,zapłaci zato obiecuje. -powiedział Leon przytulajac szatynke. 
Gdy już Violecie zrobiło się lepiej, Leon przeniósł ją do swego pokoju . Sam też się przebrał z mokrych ciuchów,bacznie obserwował śpiącą Castillo. Chwilę potem zasnął odplywajac do krainy snu.
Następnego ranka szatynka obudziła się z strasznym bólem głowy, nie wiedziała co się dzieję. I dlaczego jest w jakimś pokoju. Powoli się podniosła do pozycji siedzącej
*Violetta*
-Moja głowa,gdzie ją jestem?. I co tu do jasnej cholery robi Leon?. Zaraz, zaraz gdzie moje ubranie? . Czyżby nie,nie,nie!!!! To nie prawda nie mogłam się przespać z nim.
Słowa dziewczyny obudziły Leona, który spał w fotelu obok.
*Leon*
-Dzień dobry kochanie? Jak się spało po wczorajszej nocy?
-Leon powiedz mi że to nie prawda że my razem ten tego.-zapytała dziewczyna
-Och kochanie wczoraszja noc była taka cudowną i nie zapomniana.-zaczął mówić Leon.
Dziewczyna rozpłakała się głośno na słowa chłopaka.
-Nie,nie to nie prawda nie możliwe że zrobiłam to pod wpływem alkoholu, obiecałam ci mamusiu że nigdy cię nie zawiode a teraz jak spojrzę sobie w twarz-powiedziała Viola
*Leon*
- Violu ją żartowałem nic między nie zaszło! Rozumiesz niemogł bym tego zrobić. Nie jestem taki, abym w tak perfidny sposób wykorzystać dziewczynę rozumiesz. Przepraszam cię, wczoraj ktoś ci coś dosypał do szklanki. A potem przeniosłem cię do mojego domu,z twojego telefonu napisałem smsa do twojej mamy że zostajesz u koleżanki. Następnie musiałem cię rozbudzić byś odzyskałaś przytomność.
*Violetta*
- Naprawdę Leonie, proszę nigdy wiecej tak mnie nie okłamuj. Proszę nie rób tego.
Szatynka wtulila się w tors Leona, poczuła się tak bezpiecznie. Czuła jego ciepło, bicie serca ,jego odech. Chłopak przytulił ją do siebie obejmując rękoma. Mówiąc przytym
*Leon*
-Namnie zawsze możesz liczyć, zawsze bedę przytobie Violu jesteś dlamnie ważna
*Violetta*
-Naprawdę? Obchodzę cię nawet jeśli mnie nieznasz dobrze.  Przepraszam cię za to że cię olewałam i ogólnie to za wszystko.
- Spoko nie musisz mnie przepraszać Violu. Zacznijmy od początku. -powiedział szatyn
-Dobrze mi to pasuje. Jestem Violetta Samaniego- odpadła Viola
-Leon Verdas bardzo mi miło cię poznać Violetto Samaniego-rzekł Leon. 
*Leon*
- A może zjesz śniadanie? Proponuje francuskie śniadanie czyli jajko w koszulce, dodego tost i sok pomarańczowy
*Violetta*
- Myyyy zapowiada się smacznie. A Leonie gdzie są moje rzeczy? . Bo wiesz nie będę paradowała w samej bieliźnie.
*Leon*
-Jak dlamnie to możesz tak chodzić- Leon no wiesz co- powiedziała dziewczyna rzucając go poduszką
-Przecież żartowałem zaraz dam ci jedną z moich koszul poczekaj chwilę. -odparł Verdas
Poszedł do szafy wyjąwszy z niej jedną koszulę podał ją dziewczynie a sam udał się do kuchni w celu przygotowania posiłku. W tym czasie Violetta udała się do łazienki by wykonać poranne czynności. Stojąc przed lustrem zastanawiała się kto mógł jej coś dosypać do tego drinka. Następnie założyła na siebie koszulę mężczyzny, czuła jej delikatność, niestety była trochę za długa i wyglądem przypominała sukienkę sięgającą przed kolana. Z kuchni wydobywał się przyjemny zapach przygotowanego posiłku. Po cichu zeszła na dół, do kuchni gdzie czekało na nią śniadanie.
*Violetta*
- To dlamnie? Dziękuję jesteś bardzo miły nie musiałeś i tak dużo zrobiłeś. Gdyby nie ty to niewiem co by się zemna stało
*Leon*
-Nic takiego nie zrobiłem wielkiego, poprostu pomogłem ślicznej dziewczynie. Dobra a teraz jedz bo wystygnie.
Samaniego zbliżyła się do talerza już chciała spróbować, gdy zrobiło jej się niedobrze. Szybko pobiegła do łazienki gdzie zaczęła wymiotować.
-Masz kaca Violu to efekt wczorajszej imprezy- powiedział Leon
-Mam kaca? Zaraz umrę tak mnie boli głowa, jest mi niedobrze. Znasz na to jakieś sposoby? -zapytała dziewczyna
-No kilka, np.wypić całe surowe jajko,kwas z ogórków, jakieś piwo czy też aspieryne- wymieniał Verdas
-Ohyda nie rusze tego, to wolę te aspiryne. -powiedziała Samaniego
Dwie godziny później. .....
Violetta lepiej się już czuła,  Leon odprowadził ją do domu. Przez całą drogę rozmawiali, o wszystkim i o niczym. Dziewczyna opowiedziała o sobie ,co ją spotkało i jak tu się znalazła. Przed Leonem mogła się otworzyć opowiedzieć o swych troskach, obawach i smutkach. Mężczyzna bacznie wysłuchał dziewczyny następnie przytulil ją i powiedział
*Leon*
-Violu z tatą ci się ułoży zobaczysz tylko daj cię sobie czasu, ale zawsze możesz na mnie liczyć. Bo jesteśmy przyjaciółmi, gdy ci będzie smutno to wal domnie. A później widzimy się w szkole?
*Violetta*
-Tak jesteśmy przyjaciółmi, dziękuję za wszystko co zrobiłeś dlamnie mój ty rycerzu na białym koniu. Jeszcze raz dziękuję i do jutra Leonie pa.
Violetta ucalowała szatyna w policzek,znikając za bramą. Verdas stał nie ruchomo przez pewien moment niewiedzac co się przed chwilą się zdarzyło, trzymając się za policzek.
Szatynka chciała wejść pocichu do domu, lecz na drodze do pokoju stanęła jej Angie
*Angie*
-Dzień dobry Violu już wróciłaś?Jak było u tej koleżanki? Violetto czy ty piłaś?
*Violetta*
-Angie nie teraz proszę boli mnie głowa, potem ci wszystko opowiem. Tylko teraz życie za chwilę ciszy.
*Angie*
-Wporzadku ale co by było jak byś spotkała ojca. I zobaczył by że wróciłaś na kacu. Myślałam że mogę ci zaufać, że jesteś odpowiedzialna. A ty zachowujesz się jak............
*Violetta*
-No dokończ świata,lafirynda czy jakoś tam,wiesz mam to gdzieś, co ty mówisz. A tatuś, on tylko dał materiał do stworzenia mnie nic wiecej. Ją nigdy nie miałam ojca i niemam, a jak tak chcesz to powiedz mu że wróciłam nawalona do domu. Mam to w dupie, a teraz wybacz idę spać narazie Angie.
Violetta poszła do swego pokoju, natomiast Angie udała się do kuchni zastanawiając się jak zbliżyć córkę i ojca do siebie. Kobieta poczuła na szyji pocałunek swego ukochanego.
*German*
-Witaj kochanie, oczym tak myślisz? Co cię trapi co skarbie powiedz mi
*Angie*
-Kochanie może już czas by Violetta poznała prawdę. Dlaczego niebyło cię przyniej. Może to zmieni jej stosunek do ciebie?
*German*
-Nie, nie i jeszcze raz Angie niemogę jej powiedzieć że przez moją matkę. Violetta wychowywała się sama, obiecałem Marii że nasza córka nigdy nie dowie się prawdy. ..
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~^~^^^^~~~~~~~^~^^~^~^~^^^~~~^~^~
Mamy rozdział hura. Nareszcie już myślałam że go nie napiszę bo ciągle mi się kasowało ale udało się super. Mam nadzieję że się wam podoba bo mi bardzo. Ateraz małe ogłoszenie! !!!!!!!!
Rozdziały będą pojawiały się czesciej jeśli będzie więcej komentarzy !!!!!!!!!
Rozumie są teraz wakacje nie macie czasu i tak dalej. .....
Ale dlamnie dużą znaczą bo mnie motywują sprawiają że chcę mi się tworzyć więcej więcej. Więc proszę komentujcie bo wyświetlen jest dużo. Dziękuję za to naprawdę kocham was. A najbardziej to dwie osoby które są dlamnie bardzo ważne. VIOLA FRYCIA I MARTHY są to bardzo ważne dwie osoby dlamnie. Już nie zanudzam. Pozdrowienia wasza AGA VERDAS
CZYTASZ<<<KOMENTUJESZ<<<MOTYWUJESZ>>>
Dana liczba komentarzy szybciej rozdział.!!!!!!
15komentarzy Next~ ^~~^~^~^^^^~^

poniedziałek, 7 lipca 2014

EPILOG

Violetta udała się na cmentarz, by złożyć kwiaty nad grobem swego męża. Obok niej stali Maximiliano i Marie. Synek pochwili zadał pytanie swej mamie
-Mamusiu dlaczego nie ma znami tatusia? Dlaczego zawsze nocami płaczesz, mamusiu nie musisz się martwić ja jestem już duży i będę się opiekował tobą i Maria- powiedział dumnie Maxi
*Violetta*
-Synku, jesteś już taki duży i podobny do tatusia . Zawsze taki uczynny i pomocny tak jak ty Leonie. Gdybyś był tu znami, było by inaczej.
*Maxi*
-Ale mamusiu nie odpowiedziałaś  gdzie jest tatuś?
-Podejdzie tu oboje, nadszedł czas bym wam powiedziała całą prawdę- rzekła Violetta
*Violetta*
-Tatuś jest tu znami i zawsze będzie przy nas. On patrzy jak rośniecie, jak jesteście szczęśliwi i smutni on zawsze będzie przy was.
-Ale mamusiu my go nie widzimy to dlacego mowis ze on tu jest-zapytała Maria
-Bo jest w takiej krainie ,my go nie widzimy ale on nas obserwuje z nieba. Gdy spójrzcie na niebo, pojawią się tam promienie słoneczne to tatuś się uśmiecha do was. I tu jest w waszych i moim sercu zawsze tu będzie. A przyjdzie taki czas gdy wszyscy się razem spotkamy i będziemy razem- odpowiedziała Violetta.
*Maxi*
-Teraz niemożemy się zobaczyć z tatusiem? .
-Nie kochanie, nie teraz ale jak przyjdzie pora ale kiedy to nastąpi tego niewie nikt. Ale teraz nie myślicie o tym, życie czeka na was z otwartymi rękami. Ja i tata zawsze będziemy was kochać.
Violetta zobaczyła światło i słyszała czyjś głos
-Violetto, słyszysz mnie? Jak się czujesz?
Szatynka była zdezorientowana nie wiedziała co się dzieje wokół niej. Pierwsze była na cmentarzu z dziećmi, teraz jest w białym pokoju. Spojrzała na bok stał tam on. Tak to był Leon
Zjej oczu zaczęły płynąć łzy szczęścia że go widzi.
*Leon*
-Co się dzieje z moją żoną doktorze, proszę mi powiedzieć. Kochanie jestem tu cały czas tu byłem od samego początku. Wszystko będzie dobrze.
*Dr.Samego*
-Proszę wyjść z sali, pańska żona musi teraz odpocząć. Za chwilę wyjdę do pana.
Leon wyszedł z sali na korytarzu wszyscy czekali na wiadomość o stanie Violetty.
*Fran*
-Leon co z nią dlaczego nas tu ściągnęli czyżby ona. ..
*Leon*
-Chyba się obudziła Fran, ona się obudziła rozumiesz ona otworzyła oczy po roku! Nareszcie moja żona wybudziła się z tej śpiączki!
*Ludmi*
-Poczekajmy na lekarza, on mam wszystko powie, nie wiadomo czy się obudziła czy to tylko taki trik
*Fede*
-Kochanie, zobaczysz będzie dobrze musi być.
Rozmowę przerwał lekarz wychodzący od Violetty.
-I co znią doktorze. Co z moją żoną? -zapytał Leon
*dr.Samago*
-Wszystko będzie dobrze, wybudziła się podaliśmy jej leki uspokajające teraz śpi. Zrobimy kilka badań
-mogę wejść do niej?zapytał mąż
-Tak, tylko proszę nie zadługo
Mim lekarz dokończył zdanie Leon był już w środku
Usiadł obok niej i ują jej drobną dłoń pod piętą do kroplówki.
*Leon"*
-Kochanie jestem tu, byłem i będę przy tobie. Wiedziałem że się obudzisz z tego głębokiego snu, kocham cię słyszysz kocham cię Violu.
Leon poczuł jak coś ściska jego dłoń spojrzał w stronę żony
*Violetta*
-Kocham cię, Leonie jednak to był koszmar zły sen. To nieprawda ty żyjesz a ją  umarłam prawda?
*Leon*
-Kochanie byłaś w śpiączce rok, ale teraz wszystko będzie dobrze wrócisz do domu, do dzieci ,do przyjaciół? Odpoczywaj
*Violetta*
-Czyli twoje porwanie, pogrzeb i wybuch to tylko moja była wyobraźnia? To tylko zły koszmar a Diego co znim? Angie?
-Porwanie i wybuch to prawda ale gdyby nie Federico to bym zginął. Ty też ucierpiałaś ale uratował cię Marco, Domigez zginął w wybuchu. A Angie Maxi ją przywiózł z Hiszpani, to ona mi pomagała przy naszych szkrabach i na zmianę siedzieliśmy przy tobie kochanie. -odpowiedział Leon
-Dzieci proszę przywieź moje kochane maluszki. Chcę ich zobaczyć- zaczęła płakać szatynka
Verdas wyszedł i chwilę później do pokoju wbiegli dwoje małych aniołków
Mamusia, mamusią zaczęli wołać na przemian Maxi i Maria.
-Tatuś mówił nam że spałaś. To tak jak w tej bajce o sponce klolwnie- powiedział Maximiliano
Plawda tatusiu?
-Tak synku,prawda mamusia się obudziła z głębokiego snu . -rzekł szatyn
*Violetta*
-Jacy jesteście już duzi ,mama tak zawami teskniła.
-Mamusiu nie płacz, będziemy już razem zawsze. Prawda tatusiu zabierzemy mamę do domku. -Powiedziała córeczka
-Tak i już będziemy razem zawsze, razem.
Pięć lat później. .......
Mamo, mamo choć na plażę zobaczysz co zrobiliśmy z tatusiem. -usłyszałam głos mojej córeczki
*Violetta*
-Już pięć lat minęło od tamtych przykrych wydarzeń. Wiele się zmieniło w naszym życiu, postanowiliśmy sprzedać naszą firmę Fede i Ludmile. To przez nią tyle przeszliśmy złego. Dziś inaczej patrzę na życie ,osiedłiśmy nad morzem w ciszy zdala od miasta. Często odwiedzają nas nasi przyjaciele.
Fran i Marco mają drugie dziecko, Pablo bardzo kocha siostrzyczke. Maxi i Nati mieszkają w stanach niedługo przyjdzie na świat ich pierwszy syn. Andres i Cami pobrali się i nadal prowadzą szkołę. A u nas dziś wieczorem powiem Leonowi że nasza rodzina się powiększy a moja ciocia mieszka z nami i pomaga mi wszystkim.
-Już idę do was kochanie, tylko odłoże pamiętnik.
*Leon*
-Spójrz kochanie jaki zrobiliśmy zamek z piachu.
*Violetta
-Widzę, moi budowniczy mezczyzini i moja księżniczka. Pięknie wam to wyszło, a może dodajmy tę muszle w tym miejscu.
-Dobrze mamusiu- powiedzieli wszyscy razem

Maxi i Maria pobiegli do Angi a Leon i Violetta zostali sami na plaży. W pewnym momencie Violetta postanowiła powiedzieć mężowi że za 8miesięcy pojawi się nowy członek Verdasów. Leon udał się na chwilę do domu po koszyk
*Violetta*
-Kochanie muszę coś ci ważnego powiedzieć, to naprawdę ważne
*Leon*
-Dobrze ale najpierw wznieśmy tosat za nas, za nasza miłość którą nic nie może pokonać
-Kochanie mi nie wolno alkoholu rozumiesz- powiedziała szatynka
-Kochanie czy ty jesteś w. ...
-Tak jestem w ciąży to drugi miesiąc, będziemy mieli córeczkę albo synka- rzekła Violu
-To cudownie,naprawdę tak się cieszę skarbie albo to i to kochanie- powiedział Leon wnosząc wysoko Viole
Kochanie czy ty chcesz stworzyć drużynę piłkarską, przecież stane się gruba i brzydka i nie bedziesz mnie już kochać- odparła żona
-Nawet gdy będziesz już brzydka i pomarszczona to i tak będę cię kochał bo jesteś moim życiem kochanie. Kocham cię
-Ją też cię kocham i dziękuję Bogu że stanąłeś mi nad drodze ratując mi życie kochanie. .
@@@@@@@@######@@@@@@@
MAM NADZIEJĘ ŻE PODOBA£A SIĘ TA HISTORIA. DZIEKUJE ZA TE WSZYSTKIE KOMENTARZE, WYSWIETLENIA. CZLONKOW,OBSERWATORÓW I WIELE. Innych rzeczy. Przygoda z blogiem dużo mnie nauczy£a teraz inaczej patrzę na życie. Mój blog sprawił że pokochałam pisanie, tworzenie rozdziałów nowych przyjaciół. Dziękuję. Kochani i wieżę że nadal będziecie ze mną dalej w nowej historii. Kocham Was AGA VERDAS GRACIAS TE AMO! !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

sobota, 5 lipca 2014

Rozdział 2-Impreza

Ten rozdział dedykuje tym co mnie czytają i wspierają. I są zemną, na dobre i złe. Dużo zawdzięczam mojej b.f.t Violi Fryci jest dla mnie jak siostra. Dziękuję ci mysza
Violetta wróciła do domu,zaczęła się rozglądać po salonie czy nigdzie niema Germana. Po chwili z gabinetu wyszła Angie.
*Angie*
-Witaj Viollu jak tam minął pierwszy dzień w szkole, poznałaś już jakiś przyjaciół?
*Violetta*
-Spoko było, a propo przyjaciół Angie zostałam zaproszona na imprezę rozpoczynającą rok szkolny. Mogę iść ? Bo ojca nie widzę, wiesz chcę się lepiej zapoznać z nowym otoczeniem
*Angie*
-Nie widzę, problemu żebyś poszła na tą zabawę. Napewno lepiej się zapoznasz z koleżankami i kolegami. A z twym ojcem ja to załatwie tylko, niech Ian cię zawiezie
-Oj jesteś kochana Angie, dziękuję ci- powiedziała Viola
Szatynka pobiegła schodami do swego pokoju, po drodze w myślach powiedziała
*Violetta*
-Jaka ona jest naiwna, dobrze że mi ufa dzięki niej będę mogła wszędzie wychodzić. Jesteś genialna Vilu, teraz musisz jakoś wyglądać na tej dżampie- powiedziała do siebie. Może będą ci dwaj pajace, muszę się z nimi zabawić.
Dziewczyna przeglądała swą szafę w celu znalezienia odpowiedniej kreacji.
W tym czasie w domu Leona
*Maxi*
-Leon wybierasz się do Ludmiły,na tą imprezę rozpoczynającą rok szkolny?. Myślisz że ta nowa też tam będzie?
*Leon*
-Jasne co to za impreza by była gdyby niebyło na niej Verdasa. Mam nadzieję że zjawi się tam Violetta, mam pewne plany wobec niej.
*Maxi*
-Co ty znowu kombinujesz? Verdas niemów że się zakochałeś w niej
-Ją nie wieżę w miłość Ponte, tylko ona jest taka piękna, niewinna niczym kropla rosy- powiedział Verdas
-Dobra ja już wiem o co ci chodzi, to samo będzie co z Lara- rzekł Maxi
-Lara to Lara, a Violetta to co inego dobra stary zbierajmy się. Jeszcze musimy kupić coś mocniejszego- odparł Leon
*Diego*
-Idę się zabawić, do domu Ferro razem z Fede, podobno Ludmiła zaprosiła jakąś nowa uczennice . Ciekawe kto to jest ?,może zrobię zakład z Verdasem który ją pierwszy przeleci?.
Dom Ludmiły
*Natalia*
-Ludmi, nie rozumie po co zaprosiłaś tą Samaniego? Przecież ona niepasuje do nas
*Ludmiła*
-Oj Nati zobaczysz co ją szykuje dla tej biedaczki. Spokojnie przekonasz się już niebawem.
*Od Autorki*
-Ludmiła chcę upokorzyć Violetta Samaniego, by każdy się znie śmiał na szkolnym korytarzu.
Wszyscy byli już prawie gotowi dzisiejszy wieczór, wszyscy oprócz Violetty. Ta niemogła znaleść odpowiedniego stroju, jednak po chwili znalazła mini spodniczkę w szkocką kratę i białego topa z dużym dekoltem. Włosy ułożyła w fale w spinając je na boka. Do tego wyrazisty makijaż
Ian gdy zobaczył szatynkę opuścił szklankę z sokiem na podłogę
*Viola*
-Czy coś się stało Ianie, ubrudziłam się gdzieś?
*Ian*
-Tak, to znaczy nie. . Gdzie mam cię zawieść Violu
-Tu masz adres. Lazurowa 4456Ludmiła Ferro- powiedziała Samaniego
Wszyscy dobrze się bawili w domu organizatorki tej całe zabawy. Chłopcy siedzieli na sofie pijąc piwo. Dziewczyny się śmiały, tańcząc w swym gronie. Do Verdasa podszedł Domigez z pewną propozycją
*Diego*
-Leonku może zrobimy zakładzik? Podobno dołączyła do nas jakaś lalunia .
*Leon*
-No i co że Violetta dołączyła do naszej grupy, nie zamierza się zakładać z tobą Domigez.
-Zobaczymy, koleś kto pierwszy pójdzie do łóżka z Violettą. -zadrwił Diego
Wytm czasie zadzwonił dzwonek do drzwi. Ludmiła poszła otworzyć, przednią ukazała się jej szatynka.
Na widok dziewczyny wokół zapanowała cisza, wręcz wszyscy zamówili na widok pięknej dziewczyny.
*Ludmi*
-Viola, jesteś jak ty ślicznie wyglądasz(w myślach: nie pomyślałam że może tak się odstawić)
*Violu*
-Dzięki Ludmi za zaproszenie, a gdzie reszta paczki?.
Leon spojrzał w stronę Samaniego, niemógł uwierzyć że to ona była taka śliczna.
*Diego*
-To ona spotkałem ją dzisiaj na korytarzu, więc ona ma na imię Violetta. To jak Verdas zaczynamy zabawę?
*Leon*
-Daj spokój Diego, nie będe wchodzić z tobą w zakłady a teraz wybacz idę przywitać się z Violettą.
Verdas udał się w stronę dziewczyny, po drodze wziął dwa drinki.
*Violetta*
-Co ja tu robię? Przecież nieprzepadam za takimi imprezami, gdzie alkohol leje się strumieniami gra głośna muzyka. To nie moja bajka- Jednak przyszłaś- usłyszałam za sobą.
*Leon*
-Przyszłaś, Violetto proszę drinka jak ci się podoba inpreza zorganizowana przez Lu
*Violetta*
-Fajna impra, a za to dziękuję a teraz wybacz muszę iść do dziewczyn. Nara Leo
Violetta odeszła od Leona z napojem w ręku. Impreza była przednia wszyscy się dobrze bawili. Domigez postanowił to wykorzystać, gdy szatynka odeszła na chwilę zostawiając swojego drinka. Ten dosypał jej narkotyki
*Diego*
-No to teraz będzie moja kochanie, zobaczysz jak się świetnie zabawimy tylko we dwoje.
*Leon*
-Maxi widziałeś, ten pajac coś dosypał Violecie.
*Maxi*
-Leon ty masz już jakąś obsesję, na punkcie Diega wyluzuj stary. Pewnie ci się przewidziało.
-Może masz rację, chocimy do Marco i reszty- odparł Verdas
*Fran*
-Witaj Leonie dobrze się bawisz? .Maxi opowiadał mi że Violetta znowu cię olała?
-Tak jakby to zrobiła.
Z rozmowy przyjaciół wyrwał ich krzyki i gwizdy oraz oklaski. Leon podszedł pod zbiegowisko, na stole ujrzał tańcząca Samaniego. Wszyscy krzyczeli by się rozebrala.Szatyn nie wytrzymał podszedł pod dziewczynę przełożył ją przez ramię i wyszedł z nią na zewnątrz. Na początku Violetta się wyrywała, lecz potem zapadła cisza.
*Leon*
-O cholera, Violetta słyszysz mnie, Viola. Boże co ja mam robić przecież nie pozwolę jej iść w takim stanie do domu jej rodzice ją zabiją. Wziąłem jej telefon i napisałem smesa do jakieś Angie. ~Część Angie nie wrócę do domu na noc bo zostaję u jednej z koleżanek.
Pochwili dostałem odpowiedz
Od.Angie:
Dobrze Violu baw się dobrze, rano zadzwoń to odbierze cię Ian. Miłej zabawy. ......
Mamy rozdział myślę że się wam spodoba, i zapraszam do komentowania i czytania. Pozdro AGA VERDAS. TE AMO! !!!!!!!!!