Leon wrócił do sali z wipisem żony odrazu zauważył iż Violetta dziwnie,się zachowuje podszedł bliżej ujrzał zwilżone oczy szatynki
*Leon*
-Kochanie płakałaś?Violu co się stało?-zapytał mąż
*Violetta*
-Nie ja niepłakałam,tylko podwinełą się mi rzęsa i to tak wygląda że płakałam
-Napewno to tylko mi możesz wszystko powiedzieć-rzekł Leon
-Jest okey,przecież wiem tobie wszystko mogę powiedzieć(Ale niepowiem ci że ktoś wysłał smsa z ostrzeżeniem)powiedziała w myslach szatynka.
Leon podszedł do swojej cudownej żony przytuluł ją i pocałował mówiąc przytym -pamiętaj zawsze możesz liczyć na mnie kochanie.Violetta się uśmiechneła delikatnie,do sali weszła położna z bliźniakami
*Położna*
-Możecie państwo już zabierać swe pociechy,wszystko jest w porządku.Są zdrowe,a tu dla pani najpotrzebniejsze informacje.Proszę niezapominać podawać witaminę D3.
-Dziekuje za opiekę,oczywiście będziemy stosować się do poleceń-powiedziała sztynka
Młody tata spojrzał na swoje pociechy które spały jak dwa aniołki.Wzioł dwa foteliki ,Violetta miała tylko dokumenty .Kiedy już wszyscy byli w samochodzie ruszając w kierunku domu.
Po 30minutach podjechali pod swój dom.Na zewnątrz czekali już wszyscy znajomi
*Violetta*
-Leon ,to wszystko dla nas niemusieliście tego wszystkiego robić.
*Leon*
-Dla mojej klórowej i moich książątek wszystko ,trochę pomogli nasi przyjaciele
Młodzi rodzice udali się do pokoju swych pociech tam już na nich czekały stosy prezentów i baloników.
Szatynce bardzo spodobał sie wystrój pokoju dzieci,Maxi miał swoją cześć pomalowaną na niebiesko a Maria na różowo.
-Ach jak tu kolorowo i tak prześlicznie,Leon kochanie kiedy ty to wszystko zrobiłeś-zapytała Violetta
-A to moja słodka tajemnica skarbie,miałem kilkoro pomocników.Maxiego z Andresem zajeli się balonami,Fran z Ludmiłą iNatalią i Cami wystrojem -odpowiedział szatyn
*Fran*
-Tak,tak Violu Leon się spisał naprawde staną na wysokości zadania.Ale wy jestecie podobni do mamy i taty.Kropla w krople
*Maxi*
-No stray spisałeś się,naprawdę z Violettą stworzyliście cudowne aniołki.Teraz ja muszę brać u ciebie korepetycje
*Marco*
-Wiesz Ponte ty jak coś palniesz,teraz gdy Viola dopiero wyszła ,aty już Otych rzeczach!.Ty erotomanie ,to chyba od tego helu ci się w głowie przekręciło.
*Leon*
-Spokój!tu są dzieci ,idźcie do ogrodu się kłucić.Viola potrzebuje spokoju
*Violetta*
-Naprawde jest dobrze kochanie, bym się trochę położyła tyle wrażeń tylko na chwilkę
*Fran i Leon*
-Zajmniemy się Maxim i Marii aty idź się połóż -powiedzieli razem
Kiedy Violetta połozyła się do łóżka,Leon z Fran zajmowali się dziecimi.Marco pojechał do domu z małym.Ponte urzędował w kuchni.
30minut puźniej....
Violetta spała obudził ją dzwięk przychodzącej wiadomości.podniosła się z łóżka wzieła do dłoni komórkę wiadomość od nieznany numer.Zastanawiała się czy oebrać czy nie po chwili.
Wcisneła "otwórz" zaczeła czytać ową wiadomość
"Pamietaj już niedługo bedziesz szczęśliwa,dam ci radę sprzedaj firmę tatusia jeśli tego nie zrobisz.Stanie się coś twojemu Leonkowi albo dzieciom.Bedziemy jeszcze w kontakcie skarbie "
Mamy rozdział33 zajakieś dwa Leon z Violą się rozejdą .Leon wyprowadzi się z domu ale to słodka tajemnica......dowiecie się już niedługo.Pozdrawiam was AGA VERDAS
Love
środa, 30 kwietnia 2014
Zmiany,zmiany zmiany
Uwaga,uwaga juz od treaz każdy może komentować zalogowany i niezalogowany.Niema werfikacji no problem została zdjęta.Dziękuje JULCE I NATALI za podpowiedź bo ja niewiedziałam o tym.
Dzisiaj chyba dodam rozdziałek chyba tak jak mi coś nieodwali i nienapiszę 3części O.PWiem dziwna jestem i zakręcona ale juz taka moja natura.No to moje kochane dziubaski pozdrawiam i zachęcam do komentowania a jeszcze bym zapomniała wczoraj było565wyświetleń Gracias gracias mucho miliones besos
Aga Verdas
Dzisiaj chyba dodam rozdziałek chyba tak jak mi coś nieodwali i nienapiszę 3części O.PWiem dziwna jestem i zakręcona ale juz taka moja natura.No to moje kochane dziubaski pozdrawiam i zachęcam do komentowania a jeszcze bym zapomniała wczoraj było565wyświetleń Gracias gracias mucho miliones besos
Aga Verdas
wtorek, 29 kwietnia 2014
Zawiodłam was prawda
Zawiodłam was prawda tą drugą cześcią O.P ,prawda misiaczki.Jestm mi bardzo smutno bo nikt nieskomentował czy dobrze czy źle.Proszę dajcie mi znak że mnie czytacie.Jeżeli się niepodoba ten usunę a napiszę lepiej.Niewiem może to było spowodowane przemęczeniem kochani liczę na was.
Wasza skromna AGA VERDAS Kocham was <3 <3
Wasza skromna AGA VERDAS Kocham was <3 <3
poniedziałek, 28 kwietnia 2014
One Part Voiletta y León Wielkanocna miłość part 2
Szatynka obudziła się z bolącą reką zdzwiło ją miejsce w którym się znajduje.Chciała się podnieść lecz coś ją trzymało,spojrzała na bok.Ujrzała Leona
-Leon co ty tu do cholery robisz!Gdzie ja jestem porwałeś mnie!Ty zboczeńcu-krzyczała Violetta
-Nikogo nieporwałem,uratowałem ci życie spadłaś z Cyganki.a ona wróciła do domu-powiedział rozespany Leon
-Tak Cyganka mie zrzuciła z siebie bo wystrzaszyła grzechotnika a potem niepamiętam co się stało puźniej.
Leon musimy wracać do domu-powiedziała szatynka
Dobrze tylko pojadę na Zafirze sprawdzę czy rzeka nie wystąpiła z koryta-powiedział Verdas
Leon pojechał konno by sprawdzić teren w tym czasie Violetta poszła nad jeziorko znajdujące się obok groty,woda była niczym kryształ.Zdjeła z siebie ubranie weszła do wody by obmyć z siebie brud.Gdy szatynka się kąpała Leon wrócił rozejrzał się nigdzie niebyło Castillo.Udał się pod jeziorko tam zobaczył anioła który z stąpił z nieba.Violetta obmywała się wodą szatynowi aż zabrakło tchu.Pierwszy raz widzi Violettę nagą
-Jaka ona jest piękna -powiedział do siebie szatyn
Castillo usłyszała pękającą gałąź odwróciła się zasłaniając swoje powabne piersi.
Leon niepatrz !Odwróć się-odparła sztynka
Verdas wykonał polecenie wrócił do groty .Czekał na Violettę ,pochwili pojawiła się Castillo
-I możemy już wracać na Hasiende-zapytała dziewczyna
-Nie bo rzeka wystąpiła z koryta,zalewając nam drogę powrotną ,musimy tu zostać pare dni.-odpowiedział szatyn
-Ty żartujesz,prawda Leon żartujesz zaraz ruszymy do domu-rzekła Viola
-Nie nierozumiesz co dociebie mówie .Jesteśmy tu uziemieni a treaz idę nałapać nam ryb-powiedział Leon
Szatynka zaczeła płakać Leon widzi ją taką pierwszy raz bezbronną ,zagubionna to całkiem inna osoba.Nie ta którą poznał na lotnisku.Podsuną się do niej wzioł jej dłonie w swoje patrząc w jej brązowe oczy
-Zaopiekuje się tobą wrócimy cali i zdrowi zaufaj mi Violetto-powiedział Leon
-Dziękuje i przepraszam za moje zachowanie-odpowiedziała dziewczyna
Młody Verdas poszedł nad jezioro by nałapać ryb ,od dziecka umiał łapać ryby rękami.Złapał 4sztuki oporządził ich w tym czasie panna Castillo zbierała patyki i gałęzie na ognisko,miała troszkę trudności bo w Hiszpani nierobiła tego.Gdy oboje wrócili do jaskini,Leon rozpalił ogień i aczął opiekać rybę nad ogniskiem.Violetta przyglądała się ukratkiem na chłopaka
*Leon*
-Dlaczego się tak mi przyglądasz ubrudziłęm się
*Violetta*
-Imponujesz mi jesteś inny niż chłpocy których znałam w hiszpani..Powiedz mi tak szczerze co omnie pomyślałeś gdy mnie pierwszy raz widziałeś
-Mam tak ci poprostu odpowiedzieć .Więc gdy cię spodkałem natym lotnisku pomyślałem że jesteś wariatką i histeryczką.Przepraszam dopiero gdy dowiedziałem się że jesteś córką szefa chciałem się zapaść podziemię.Dobrze a teraz twoja kolej-powiedział szatyn
-Napoczątku myślałam otobie jak wiejskim buraku że nic nieumiesz.Dopiero potem zaczełam dostrzegać zalety w tobie .Napewno wszystkie dziewczyny z miasteczka się uganiają za tobą -odpowiedziała rumieniąc się szatynka
*Hasienda Ventura*
Rodzice obojga zaginionych bardzo się martwią poszukiwania zostały przerwane przez tą rzekę.German obwiniał się tym że niepowinnen sprowadzać tu swojej córki.
Postanowił że jeśli Violetta wróci ,cała i zdrowa do domu odeśle ją spowrotem do Madrytu
-Kochanie niepowinnśmy odrazu decydować o tym gdzie będzie mieszkać nasza córka,niech sama zdecyduje-powiedziała Maria
*Leon*
-Dziewczyny tak oglądają się zamną ale moje serce należy do jednej dziewczyny którą pokochałem odpierwszego spojrzenia
Szatynka posmutniała lecz przed Verdasem postanowiła udawać obojętną.
*Violetta*
-A zdradzisz mi jej imię, która jest tą panią twego serca?
-Niedomyślasz się jeszcze ,kogo me serce pokochało-odpowiedział Verdas
-Niewiem powiedz mi -rzekła Violetta
Leon wstał z konaru drzewa i zaczął śpiewać dla Violetty
*Violetta*
-Leonnn ja ciebię też kocham,i chociaż ta miłość jest zakazana ,przez to że ja jestem córką właściciela Hasiendy .Może być to niezakceptowane przez moich rodziców .Kocham cię Leonie Verdasie jesteś miłością moją.
Potym wyznaniu Leon podszedł do Violetty złożył na jej ustach pocałunek,ona mu go odała .Jego ręce zatrzymały się na tali Violetty.Castillo oplotła go swymi kruchymi dłonimi.W pewnym momecie sztynka wpadła na szalony pomysł by razem popływali w jeziorku.Gdy byli już wodzie niemieli na sobie nic byli jak to mówią "nadzy".Pływali razem Violetta podpłyneła do Leona od tyłu i chciała go zanurzyć pod wodę.Niestety szatyn był sprytniejszy przeżucił Violette przez siebie całując ja .Ta odała mu pocałunki ich ciała zaczeły się złączać w jedność,dłonie splotły się pomiędzy sobą.Cieszyli się swoją bliskością
-Kochanie to mój piewszy raz -pwiedziała dziewczyna
-Mój też jeżeli nie jesteś gotowa niemusimy tego teraz robić-odpowiedział chłopak
-Leonie kocham cię i to właśnie chcę tu i teraz w tej Grocie zrobić-rzekła Violu
Leon swymi ustami całował plecy szatynki w odali paliło się ognisko.Szatyn usiadł na kocu szatynka usiadła na im okrakiem w pewnym momecie poczuła ból .Był to ból przerwanej błony dziewiczej w tej chwli z dziewczyny Violetta stała się kobietą.Leon był bardzo delikatny ,niechciał by to sprawiało ból ukochanej.Sztynka całowała umięśniony tors mężczyzny.Momiędzy pocałunkami słychać było ich odgłosy radości ,spełnienia.Ta noc ,pierwsza noc zakazanej miłości tu nieliczyła się klasa społeczna.Tylko miłość ,która w niedalekiej przyszłości zostanie wystawiona na próbę
Następny dzień......
Leon wraz Violettą spali wtuleni w swoich ramionach,usłyszeli nawoływanie swoich imion.Szybko się obudzili niechcieli by ktoś ich nakrył.Postanowili że narazie będą udawać że się nienawidzą.
-Panienko Violetto synu,tak się cieszę że nic wam się niestało-powiedział Alerando
-To zasługa Leona,on mnie znalazł i to dzięki niemu żyję-odpowiedziała Violetta
Mamy 2 cześć super nie.Ja już jestem w domu z małym urazem kostki.Postanowiłam że napiszę 3 cześć ale bez happy endu.Zobaczycie sami mam nadzieje że będzie się podobało ,co do rozdziału chyba będzie jutro.Niewiem czy dalej rozwijać to opowiadanie.Chciałabym napisać około50 rozdziałów epilog i rozpocząć nowe opowiadanie nam już pomysł na nie.Czekam na wasze opinie co do O.P
Pozdrawiam AGA VERDAS
-Leon co ty tu do cholery robisz!Gdzie ja jestem porwałeś mnie!Ty zboczeńcu-krzyczała Violetta
-Nikogo nieporwałem,uratowałem ci życie spadłaś z Cyganki.a ona wróciła do domu-powiedział rozespany Leon
-Tak Cyganka mie zrzuciła z siebie bo wystrzaszyła grzechotnika a potem niepamiętam co się stało puźniej.
Leon musimy wracać do domu-powiedziała szatynka
Dobrze tylko pojadę na Zafirze sprawdzę czy rzeka nie wystąpiła z koryta-powiedział Verdas
Leon pojechał konno by sprawdzić teren w tym czasie Violetta poszła nad jeziorko znajdujące się obok groty,woda była niczym kryształ.Zdjeła z siebie ubranie weszła do wody by obmyć z siebie brud.Gdy szatynka się kąpała Leon wrócił rozejrzał się nigdzie niebyło Castillo.Udał się pod jeziorko tam zobaczył anioła który z stąpił z nieba.Violetta obmywała się wodą szatynowi aż zabrakło tchu.Pierwszy raz widzi Violettę nagą
-Jaka ona jest piękna -powiedział do siebie szatyn
Castillo usłyszała pękającą gałąź odwróciła się zasłaniając swoje powabne piersi.
Leon niepatrz !Odwróć się-odparła sztynka
Verdas wykonał polecenie wrócił do groty .Czekał na Violettę ,pochwili pojawiła się Castillo
-I możemy już wracać na Hasiende-zapytała dziewczyna
-Nie bo rzeka wystąpiła z koryta,zalewając nam drogę powrotną ,musimy tu zostać pare dni.-odpowiedział szatyn
-Ty żartujesz,prawda Leon żartujesz zaraz ruszymy do domu-rzekła Viola
-Nie nierozumiesz co dociebie mówie .Jesteśmy tu uziemieni a treaz idę nałapać nam ryb-powiedział Leon
Szatynka zaczeła płakać Leon widzi ją taką pierwszy raz bezbronną ,zagubionna to całkiem inna osoba.Nie ta którą poznał na lotnisku.Podsuną się do niej wzioł jej dłonie w swoje patrząc w jej brązowe oczy
-Zaopiekuje się tobą wrócimy cali i zdrowi zaufaj mi Violetto-powiedział Leon
-Dziękuje i przepraszam za moje zachowanie-odpowiedziała dziewczyna
Młody Verdas poszedł nad jezioro by nałapać ryb ,od dziecka umiał łapać ryby rękami.Złapał 4sztuki oporządził ich w tym czasie panna Castillo zbierała patyki i gałęzie na ognisko,miała troszkę trudności bo w Hiszpani nierobiła tego.Gdy oboje wrócili do jaskini,Leon rozpalił ogień i aczął opiekać rybę nad ogniskiem.Violetta przyglądała się ukratkiem na chłopaka
*Leon*
-Dlaczego się tak mi przyglądasz ubrudziłęm się
*Violetta*
-Imponujesz mi jesteś inny niż chłpocy których znałam w hiszpani..Powiedz mi tak szczerze co omnie pomyślałeś gdy mnie pierwszy raz widziałeś
-Mam tak ci poprostu odpowiedzieć .Więc gdy cię spodkałem natym lotnisku pomyślałem że jesteś wariatką i histeryczką.Przepraszam dopiero gdy dowiedziałem się że jesteś córką szefa chciałem się zapaść podziemię.Dobrze a teraz twoja kolej-powiedział szatyn
-Napoczątku myślałam otobie jak wiejskim buraku że nic nieumiesz.Dopiero potem zaczełam dostrzegać zalety w tobie .Napewno wszystkie dziewczyny z miasteczka się uganiają za tobą -odpowiedziała rumieniąc się szatynka
*Hasienda Ventura*
Rodzice obojga zaginionych bardzo się martwią poszukiwania zostały przerwane przez tą rzekę.German obwiniał się tym że niepowinnen sprowadzać tu swojej córki.
Postanowił że jeśli Violetta wróci ,cała i zdrowa do domu odeśle ją spowrotem do Madrytu
-Kochanie niepowinnśmy odrazu decydować o tym gdzie będzie mieszkać nasza córka,niech sama zdecyduje-powiedziała Maria
*Leon*
-Dziewczyny tak oglądają się zamną ale moje serce należy do jednej dziewczyny którą pokochałem odpierwszego spojrzenia
Szatynka posmutniała lecz przed Verdasem postanowiła udawać obojętną.
*Violetta*
-A zdradzisz mi jej imię, która jest tą panią twego serca?
-Niedomyślasz się jeszcze ,kogo me serce pokochało-odpowiedział Verdas
-Niewiem powiedz mi -rzekła Violetta
Leon wstał z konaru drzewa i zaczął śpiewać dla Violetty
*Violetta*
-Leonnn ja ciebię też kocham,i chociaż ta miłość jest zakazana ,przez to że ja jestem córką właściciela Hasiendy .Może być to niezakceptowane przez moich rodziców .Kocham cię Leonie Verdasie jesteś miłością moją.
Potym wyznaniu Leon podszedł do Violetty złożył na jej ustach pocałunek,ona mu go odała .Jego ręce zatrzymały się na tali Violetty.Castillo oplotła go swymi kruchymi dłonimi.W pewnym momecie sztynka wpadła na szalony pomysł by razem popływali w jeziorku.Gdy byli już wodzie niemieli na sobie nic byli jak to mówią "nadzy".Pływali razem Violetta podpłyneła do Leona od tyłu i chciała go zanurzyć pod wodę.Niestety szatyn był sprytniejszy przeżucił Violette przez siebie całując ja .Ta odała mu pocałunki ich ciała zaczeły się złączać w jedność,dłonie splotły się pomiędzy sobą.Cieszyli się swoją bliskością
-Kochanie to mój piewszy raz -pwiedziała dziewczyna
-Mój też jeżeli nie jesteś gotowa niemusimy tego teraz robić-odpowiedział chłopak
-Leonie kocham cię i to właśnie chcę tu i teraz w tej Grocie zrobić-rzekła Violu
Leon swymi ustami całował plecy szatynki w odali paliło się ognisko.Szatyn usiadł na kocu szatynka usiadła na im okrakiem w pewnym momecie poczuła ból .Był to ból przerwanej błony dziewiczej w tej chwli z dziewczyny Violetta stała się kobietą.Leon był bardzo delikatny ,niechciał by to sprawiało ból ukochanej.Sztynka całowała umięśniony tors mężczyzny.Momiędzy pocałunkami słychać było ich odgłosy radości ,spełnienia.Ta noc ,pierwsza noc zakazanej miłości tu nieliczyła się klasa społeczna.Tylko miłość ,która w niedalekiej przyszłości zostanie wystawiona na próbę
Następny dzień......
Leon wraz Violettą spali wtuleni w swoich ramionach,usłyszeli nawoływanie swoich imion.Szybko się obudzili niechcieli by ktoś ich nakrył.Postanowili że narazie będą udawać że się nienawidzą.
-Panienko Violetto synu,tak się cieszę że nic wam się niestało-powiedział Alerando
-To zasługa Leona,on mnie znalazł i to dzięki niemu żyję-odpowiedziała Violetta
Mamy 2 cześć super nie.Ja już jestem w domu z małym urazem kostki.Postanowiłam że napiszę 3 cześć ale bez happy endu.Zobaczycie sami mam nadzieje że będzie się podobało ,co do rozdziału chyba będzie jutro.Niewiem czy dalej rozwijać to opowiadanie.Chciałabym napisać około50 rozdziałów epilog i rozpocząć nowe opowiadanie nam już pomysł na nie.Czekam na wasze opinie co do O.P
Pozdrawiam AGA VERDAS
niedziela, 27 kwietnia 2014
Rozdział32-Pieluszki,kocyki smoczki a mnie, głowa boli
Leon od rana wraz z Fran,Camilą ,Ludmiłą i Natalią szykują przyjecie powitalne dla Violetty i kochanych szkrabów Maxiego i Marii.Dziewczyny robiły kolorowe szablony i ogromny napis "Witajcie w Domu".Maxi z Andresem napuszczali helem balonikiNaprawdę prace szły prawidłowo ,Marco bawił się z Pablem w ogrodzie .Leon pojechał do sklepu po zakupy dla dzieci.Bo jutro wracają do domu
Sklep......
*Leon*
-Chodzę potym ogromnym sklepie ,tyle tu tego nawet bym niepomyślał że aż tyle potrzebują dzieci.Dobra teraz ruszam na polowanie Fran zrobiła mi tu liste zakupów
-Pieluszki
-kocyki
-smoczki
-śpioszki
-A mnie głowa boli,niedam rady nie jestem kobietą i niewiem co powinienem kupić-myślałem w dziale pieluch gdy usłyszałem głos
*Sprzedawczyni*
-Wczym mogę pomóc od pewnego czasu obserwuje,pana i widzę że pan ma trudności w podjeciu decyzji
-Można,tak powiedzieć zostałem tatą i muszę kupić wyprawki dla maluszków i wszystkie potrzebne rzeczy.Przyjaciółka napisała mi na kartce co mam kupić-powiedział Leon
-Proszę dać mi te listę wszystko zaraz przyniosę-powiedziała sprzedawczyni
Verdas przyglądał się jak momentalnie zapełniał się koszyk .Po 15minutach leon wyszedł z sklepu z sprawunkami.
Szpital.....
*Violetta*
-Tak się cieszę że jutro już bedziemy w domu.Niestety mam zamało pokarmu by karmić piersią dzieci, neatolog przepisał mleko modyfikowane.Teraz położna zabrała Maxiego i Marię na badania.Martwi mnie jedno czy mój kochany mąż da sobie radę,wiem od Fran że Leon wszystkim się zajął.
Dom Verdasów
*Fran*
-Maximiliano razem z Andresem nawdychali się helu głos zrobił im się taki cieniutki.Leona jeszcze niema mam nadzieję że kupi to co potrzeba.Spojrzłam na Marco i Pabla usneli na kocu ,moje "cukiereczki kochane"
*Leon*
-Fran,kupiłem wszystko ale wiecej już niepojadę do żadnego sklepu.
-Przecież to nic trudnego Leonku,Marco nie nażeka-powiedziała Fran
-Ta akurat,mi mówił co innego-powiedział Leon
-Mówiłeś coś ,Leonie-zapytała włoszka
-Nie,Nie nic mówiłem do siebie Francesco-rzekł szatyn
Pocałym dniu wszyscy byli wykoniczeni,tylko Maxi z Andresem trochę srtacili głos.Francesca z Marco i małym pojechali do domu,Leon jeszcze doglądał wszystkiego sam.Padniety położył się do łóżka pochwili odpłyną do krainy snów.
Następny dzień.....
Słonko świeciło,ptaszki śpiewały Leon otworzył oczy rozciągną się spojrzał na budzik była 10 rano
-Cholera zaspałem!!!!-krzykną
*Leon*
-Violetta mnie zabije o 11 miałem ponich pojechać,zacząłem się szybko ubierać.Założyłem na siebie kolszulę miałem już wkładać spodnie gdy zaplątałem się w nogawki.Upadłem na schody robiąc przytym parę fikołków.
Drzwi otworzyły się do środka weszli wszyscy na widok Verdasa buchneli śmiechem
-Leon niewiedziałem że uprawiasz sport ekstremalne zjeżdżanie z schodów na spodniach-powiedział Ponte
-Ta jasne przecież musi być ten pierwszy raz-powiedział Leon
-Pojdę po apteczkę i zakleję ci czoło-powiedziała Natalia
Leon pojechał do szpitala z zaklejonym czołem,wchodząc do sali Violetty
*Violetta*
-Kochanie co ci się stało wyglądasz okropnie
-Witaj skarbie jak się czujesz,a ten plaster to nic takiego miałem bliskie spodkanie z schodami.A gdzie moje kochane maluszki.Bardzo się za wami stęskniłem i zatobą też kochanie-powiedział Verdas
-Ja zatobą też chce być już w swoim domu-powiedziała szatynka
*Położna*
-Zabiorę dzieci przebiorę ich a pan pójdzie po wypis dla żony i dzieci
-Dobrze dziękujemy-powiedzieli oboje
Gdy leon poszedł do lekarza Violetta dostała smsa od nieznanego numeru
*Widzę że już urodziłaś ciesz się puki możesz,bo już niedługo kochanie będziesz płakać*
Jeszcze się odezwie Twój cień)
Szatynce wypadł telefon z ręki do oczy zaczeły napływać łzy..........
I przerwałam jak myślicie ktoto napisał tego smsa tego dowiecie się w następnym rozdziale,wyrwałam się na chwilę z imprezy i postaowiłam go dodać .Dobrze że w pokoju hotelowym mam internet i laptopa Pozdrawiam z Olsztyna z "Korony"
AGA VERDAS
Sklep......
*Leon*
-Chodzę potym ogromnym sklepie ,tyle tu tego nawet bym niepomyślał że aż tyle potrzebują dzieci.Dobra teraz ruszam na polowanie Fran zrobiła mi tu liste zakupów
-Pieluszki
-kocyki
-smoczki
-śpioszki
-A mnie głowa boli,niedam rady nie jestem kobietą i niewiem co powinienem kupić-myślałem w dziale pieluch gdy usłyszałem głos
*Sprzedawczyni*
-Wczym mogę pomóc od pewnego czasu obserwuje,pana i widzę że pan ma trudności w podjeciu decyzji
-Można,tak powiedzieć zostałem tatą i muszę kupić wyprawki dla maluszków i wszystkie potrzebne rzeczy.Przyjaciółka napisała mi na kartce co mam kupić-powiedział Leon
-Proszę dać mi te listę wszystko zaraz przyniosę-powiedziała sprzedawczyni
Verdas przyglądał się jak momentalnie zapełniał się koszyk .Po 15minutach leon wyszedł z sklepu z sprawunkami.
Szpital.....
*Violetta*
-Tak się cieszę że jutro już bedziemy w domu.Niestety mam zamało pokarmu by karmić piersią dzieci, neatolog przepisał mleko modyfikowane.Teraz położna zabrała Maxiego i Marię na badania.Martwi mnie jedno czy mój kochany mąż da sobie radę,wiem od Fran że Leon wszystkim się zajął.
Dom Verdasów
*Fran*
-Maximiliano razem z Andresem nawdychali się helu głos zrobił im się taki cieniutki.Leona jeszcze niema mam nadzieję że kupi to co potrzeba.Spojrzłam na Marco i Pabla usneli na kocu ,moje "cukiereczki kochane"
*Leon*
-Fran,kupiłem wszystko ale wiecej już niepojadę do żadnego sklepu.
-Przecież to nic trudnego Leonku,Marco nie nażeka-powiedziała Fran
-Ta akurat,mi mówił co innego-powiedział Leon
-Mówiłeś coś ,Leonie-zapytała włoszka
-Nie,Nie nic mówiłem do siebie Francesco-rzekł szatyn
Pocałym dniu wszyscy byli wykoniczeni,tylko Maxi z Andresem trochę srtacili głos.Francesca z Marco i małym pojechali do domu,Leon jeszcze doglądał wszystkiego sam.Padniety położył się do łóżka pochwili odpłyną do krainy snów.
Następny dzień.....
Słonko świeciło,ptaszki śpiewały Leon otworzył oczy rozciągną się spojrzał na budzik była 10 rano
-Cholera zaspałem!!!!-krzykną
*Leon*
-Violetta mnie zabije o 11 miałem ponich pojechać,zacząłem się szybko ubierać.Założyłem na siebie kolszulę miałem już wkładać spodnie gdy zaplątałem się w nogawki.Upadłem na schody robiąc przytym parę fikołków.
Drzwi otworzyły się do środka weszli wszyscy na widok Verdasa buchneli śmiechem
-Leon niewiedziałem że uprawiasz sport ekstremalne zjeżdżanie z schodów na spodniach-powiedział Ponte
-Ta jasne przecież musi być ten pierwszy raz-powiedział Leon
-Pojdę po apteczkę i zakleję ci czoło-powiedziała Natalia
Leon pojechał do szpitala z zaklejonym czołem,wchodząc do sali Violetty
*Violetta*
-Kochanie co ci się stało wyglądasz okropnie
-Witaj skarbie jak się czujesz,a ten plaster to nic takiego miałem bliskie spodkanie z schodami.A gdzie moje kochane maluszki.Bardzo się za wami stęskniłem i zatobą też kochanie-powiedział Verdas
-Ja zatobą też chce być już w swoim domu-powiedziała szatynka
*Położna*
-Zabiorę dzieci przebiorę ich a pan pójdzie po wypis dla żony i dzieci
-Dobrze dziękujemy-powiedzieli oboje
Gdy leon poszedł do lekarza Violetta dostała smsa od nieznanego numeru
*Widzę że już urodziłaś ciesz się puki możesz,bo już niedługo kochanie będziesz płakać*
Jeszcze się odezwie Twój cień)
Szatynce wypadł telefon z ręki do oczy zaczeły napływać łzy..........
I przerwałam jak myślicie ktoto napisał tego smsa tego dowiecie się w następnym rozdziale,wyrwałam się na chwilę z imprezy i postaowiłam go dodać .Dobrze że w pokoju hotelowym mam internet i laptopa Pozdrawiam z Olsztyna z "Korony"
AGA VERDAS
Postulat
Możecie mie hajtować czy coś podobnego ale to co powiem musi ujżeć światło dzienne.
Otóż ja jestem osobą otwartą i to co myśle ja to mówię prosto z mostu.Nienawdzię jednego odbieranie pomysłów innym osobom.Chodzi o bliską mi osobę Nath z bolga Dorosła Leonetta dziewczyna naprawdę piszę świetnie.A teraz ta druga Ines która skopiowała nagłówek naprawdę to jest beszczelne ,chamskie i beztalecie,to zachowanie .Niepowiem że nielubię jej opowiadania i rozdziałów bo czytałam je były ciekawe. .Ale niemożna tak się zachowywać już niechodzi kto komu czy jak.Tylko poprostu przeprość naprawić swoje błędy mam nadzieję że jakoś dojdą obie do porozumienia międzysobą.
"Wybaczyć rzecz prosta lecz zrozumieć i przyznać się do błędu to wyzwanie "
A teraz nasza sprawa ,wczoraj nienapisałam rozdziału bo byłam na weselu brata,dzisiaj też idę na poprawiny ale jeżeli się wyrobię to dodam rozdział bo następna część O.P w poniedziałek
Otóż ja jestem osobą otwartą i to co myśle ja to mówię prosto z mostu.Nienawdzię jednego odbieranie pomysłów innym osobom.Chodzi o bliską mi osobę Nath z bolga Dorosła Leonetta dziewczyna naprawdę piszę świetnie.A teraz ta druga Ines która skopiowała nagłówek naprawdę to jest beszczelne ,chamskie i beztalecie,to zachowanie .Niepowiem że nielubię jej opowiadania i rozdziałów bo czytałam je były ciekawe. .Ale niemożna tak się zachowywać już niechodzi kto komu czy jak.Tylko poprostu przeprość naprawić swoje błędy mam nadzieję że jakoś dojdą obie do porozumienia międzysobą.
"Wybaczyć rzecz prosta lecz zrozumieć i przyznać się do błędu to wyzwanie "
A teraz nasza sprawa ,wczoraj nienapisałam rozdziału bo byłam na weselu brata,dzisiaj też idę na poprawiny ale jeżeli się wyrobię to dodam rozdział bo następna część O.P w poniedziałek
środa, 23 kwietnia 2014
One Part-Violetta y León -Wielkanocna miłość
Leon Verdas od dziecka wraz swymi rodzicami pracował w Hasiedzie państwa Castillo,chociaż nigdy niewidział ich na oczy.Gdy miał 5lat wyjechali razem z swoją córką Violettą do Hiszpani.Dzisiaj po 18latach wracają do domu wszyscy razem choć Violetta jest temu bardzo przeciwna.
Leon jest pracowitym i sumiennym chłopcem każdy bardzo go lubi.Dziewczęta z miasteczka oglądają się zanim.
*Piedat*
-Leon posipiesz się dzisiaj przyjeżdżają pan German z panią Marią i panienką Violettą.Musimy się pośpieszyć niebyło ich tu kilkanasicie lat-powiedziała mama Leona
*Leon*
-Już mamuś we wszystkim ci pomogę,a jacy są ci państwo przypominam sobie tak urywkami gdy byłem dzieckiem.Violetta pewnie wyrosła na piękna kobietę
-Leon!choć tu a nie wgłowie ci amory,panienka Violetta jest córką pana i niewolno ci na nią spojrzeć-powiedziała Piedat
Leon udał sie na patio by sprawdzić jak idą prace,jego tata był zarządcą całej hasiendy .Szatyn miał wspaniałych przyjaciół ,Maxiego i Marco syna lekarza z pobliskiego miasteczka.
Hiszpania.....
*Violetta*
-Mamo czy musimy jechać na tą wiochę zabitą dechami,tu mam przyjaciół,chłopaka normalne życie w cywilzowanych warunkach.A tam nawet internetu niebędzie,niemożemy tu zostać.Od dzieciństwa tu mieszkam proszę przekonaj ojca-błagała Violetta mamę
*Maria*
-Kochanie,posłuchaj tam jest nasz dom ty tam się urodziłaś.Przecież tam też wszystko jest Piedat o wszystko dbała dom jest ogromny są stajnie i zapewniam cię że internet też tam jest
*German*
-Dlaczego moja księżniczka się smuci,a już wiem niech zgadne "sprawa wyjazdu".Umawialiśmy się że dzisiaj wyjeżdżamy już Verdasowie wszystko szykują na nasz przyjazd.Kwiatuszku nie smuć się ,jeszcze pokochasz Hasiende" Venturę "
-Dobrze tatusiu ,bo i tak stobą niewygram-szatynka udała się do swego pokoju by sie spakować
Po godzinie wszyscy byli,gotowi by opuścić Hiszpanie.Kierowca zawiózł ich na lotnisko,pan German podał paszporty i bilety lotnicze.Violettę bardzo zasmuciło że nikt niepszyszedł ją pożegnać,zrozumiała że tak naprawde niemiała przyjaciół,bo każdy chciał jej się przypodobać.Gdy wsiadali na pokład samolotu Maria przytuliła swoja córke mówiąc
-Bedzie dobrze zobaczysz,tam napewno kogoś poznasz niemartw się kochanie.
Hasienda.....
*Aleandro*
-Synu pojedziesz teraz na lotnisko,po państwo tylko masz jechać wolno
-Dobra ,tato czy on myśli że ja jestem jakiś pirat drogowy
Leon pojechał na lotnisko do Buenos Ares po paru godzinach dojechał na lotnisk.Zostawił samochód na parkingu a sam udał się w stronę holu.
Wtym czasie przyleciał samolot z hiszpani,Violetta szła sam bo państwo Castillowie odbierali bagaże.Wpewnym momenicie szatynka wpadła w Leona
-Jak łazisz buraku!Oczy niemasz czy co-krzykneła Violetta
-To raczej ty wpadłaś na mnie i ja nie krzyczę-powiedział Leon
-Tak ale ja jestem kobietą i powinneś mnie przeprość-odpowiedziała Castillo
-Niema takiej opcji skarbie-rzekł Verdas
Dobre kilka minut przekamażali się ze sobą po chwili podeszli do nich Castillowie
-Violetto widzę że już poznałaś Leona Verdasa syna zarządcy -powiedział German
-Dzień dobry panie Germanie,pani Mario ,paniennko Violetto-powiedział Leon karcąc się w myślach
-Tak poznałam go już ,jest naprawde okropny -rzekła Violetta
*Leon*
-Całą powrotną droge przyglądałem się Violecie,wyglądała napawde ślicznie,gdyby jej ten charakter.Jest bardzo zadumana w sobie.Bogata paniusia przyjechała taka z "miasta i się panoszy"
*Violetta*
-No nie to już szczyt wszystkiego ten chłopak całą droge z lotniska się patrzy na mnie,co nigdy niewidział takiej piękności czy coś.Postanowiłam go zignorować założyłam sobie słuchawki z muzyką lecącą w tle.
Rodzice rozmawiali z tym no, jak mu a Leonem.
*German*
-Wyrosłeś Leonie na porządnego mężczyzne,pewnie twój ojciec jest z ciebie dumny.Pozatym że pomagasz rodzicom na hasiedzie ,to czym się interesujesz?-zapytał Castillo
*Leon*
-Od dziecka kocham pracować na hasiedzie,w sadach jabłoni.Rolnictwo i zarządzanie acz kolwiek żadnej pracy się nieboje.
Dojechawszy do domu ,Violetta zauważyła że jet to ogromna posiadłość.Uszłyszeli dobiegający głos z nad przeciwka.
-Witajcie w domu , Germanie,Mario i moja Violetto jak odnas wyjeżdżałaś byłaś taka malutka,a dzisiaj jesteś kobietą-powiedziała mama Leona
Dawno się niewidzieliśmy pokoje są już gotowe-zapytała pani domu
-Tak oczywiście ,chodźcie do srodka-odpowiedziała gospodyni
German rozmawiał z ojcem Leona,Violetta udała się do swego pokoju niechciała z nikim rozmawiać.Ciągle była myślami z Leonem.
Natomiast szatyn postanowił że niebędzie myślał o Violecie gdy jego mama zapytałą go o Violettę.Ten opowiedział o niej i jej zachowaniu w stosunku do niego.Mama odpowiedziała mu żeby się nieprzejmował bo Violetta jest dobrą osobą,chociaż z gorącym temperamentem.
-Mamciu ja jade do misateczka umówiłem się z chłopakami-powiedział Leon
-Jedź synku,podrodze kup kilka sprawunków-rzekła mama
Misateczko.......
*Maxi*
-Leon podobno przyjechali Castilliowie razem z córką,jaka ona jest-zapytał
-Jest nawet ładna gdyby jej ten charakterek.
-To może ją poderwie -odezwał się Marco
-Akurat ona na ciebie poleci -zaśmiał się Maxi
Marco razem z Maximilianem wpadli na szatański pomysł żeby Leon rozkochał ją w sobie
*Marco*
-To genialny pomysł,Leon jesteś przystojny dziewczyny z miasteczka lecą na ciebie.Nie musisz się w niej odrazu zakochać.
-Wam kompletnie na rozum padło.Tak ona nawet niepozwoli bym do niej
się zbliżył -odpowiedział Verdas
Miesiąc potem...
Życie w Venturze płyneło spokojnie,Violetta przekonała do mieszkania na wsi,napoczątku był to dla niej koszmar.Od ojca dostała piękną klacz Cygankę całymi dniami lubiała na niej jeździć pomiędzy jabłoniami.
Leon pracował z Germanem i swoim ojcem ,lecz lubiał patrzeć na Violettę gdy przyeżdżała obok nich.
Pewnego słonecznego ranka Vioetta udała się do stajni po swoją klacz jeden z peonów osiodłał cyganke.To miała być zwykła przejażdżka po okolicy,nic niezapowiadało że dojdzie do jakiegoś nieszcześcia.Gdy szatynka galopowała przez las,konia przestraszył wąż.Cyganka z żuciła z swego grzbietu dziewczynę ,ta straciła przytomność upadając.Spłoszona klacz uciekła do Hesiendy.Leon sprawdzał czy pracownicy załądowali już skrzynie z owocami.Zobaczył wystraszoną klacz ,lecz bez swojej pani
-Łoł,łół spokojnie Cyganko spokojnie koniku gdzie jest pani.Uciekłaś jej z stajni.-powiedział szatyn
Verdas wsiadł na swego konia,wzioł lejce klaczy ruszył w strone domu.Pojechał pod stajnie by odać klacz Violecie ,ale nie zastał.Zaczął przepytywać wszystkisz pracowników czy niewidzieli córki szefa.Nikt niewidział jej tak jak by się zapadła" pod ziemię"
Dopiero gdy zauważył go peon który siodłał konia sztynki powiedział mu
-Pani Violetta już wróciła-zapytał peon
-Nie a córce szefa siodłałeś Cygankę-zapytał leon
-Tak rano, dzisiaj wcześniej pojechała ,a dlaczego pytasz Leonie
-Bo Cyganka sama wróciła bez Violetty
Szatyn nieczekał dłużej zawiadomił wszystkich domowników,Pani Maria zemdlała gdy dowiedziała się że jej córka zagineła.German ,Alegndro ,Leon i reszta pracowników Ventury rozpoczeli poszukiwania po całym terenie.German pojechał na północ,ojciec Leona na zachód Leon natomiast udał się w kierunku lasu.Każdy zdawał sobie sprawę że życie Violetty maleje z godziny na godzinę.Pojakimś czasie Leon znalazł szatynkę w gestwinie zarośli była nadal nie przytomna,delikatnie wzioł ją na konia .Razem ruszyli w drogę powrotną nadomiar złego zaczeło się ściemniać i rozpentała się burza.Wiedział że nie dojadą do domu znalazł jaskinie tam położył Violette na ziemi. Poszukał jakiś gałezi by rozpalić ognisko by oboje niedostali zapalenia płuc.Rozpalił ogień ,jak zrobiło się w miare ciepło położył się obok Castillo.Zasnął w nocy obojgu przysinił się ten sam sen Byli razem jako para a w tle było słychać "My Hart Will Go On".
Ten sen był tak realny prawdziwy tak jak by się już zdarzył.Leon był tak zakochany w swej Violecie.
Hasienda Ventura
*Piedad*
-Jeśli Leon znalazł Violettę to zapewne są cali i zdrowi,mój kochany synek zna te okolice jak własną kieszeń.Niepozwoli by coś się stało Violecie.Pomodle się do matki Boskiej i zapale świece
Dołącze do ciebie rzekła pani Catillo
-Tak ale przez te ulewę rzeka wystąpiła z koryta i odcieła nas od lasu minimum 5dni zejdzie rozsuwanie jej z drogi-powiedział Alegandro
-Bedziemy pracować dzień i noc puki ich nieodnajdziemy-powiedział German
To jest piersza część mam nadzieje że się spodobało akcja dopiero bedzie się rozkrecać
Pozdro AGA VERDAS
Leon jest pracowitym i sumiennym chłopcem każdy bardzo go lubi.Dziewczęta z miasteczka oglądają się zanim.
*Piedat*
-Leon posipiesz się dzisiaj przyjeżdżają pan German z panią Marią i panienką Violettą.Musimy się pośpieszyć niebyło ich tu kilkanasicie lat-powiedziała mama Leona
*Leon*
-Już mamuś we wszystkim ci pomogę,a jacy są ci państwo przypominam sobie tak urywkami gdy byłem dzieckiem.Violetta pewnie wyrosła na piękna kobietę
-Leon!choć tu a nie wgłowie ci amory,panienka Violetta jest córką pana i niewolno ci na nią spojrzeć-powiedziała Piedat
Leon udał sie na patio by sprawdzić jak idą prace,jego tata był zarządcą całej hasiendy .Szatyn miał wspaniałych przyjaciół ,Maxiego i Marco syna lekarza z pobliskiego miasteczka.
Hiszpania.....
*Violetta*
-Mamo czy musimy jechać na tą wiochę zabitą dechami,tu mam przyjaciół,chłopaka normalne życie w cywilzowanych warunkach.A tam nawet internetu niebędzie,niemożemy tu zostać.Od dzieciństwa tu mieszkam proszę przekonaj ojca-błagała Violetta mamę
*Maria*
-Kochanie,posłuchaj tam jest nasz dom ty tam się urodziłaś.Przecież tam też wszystko jest Piedat o wszystko dbała dom jest ogromny są stajnie i zapewniam cię że internet też tam jest
*German*
-Dlaczego moja księżniczka się smuci,a już wiem niech zgadne "sprawa wyjazdu".Umawialiśmy się że dzisiaj wyjeżdżamy już Verdasowie wszystko szykują na nasz przyjazd.Kwiatuszku nie smuć się ,jeszcze pokochasz Hasiende" Venturę "
-Dobrze tatusiu ,bo i tak stobą niewygram-szatynka udała się do swego pokoju by sie spakować
Po godzinie wszyscy byli,gotowi by opuścić Hiszpanie.Kierowca zawiózł ich na lotnisko,pan German podał paszporty i bilety lotnicze.Violettę bardzo zasmuciło że nikt niepszyszedł ją pożegnać,zrozumiała że tak naprawde niemiała przyjaciół,bo każdy chciał jej się przypodobać.Gdy wsiadali na pokład samolotu Maria przytuliła swoja córke mówiąc
-Bedzie dobrze zobaczysz,tam napewno kogoś poznasz niemartw się kochanie.
Hasienda.....
*Aleandro*
-Synu pojedziesz teraz na lotnisko,po państwo tylko masz jechać wolno
-Dobra ,tato czy on myśli że ja jestem jakiś pirat drogowy
Leon pojechał na lotnisko do Buenos Ares po paru godzinach dojechał na lotnisk.Zostawił samochód na parkingu a sam udał się w stronę holu.
Wtym czasie przyleciał samolot z hiszpani,Violetta szła sam bo państwo Castillowie odbierali bagaże.Wpewnym momenicie szatynka wpadła w Leona
-Jak łazisz buraku!Oczy niemasz czy co-krzykneła Violetta
-To raczej ty wpadłaś na mnie i ja nie krzyczę-powiedział Leon
-Tak ale ja jestem kobietą i powinneś mnie przeprość-odpowiedziała Castillo
-Niema takiej opcji skarbie-rzekł Verdas
Dobre kilka minut przekamażali się ze sobą po chwili podeszli do nich Castillowie
-Violetto widzę że już poznałaś Leona Verdasa syna zarządcy -powiedział German
-Dzień dobry panie Germanie,pani Mario ,paniennko Violetto-powiedział Leon karcąc się w myślach
-Tak poznałam go już ,jest naprawde okropny -rzekła Violetta
*Leon*
-Całą powrotną droge przyglądałem się Violecie,wyglądała napawde ślicznie,gdyby jej ten charakter.Jest bardzo zadumana w sobie.Bogata paniusia przyjechała taka z "miasta i się panoszy"
*Violetta*
-No nie to już szczyt wszystkiego ten chłopak całą droge z lotniska się patrzy na mnie,co nigdy niewidział takiej piękności czy coś.Postanowiłam go zignorować założyłam sobie słuchawki z muzyką lecącą w tle.
Rodzice rozmawiali z tym no, jak mu a Leonem.
*German*
-Wyrosłeś Leonie na porządnego mężczyzne,pewnie twój ojciec jest z ciebie dumny.Pozatym że pomagasz rodzicom na hasiedzie ,to czym się interesujesz?-zapytał Castillo
*Leon*
-Od dziecka kocham pracować na hasiedzie,w sadach jabłoni.Rolnictwo i zarządzanie acz kolwiek żadnej pracy się nieboje.
Dojechawszy do domu ,Violetta zauważyła że jet to ogromna posiadłość.Uszłyszeli dobiegający głos z nad przeciwka.
-Witajcie w domu , Germanie,Mario i moja Violetto jak odnas wyjeżdżałaś byłaś taka malutka,a dzisiaj jesteś kobietą-powiedziała mama Leona
Dawno się niewidzieliśmy pokoje są już gotowe-zapytała pani domu
-Tak oczywiście ,chodźcie do srodka-odpowiedziała gospodyni
German rozmawiał z ojcem Leona,Violetta udała się do swego pokoju niechciała z nikim rozmawiać.Ciągle była myślami z Leonem.
Natomiast szatyn postanowił że niebędzie myślał o Violecie gdy jego mama zapytałą go o Violettę.Ten opowiedział o niej i jej zachowaniu w stosunku do niego.Mama odpowiedziała mu żeby się nieprzejmował bo Violetta jest dobrą osobą,chociaż z gorącym temperamentem.
-Mamciu ja jade do misateczka umówiłem się z chłopakami-powiedział Leon
-Jedź synku,podrodze kup kilka sprawunków-rzekła mama
Misateczko.......
*Maxi*
-Leon podobno przyjechali Castilliowie razem z córką,jaka ona jest-zapytał
-Jest nawet ładna gdyby jej ten charakterek.
-To może ją poderwie -odezwał się Marco
-Akurat ona na ciebie poleci -zaśmiał się Maxi
Marco razem z Maximilianem wpadli na szatański pomysł żeby Leon rozkochał ją w sobie
*Marco*
-To genialny pomysł,Leon jesteś przystojny dziewczyny z miasteczka lecą na ciebie.Nie musisz się w niej odrazu zakochać.
-Wam kompletnie na rozum padło.Tak ona nawet niepozwoli bym do niej
się zbliżył -odpowiedział Verdas
Miesiąc potem...
Życie w Venturze płyneło spokojnie,Violetta przekonała do mieszkania na wsi,napoczątku był to dla niej koszmar.Od ojca dostała piękną klacz Cygankę całymi dniami lubiała na niej jeździć pomiędzy jabłoniami.
Leon pracował z Germanem i swoim ojcem ,lecz lubiał patrzeć na Violettę gdy przyeżdżała obok nich.
Pewnego słonecznego ranka Vioetta udała się do stajni po swoją klacz jeden z peonów osiodłał cyganke.To miała być zwykła przejażdżka po okolicy,nic niezapowiadało że dojdzie do jakiegoś nieszcześcia.Gdy szatynka galopowała przez las,konia przestraszył wąż.Cyganka z żuciła z swego grzbietu dziewczynę ,ta straciła przytomność upadając.Spłoszona klacz uciekła do Hesiendy.Leon sprawdzał czy pracownicy załądowali już skrzynie z owocami.Zobaczył wystraszoną klacz ,lecz bez swojej pani
-Łoł,łół spokojnie Cyganko spokojnie koniku gdzie jest pani.Uciekłaś jej z stajni.-powiedział szatyn
Verdas wsiadł na swego konia,wzioł lejce klaczy ruszył w strone domu.Pojechał pod stajnie by odać klacz Violecie ,ale nie zastał.Zaczął przepytywać wszystkisz pracowników czy niewidzieli córki szefa.Nikt niewidział jej tak jak by się zapadła" pod ziemię"
Dopiero gdy zauważył go peon który siodłał konia sztynki powiedział mu
-Pani Violetta już wróciła-zapytał peon
-Nie a córce szefa siodłałeś Cygankę-zapytał leon
-Tak rano, dzisiaj wcześniej pojechała ,a dlaczego pytasz Leonie
-Bo Cyganka sama wróciła bez Violetty
Szatyn nieczekał dłużej zawiadomił wszystkich domowników,Pani Maria zemdlała gdy dowiedziała się że jej córka zagineła.German ,Alegndro ,Leon i reszta pracowników Ventury rozpoczeli poszukiwania po całym terenie.German pojechał na północ,ojciec Leona na zachód Leon natomiast udał się w kierunku lasu.Każdy zdawał sobie sprawę że życie Violetty maleje z godziny na godzinę.Pojakimś czasie Leon znalazł szatynkę w gestwinie zarośli była nadal nie przytomna,delikatnie wzioł ją na konia .Razem ruszyli w drogę powrotną nadomiar złego zaczeło się ściemniać i rozpentała się burza.Wiedział że nie dojadą do domu znalazł jaskinie tam położył Violette na ziemi. Poszukał jakiś gałezi by rozpalić ognisko by oboje niedostali zapalenia płuc.Rozpalił ogień ,jak zrobiło się w miare ciepło położył się obok Castillo.Zasnął w nocy obojgu przysinił się ten sam sen Byli razem jako para a w tle było słychać "My Hart Will Go On".
Ten sen był tak realny prawdziwy tak jak by się już zdarzył.Leon był tak zakochany w swej Violecie.
Hasienda Ventura
*Piedad*
-Jeśli Leon znalazł Violettę to zapewne są cali i zdrowi,mój kochany synek zna te okolice jak własną kieszeń.Niepozwoli by coś się stało Violecie.Pomodle się do matki Boskiej i zapale świece
Dołącze do ciebie rzekła pani Catillo
-Tak ale przez te ulewę rzeka wystąpiła z koryta i odcieła nas od lasu minimum 5dni zejdzie rozsuwanie jej z drogi-powiedział Alegandro
-Bedziemy pracować dzień i noc puki ich nieodnajdziemy-powiedział German
To jest piersza część mam nadzieje że się spodobało akcja dopiero bedzie się rozkrecać
Pozdro AGA VERDAS
wtorek, 22 kwietnia 2014
Hej o znowu ja
Dwie ważne sprawy
1 Dziękuje 584wyświetleń wczoraj Łał szał super!<3 <3<3 <3
2 Chyba niebardzo się spodobały rozdział i 4 część one shota jestem troszkę :(:(:(:(:(:(
Mało komentarzy myślałam że bedzie więcej.Nie lubicie mie
1 Dziękuje 584wyświetleń wczoraj Łał szał super!<3 <3<3 <3
2 Chyba niebardzo się spodobały rozdział i 4 część one shota jestem troszkę :(:(:(:(:(:(
Mało komentarzy myślałam że bedzie więcej.Nie lubicie mie
poniedziałek, 21 kwietnia 2014
One Shot -Wiosna,wiosna ach to ty part4
Szatynka gdy wylądowała w Nowym Yorku pożegnała się z przyjaciółka,wróciła do apartamentu .Tam zostawiła bagaże w przedpokoju rozejżała się niebyło widać jej narzeczonego.To i dobrze nie mogła by mu spojrzyć w oczy ,wiedziała i miała ogromne poczucie winny .Zdradziła go z mężczyzną z przeszłości.Gdyby mogła cofnąć czas to by zrobiła,z tymi wszystkim myślami zasneła.
Leon postanowił że pojedzie do jej domu,wszystko wyjaśniając może próbując ją prekonać.Niestety gdy dojechał na miejsce drzwi otworzyła mu zapłakana Olga.Wiedział że niezdąrzył ,że ona wyjechała,że już nigdy jej niezobaczy,niezasmakuje jej malinowych ust wszystkiego związanego z nią.Zrezygnowany szedł ulicą płakał jak małe dziecko każdy kto go spotkał uważał go za nieszcześliwego .Bo to była prawda ,a co mógł zrobić nic,najbardziej było mu żal że pozwolił jej odejść.Teraz dzieliły ich tysiące mil,kontynnent
Do apartmenty wszedł Jorge zauważył pozostawione bagaże udał się to ich sypialni,tam zastał śpiącą szatynke.Niebudząc jej przebrał się kładąc się obok niej.Przyglądał się jej bardzo mu brakowało jej.
Następnego ranka.....
Violetta się obudziła spojrzała na bok ujrzała śpiącego Jorge wiedziała że musi mu powiedzieć prawde ale się bała>Bała jak cholera ,jak on zareaguje,co zrobi.Wstała pocichódku tak by go niezbudzić nażuciła na siebie satynowy szlafrok.Poszła do kuchni tam nastawiła wodę do kubka wsypała kawę.Siadła podrugiej strony blatu patrząc się w jeden punkt,z amoku wyrwał ją dzwięk gwistka zalała wrzątkiem kawe.Upijała małymi łyczkami gorący napój.
Jorge chciał się przytulić do narzeczonej ,niestety dotkna tylko poduszkę.Poczuł zapach świeżą zaparzonej kawy udał się za tym zapachem do kuchni.Tam sidziała ona
-Dzień dobry kochanie,jak ci sie spało -zapytał
-Dobrze dom jak dom-powiedziała unikajac go wzrokowo
-Nic mi nieopowież z wycieczki,jak tam było coś robiła-pytał się Jorge
Dziewczynie zrobiło się słabo wiedziała że musi mu powiedzieć prawdę.Wiesz kochanie dobrze było ale przespałam się z moim dawnym znajomym.Nie,nie zrobie to inaczej-myślała sztynka
-Nic nie powież kochanie,Violetto -odparł Jorge
-Było okej,a teraz wybacz śpieszę się do biura-rzuciła Castillo
Jorge chciał ją pocałować ta przekręciła głowę w drugą strone
-Nie teraz śpieszę się-odparła
-Masz racje przepraszam cię -Jorga zdziwiło zachowanie Violetty nigdy tak się niezachowywała
Violetta rzuciła się wir pracy pracowała do puźna by unikać swego narzeczonego,wiedziała jednak że w końcu musi mu powiedzieć prawde
Jakiś czas potem..........
Szatynka obudziła się rano wstała z łóżka już miała iść gdy zrobiło jej się niedobrze.Szybciutko pobiegła do łazienki zaczeła wymiotować,czując się przytym bardzo niedobrze.Wstała chciała wziąść tabletkę na niestrawność w pierwszej chwili pomyślała.Uwagę zwróciło jej niebieskie pudełeczko
-O mój Boże!!!! to niemożliwe,nie to niemoże być prawda-powiedziała Violetta
Osuwając się na podłogę zaczeła płakać bo okres jej się spóźnia dwa tygodnie,wcześniej niezwracała uwagi bo była zajęta pracą
-Nie mogę być w ciąży!.To nie możliwe
postanowiła że zadzwoni do swej przyjaciółki
-Ludmiła,prosze przyjeć do mojego mieszkania-powiedziała Castillo
-Violu coś się stało,dlaczego płaczesz,Już jadę do ciebie-odparła
Ludmiła przyjechała do swojej przyjaciółki była pewna że coś się stało.Teraz liczyła się tylko Violetta nikt więcej.Po kilkunastu minutach przyjechała.Znalazła płacząco przyjaciłókę w sypialni
-Vilu co się stało,coś z Jorge proszę odpowiedz-pytała Ferro
-Nie z Jorge jest ok.Tylko ja chyba jestem w ciąży rozumiesz chyba jestem w ciąży-powiedziała przez łzy sztynka
-To gratuluje powinnaś się cieszyć ,to dar od boga.Razem z Jorge bedziecie cudownymi rodzicami
-W innych okolicznościach bym się cieszyła,ale to niejest dziecko Jorge tylko Leona-powiedziala sztynka
-To znaczy przespałaś się z Leonem i nic mi niepowiedziałaś dobra nieważne musimy to potwierdzić pojadę do apteki kupię test ciążowy.To rozwieje nasze obawy-rzekła Ludmiła
Tak też zrobiła pojechała pod apteke kupiła co potrzeba po kwadransie wróciła do mieszkania Violetty z zawartością.Sztynka pod wielkim strachem wykonała go teraz tylko musieli poczekać 5minut.Te minuty ciągneły się jak wieczność bardzo długa wieczność.Nadeszła ta chwila by spojrzeć prawdzie w oczy niestety Castillo niemiała siły by sprawdzić czy zostanie mamą czy też nie.Po prosiła o to swoją przyjaciółkę by ta przekazała jej wiadomość
-Violetto jesteś w ciąży tak mi przykro ale ja ci wewszystkim pomogę,razem przezto przejdziemy.Zobaczysz będę najlepszą ciocią na świecie-powiedziała Ferro
-Nie,nie dlaczego za co mnie to spodkało,ja niemogę urodzić tego dziecka ono jest częścią Leona a ja niemogę -zaczeła płakać jak małe bezbronne dziecko
-Nie nawet tak niemów,ja ci we wszystkim pomogę.Razem wychowamy to maleństwo-mówiła Ludmi tuląc do siebie przyjaciólke.
Obie usłyszeli otwierające się drzwi do środka wszedł Jorge zauważył że Violetta płacze
-Kochanie co ci jest-zapytał się
-To ja bede obok a wy sobie porozmawiajcie-powiedziała Ludmi wychodząc z pokoju
-Co jest kochanie przecież mieśliśmy nie mieć przed sobą żadnych tajemnic-powiedział Ines podchodząc pod dziewczynę
-Jorge niewiem od czego zacząć-odpowiedziała
-Najlepiej odpoczątku-odparł
-Jak wyjechałam do Buenos tam zdarzyło się coś .Z podkałam dawnego przyjaciela Leona,zaczeliśmy się spotykać jako przyjaciele potem to przerodziło się w coś więcej.Przed przyjazdem tu przespałam się z nim a nadomiar to wydało owoc-mówiła przerażona Violetta
-Chcesz mi powiedzieć że mnie zdradziłaś przespałaś się z jakimś fagasem a teraz jesteś z nim w ciąży-krzyczał Jorge
-Przepraszam cię
-Ty mnie przepraszasz za co że się puszczałaś,to dlatego gdy wróciłaś byłaś taka zimna w stosunku do mnie.Violetta jesteś dziwką (przepraszam za to określenie)Jeszcze nosisz w brzuchu jego bękarta-wydzierał się
Podniósł dłoń uderzył ją z liścia tak że upadła na podłogę chciał wymierzyć następny cios ale wpadła do środka ludmiła była taka jak lwica.Kopneła go w krocze mówiąc przytym
-Jeszcze raz ją tkiesz a zapomnę że jestem kobietą i z kopię ci tyłek,jesteś zwykłym dupkiem cholernym damskim bokserem.Zawsze cię nietrawiłam bo byłeś burakiem a teraz to wszystko się potwierdziło.Wynoś się z tego domu -powiedziała Ludmiła zamykając drzwi
-Violuś wszystko wporzątku pokaż obejrzę to.Przynioseł spirytus zaleje ci rane bo z policzka leci ci krew-rzekła blondynka
-To nic dziekuje ci gdy by nie ty to nie wiem jak by to się skończyło.Rozumię go ja go zdradziłam-odpawiedziała Violetta
-To nieznaczy ze może cię uderzyć niema takiego prawa
Violetta podniosła się z podłogi otworzyła szafę wyjeła wszystkie ubrania byłego narzeczonego owtorzyła okno.Następnie przez nie wywaliła jego wszystkie rzeczy.Obie widziałay przez firanę jak ten miernota zbiera je po całym chodniku,trochę to poprawiło humor szatynce.Lecz bała się co dalej się stanie czy poradzi sobie z nową sytuacją.Musisz mu powiedzieć o dziecku ,on musi znać prawdę niemożesz go okłamywać.Leon jest cześćią tego dziecka i musi znać prawde-usłyszała słowa Ludmiły
-To jak mu mam powiedzieć "Cześć Leon jak ostatnią się przespaliśmy to wyszły problemy ,Zostaniesz ojcem"-powiedziała sarkastrycznie Violetta
-On musi się dowiedzieć a co powiesz maleństwu gdy zapyta o ojca,wiem że się obawiasz jak on zareaguje ale prawda i tak zawsze wyjdzie najaw.Co jeśli się dowie od obcych a ty nic mu niepowiesz.Pasujecie do siebie gdy was razem widziałam.To widziałam ten błysk w oku te tańczące iskierki jak patrzyłaś na niego.Ty go kochasz-powiedziała Ludmiła
Mineło kilka miesięcy......
Violetta wróciła do Buenos Ares w Nowym Yorku zamkneła rozdział swojego życia wiedziała że niedługo naświat urodzi się jej i Leona syn.Z nią przyjechała także Ludmiła otóż bardzo pokochała słoneczne Buenos.
Wychodzę na spacer powiedziała do domowników.
Violetta sparerowała alejkami parku,podzwiając budzącą się do życia naturę.Chociaż jest to dlaniej trudny okres wiosna przypominającą tragedie z przedlat.Ale życie przecież toczy sie dalej .Uwagę zwróciło jej ogromne kwitnące drzewo nigdy dotąt niewydało kwiatów.Podtym drzewem stała biała ławeczka ,postanowiła usiąść tylko na chwilę bu odpocząć.Wsłuchiwała się w piękno nodchodzącej wiosny.Usłyszała swoje imię Violetta!!
Spojrzała w stronę wypowiedzianych słów stał tam on niemogła wypowiedzieć słowa
-Dlaczego mi nie powiedziałaś,ze zostanę ojcem myślałaś że gdy mi nic niepowiesz to się niedowiem.Myliłaś się w twojej firmie wszyscy gadali że się spodziewasz dziecka-powiedział Leon
-Nie powiedziałam ci bo bałam się że gdy się dowiesz to bedziesz musiał być zemną z przymusu,aja tego niechce niechce być niekochaną-odparła Violetta
-Głupia jesteś Ja cię kocham mój ty głuptasku rozumiesz od samego początku gdy cię spodkałem zakochałem się w tobie jak wariat.Rozumiesz "Kocham cię"-powiedział Verdas
-Ja też cię kocham ,walczyłam z tym uczuciem myśląc że gdy otobie zapomnę to wszystko bedzie dobrze.Teraz wiem co to jest prawdziwa miłość i teraz jest tu przedemną-rzekła Violetta
Violetta i Leon pobrali się jakiś czas potem urodził im się synek Tony tworzą cudowną kochającą się rodzine.Ludmiła tez spodkała swoją miłość życia razem Federico są obecnie teraz w podróży poślubnej gdzieś na karaibach.
Kilka lat później.....
-Wiesz od śmierci rodziców zawsze nienawidziłam wiosnę,bo wtedy straciłam rodziców.I dopiero gdy ciebie spodkałam na swojej ponownej droge ją pokochałam na nowo-powiedziała sztynka
-Wiosna ,wiosna ach to ty .Ty nią jesteś kochanie bo jak to mówią wiosną się zakochujemy-rzekł sztyn
-Leon kochanie muszę coś ci powiedzieć-powiedziała Violetta siedząc pod kwitnącym drzwem
-Tak ,kochanie co takiego-odpowiedział Leon wodząc plcami po jej ramieniu
-Jestem w ciąży-powiedziała szatynka do swego męża
-Naprawde cudownie kochanie
Mamusiu pobaw się zemną krzyczał Tony
-Ja mogę być bo mamusia musi odpocząć a wiesz że bedziesz mieć siostrzyczkę-powiedział dumny Leon
-Super bedę starszym bratem -odpowiedział tony
Dziękuje ci mamo,dziękuje ci tato jestem szczęśliwa bardzo szcześliwa .
-Ej chłopaki mogę się zwami bawić krzykneła Violetta biegnąc w stronę męża i synka................
Chyba zwaliłam te czwartą cześć myślałam że wyjdzie mi to lepiej jest do niczego prawda
Niespodziankę dodam jutro bo już lece spać dziękuje wam że jestecie.Ale taż jestem smutna bo kilka dziewczyn z blogów które kocham odchodzą bardzo mnie to boli nic nieporadzę na to.Mam nadzieje że zmnienią zdanie i zostaną z nami.Pozdrawiam AGA VERDAS
Leon postanowił że pojedzie do jej domu,wszystko wyjaśniając może próbując ją prekonać.Niestety gdy dojechał na miejsce drzwi otworzyła mu zapłakana Olga.Wiedział że niezdąrzył ,że ona wyjechała,że już nigdy jej niezobaczy,niezasmakuje jej malinowych ust wszystkiego związanego z nią.Zrezygnowany szedł ulicą płakał jak małe dziecko każdy kto go spotkał uważał go za nieszcześliwego .Bo to była prawda ,a co mógł zrobić nic,najbardziej było mu żal że pozwolił jej odejść.Teraz dzieliły ich tysiące mil,kontynnent
Do apartmenty wszedł Jorge zauważył pozostawione bagaże udał się to ich sypialni,tam zastał śpiącą szatynke.Niebudząc jej przebrał się kładąc się obok niej.Przyglądał się jej bardzo mu brakowało jej.
Następnego ranka.....
Violetta się obudziła spojrzała na bok ujrzała śpiącego Jorge wiedziała że musi mu powiedzieć prawde ale się bała>Bała jak cholera ,jak on zareaguje,co zrobi.Wstała pocichódku tak by go niezbudzić nażuciła na siebie satynowy szlafrok.Poszła do kuchni tam nastawiła wodę do kubka wsypała kawę.Siadła podrugiej strony blatu patrząc się w jeden punkt,z amoku wyrwał ją dzwięk gwistka zalała wrzątkiem kawe.Upijała małymi łyczkami gorący napój.
Jorge chciał się przytulić do narzeczonej ,niestety dotkna tylko poduszkę.Poczuł zapach świeżą zaparzonej kawy udał się za tym zapachem do kuchni.Tam sidziała ona
-Dzień dobry kochanie,jak ci sie spało -zapytał
-Dobrze dom jak dom-powiedziała unikajac go wzrokowo
-Nic mi nieopowież z wycieczki,jak tam było coś robiła-pytał się Jorge
Dziewczynie zrobiło się słabo wiedziała że musi mu powiedzieć prawdę.Wiesz kochanie dobrze było ale przespałam się z moim dawnym znajomym.Nie,nie zrobie to inaczej-myślała sztynka
-Nic nie powież kochanie,Violetto -odparł Jorge
-Było okej,a teraz wybacz śpieszę się do biura-rzuciła Castillo
Jorge chciał ją pocałować ta przekręciła głowę w drugą strone
-Nie teraz śpieszę się-odparła
-Masz racje przepraszam cię -Jorga zdziwiło zachowanie Violetty nigdy tak się niezachowywała
Violetta rzuciła się wir pracy pracowała do puźna by unikać swego narzeczonego,wiedziała jednak że w końcu musi mu powiedzieć prawde
Jakiś czas potem..........
Szatynka obudziła się rano wstała z łóżka już miała iść gdy zrobiło jej się niedobrze.Szybciutko pobiegła do łazienki zaczeła wymiotować,czując się przytym bardzo niedobrze.Wstała chciała wziąść tabletkę na niestrawność w pierwszej chwili pomyślała.Uwagę zwróciło jej niebieskie pudełeczko
-O mój Boże!!!! to niemożliwe,nie to niemoże być prawda-powiedziała Violetta
Osuwając się na podłogę zaczeła płakać bo okres jej się spóźnia dwa tygodnie,wcześniej niezwracała uwagi bo była zajęta pracą
-Nie mogę być w ciąży!.To nie możliwe
postanowiła że zadzwoni do swej przyjaciółki
-Ludmiła,prosze przyjeć do mojego mieszkania-powiedziała Castillo
-Violu coś się stało,dlaczego płaczesz,Już jadę do ciebie-odparła
Ludmiła przyjechała do swojej przyjaciółki była pewna że coś się stało.Teraz liczyła się tylko Violetta nikt więcej.Po kilkunastu minutach przyjechała.Znalazła płacząco przyjaciłókę w sypialni
-Vilu co się stało,coś z Jorge proszę odpowiedz-pytała Ferro
-Nie z Jorge jest ok.Tylko ja chyba jestem w ciąży rozumiesz chyba jestem w ciąży-powiedziała przez łzy sztynka
-To gratuluje powinnaś się cieszyć ,to dar od boga.Razem z Jorge bedziecie cudownymi rodzicami
-W innych okolicznościach bym się cieszyła,ale to niejest dziecko Jorge tylko Leona-powiedziala sztynka
-To znaczy przespałaś się z Leonem i nic mi niepowiedziałaś dobra nieważne musimy to potwierdzić pojadę do apteki kupię test ciążowy.To rozwieje nasze obawy-rzekła Ludmiła
Tak też zrobiła pojechała pod apteke kupiła co potrzeba po kwadransie wróciła do mieszkania Violetty z zawartością.Sztynka pod wielkim strachem wykonała go teraz tylko musieli poczekać 5minut.Te minuty ciągneły się jak wieczność bardzo długa wieczność.Nadeszła ta chwila by spojrzeć prawdzie w oczy niestety Castillo niemiała siły by sprawdzić czy zostanie mamą czy też nie.Po prosiła o to swoją przyjaciółkę by ta przekazała jej wiadomość
-Violetto jesteś w ciąży tak mi przykro ale ja ci wewszystkim pomogę,razem przezto przejdziemy.Zobaczysz będę najlepszą ciocią na świecie-powiedziała Ferro
-Nie,nie dlaczego za co mnie to spodkało,ja niemogę urodzić tego dziecka ono jest częścią Leona a ja niemogę -zaczeła płakać jak małe bezbronne dziecko
-Nie nawet tak niemów,ja ci we wszystkim pomogę.Razem wychowamy to maleństwo-mówiła Ludmi tuląc do siebie przyjaciólke.
Obie usłyszeli otwierające się drzwi do środka wszedł Jorge zauważył że Violetta płacze
-Kochanie co ci jest-zapytał się
-To ja bede obok a wy sobie porozmawiajcie-powiedziała Ludmi wychodząc z pokoju
-Co jest kochanie przecież mieśliśmy nie mieć przed sobą żadnych tajemnic-powiedział Ines podchodząc pod dziewczynę
-Jorge niewiem od czego zacząć-odpowiedziała
-Najlepiej odpoczątku-odparł
-Jak wyjechałam do Buenos tam zdarzyło się coś .Z podkałam dawnego przyjaciela Leona,zaczeliśmy się spotykać jako przyjaciele potem to przerodziło się w coś więcej.Przed przyjazdem tu przespałam się z nim a nadomiar to wydało owoc-mówiła przerażona Violetta
-Chcesz mi powiedzieć że mnie zdradziłaś przespałaś się z jakimś fagasem a teraz jesteś z nim w ciąży-krzyczał Jorge
-Przepraszam cię
-Ty mnie przepraszasz za co że się puszczałaś,to dlatego gdy wróciłaś byłaś taka zimna w stosunku do mnie.Violetta jesteś dziwką (przepraszam za to określenie)Jeszcze nosisz w brzuchu jego bękarta-wydzierał się
Podniósł dłoń uderzył ją z liścia tak że upadła na podłogę chciał wymierzyć następny cios ale wpadła do środka ludmiła była taka jak lwica.Kopneła go w krocze mówiąc przytym
-Jeszcze raz ją tkiesz a zapomnę że jestem kobietą i z kopię ci tyłek,jesteś zwykłym dupkiem cholernym damskim bokserem.Zawsze cię nietrawiłam bo byłeś burakiem a teraz to wszystko się potwierdziło.Wynoś się z tego domu -powiedziała Ludmiła zamykając drzwi
-Violuś wszystko wporzątku pokaż obejrzę to.Przynioseł spirytus zaleje ci rane bo z policzka leci ci krew-rzekła blondynka
-To nic dziekuje ci gdy by nie ty to nie wiem jak by to się skończyło.Rozumię go ja go zdradziłam-odpawiedziała Violetta
-To nieznaczy ze może cię uderzyć niema takiego prawa
Violetta podniosła się z podłogi otworzyła szafę wyjeła wszystkie ubrania byłego narzeczonego owtorzyła okno.Następnie przez nie wywaliła jego wszystkie rzeczy.Obie widziałay przez firanę jak ten miernota zbiera je po całym chodniku,trochę to poprawiło humor szatynce.Lecz bała się co dalej się stanie czy poradzi sobie z nową sytuacją.Musisz mu powiedzieć o dziecku ,on musi znać prawdę niemożesz go okłamywać.Leon jest cześćią tego dziecka i musi znać prawde-usłyszała słowa Ludmiły
-To jak mu mam powiedzieć "Cześć Leon jak ostatnią się przespaliśmy to wyszły problemy ,Zostaniesz ojcem"-powiedziała sarkastrycznie Violetta
-On musi się dowiedzieć a co powiesz maleństwu gdy zapyta o ojca,wiem że się obawiasz jak on zareaguje ale prawda i tak zawsze wyjdzie najaw.Co jeśli się dowie od obcych a ty nic mu niepowiesz.Pasujecie do siebie gdy was razem widziałam.To widziałam ten błysk w oku te tańczące iskierki jak patrzyłaś na niego.Ty go kochasz-powiedziała Ludmiła
Mineło kilka miesięcy......
Violetta wróciła do Buenos Ares w Nowym Yorku zamkneła rozdział swojego życia wiedziała że niedługo naświat urodzi się jej i Leona syn.Z nią przyjechała także Ludmiła otóż bardzo pokochała słoneczne Buenos.
Wychodzę na spacer powiedziała do domowników.
Violetta sparerowała alejkami parku,podzwiając budzącą się do życia naturę.Chociaż jest to dlaniej trudny okres wiosna przypominającą tragedie z przedlat.Ale życie przecież toczy sie dalej .Uwagę zwróciło jej ogromne kwitnące drzewo nigdy dotąt niewydało kwiatów.Podtym drzewem stała biała ławeczka ,postanowiła usiąść tylko na chwilę bu odpocząć.Wsłuchiwała się w piękno nodchodzącej wiosny.Usłyszała swoje imię Violetta!!
Spojrzała w stronę wypowiedzianych słów stał tam on niemogła wypowiedzieć słowa
-Dlaczego mi nie powiedziałaś,ze zostanę ojcem myślałaś że gdy mi nic niepowiesz to się niedowiem.Myliłaś się w twojej firmie wszyscy gadali że się spodziewasz dziecka-powiedział Leon
-Nie powiedziałam ci bo bałam się że gdy się dowiesz to bedziesz musiał być zemną z przymusu,aja tego niechce niechce być niekochaną-odparła Violetta
-Głupia jesteś Ja cię kocham mój ty głuptasku rozumiesz od samego początku gdy cię spodkałem zakochałem się w tobie jak wariat.Rozumiesz "Kocham cię"-powiedział Verdas
-Ja też cię kocham ,walczyłam z tym uczuciem myśląc że gdy otobie zapomnę to wszystko bedzie dobrze.Teraz wiem co to jest prawdziwa miłość i teraz jest tu przedemną-rzekła Violetta
Violetta i Leon pobrali się jakiś czas potem urodził im się synek Tony tworzą cudowną kochającą się rodzine.Ludmiła tez spodkała swoją miłość życia razem Federico są obecnie teraz w podróży poślubnej gdzieś na karaibach.
Kilka lat później.....
-Wiesz od śmierci rodziców zawsze nienawidziłam wiosnę,bo wtedy straciłam rodziców.I dopiero gdy ciebie spodkałam na swojej ponownej droge ją pokochałam na nowo-powiedziała sztynka
-Wiosna ,wiosna ach to ty .Ty nią jesteś kochanie bo jak to mówią wiosną się zakochujemy-rzekł sztyn
-Leon kochanie muszę coś ci powiedzieć-powiedziała Violetta siedząc pod kwitnącym drzwem
-Tak ,kochanie co takiego-odpowiedział Leon wodząc plcami po jej ramieniu
-Jestem w ciąży-powiedziała szatynka do swego męża
-Naprawde cudownie kochanie
Mamusiu pobaw się zemną krzyczał Tony
-Ja mogę być bo mamusia musi odpocząć a wiesz że bedziesz mieć siostrzyczkę-powiedział dumny Leon
-Super bedę starszym bratem -odpowiedział tony
Dziękuje ci mamo,dziękuje ci tato jestem szczęśliwa bardzo szcześliwa .
-Ej chłopaki mogę się zwami bawić krzykneła Violetta biegnąc w stronę męża i synka................
Chyba zwaliłam te czwartą cześć myślałam że wyjdzie mi to lepiej jest do niczego prawda
Niespodziankę dodam jutro bo już lece spać dziękuje wam że jestecie.Ale taż jestem smutna bo kilka dziewczyn z blogów które kocham odchodzą bardzo mnie to boli nic nieporadzę na to.Mam nadzieje że zmnienią zdanie i zostaną z nami.Pozdrawiam AGA VERDAS
Rozdział31-Witajcie na świecie
Maxi wzioł Violette na ręce ,udając się do opuszczonej szopy.
*Violetta*
-Maxi ja niechcę tu rodzić,ja chce do szpitala.To miało być inaczej to zawcześnie.Proszę dzwoń do Leona!
Aaaa Boli zabije go"ścisneła Maxiego za rękę"
*Maxi*
-Viola odychaj chyba to tak się robi,już dzwonię.Tylko puść moją rękę bo trochę za bardzo ściskasz
Maxi wybrał numer Leona
-Abonet czasowo niedostępny-usłyszał po drugiej strony
-Nie ma zasięgu-powiedział Ponte
-Tatooo.Wyjdź z stąd Maxi ,nie nie prosze zostanń-powiedziała pochwili szatyka
-Nigdzie niepujdę będę tu stobą,razem przejdziemy przez to jakoś(chyba)-powiedział Ponte
Przyjaciel udał się do samochodu ,po apteczkę i jakieś ręczniki całe szczęście miał to wszystko w samochodzie.Następnie rozpalił w piecu(taka polowa kuchnia dla peonów)żeby zagotować wodę gorącą.
Ciągle próbował dodzwonić się do Leona,widocznie Verdas był poza siecią
*Violetta*
-Dzwoniłeś do Marco,on jest razem z leonem może odbierze,spróbuj
*Maxi*
-Wybrałem numer Travaliego
-Halao Marco?
-Maxi,Czy coś się stało-powiedział Marco
-Tak niemogę się zkontaktować z Leonem,Bo ona zaczeła-mówił Ponte
-Kto okogo się rozchodzi,mów jaśniej-pytał się Marco
-O violettę ona zaczeła rodzić-rzekł Maxi
-Co przecież jeszczę dwa miesiące ,to niemożliwe .Jestecie w szpitalu już
-Nie za misatem można tak powiedzieć że wszczerym polu.-odparł Maximiliano
*Leon*
-Już niedługo zobaczę się z moją żoną,tylko jeszcze załatwię z Marco jedno sprawę i wracamy.Marco biegł w moją stronę chyba coś się stało.Marco co jest
*Marco*
-Leon dzwonił do ciebie Maxi,niemógł się dodwonić do ciebie .Bo Violetta
-Co z moją żoną,mów czym prędzej-rzekł Leon
-Zaczeło się ,ona rodzi jest z nią Maxi.Tylko jest mały problem -odprał brunet
-Jaki problem,są w szpitalu tak
-Nie są poza miastem ,złapali gumę i niezdłają dojechać do szpitala.-mówił Marco
*Leon*
-Co teraz mam zrobić,smochodem za długu myśl Verdas szybko bo twoja Viola cię potrzebuje.Wiem Marco muszę wziąć helikopter.Ty tu zostań i wszystko załatwisz a ja lece.Bo moje dzieci się właśnie rodzą
-Ale Leon,poczekaj -krzyczał Marco.
Leon udał się do helikoptra ,oczywiście Marco musiał wszystko załawić płacąc włśćcielowi owej maszyny.Bo ten chciał dzwonić po policje.Dopiero gdy Traviali mu wszystko ,opowiedział to się nawet rozpłakał.Bo który ojciec niechciał być przy narodzinach własnego dziecka,sorry poprawka "Dzieci".
Leon połączył się z Maxim
*Maxi*
-Jestem z Violettą wszystko jest już gotowe by odebrać poród.Zadzwoniłem do lekarza który prowadził ciąże mojej przyjaciółki.On będzie mi podpowiadać,co mam robic.Bo ja nigdy nieodbierałem porodów.Oboje usłyszeliśmy dzwięk,mojej kom odebrała
*Violetta*
-Odebrałam,pochwili usłyszałam głos mojego męża
-Leon,kochanie gdzie jesteś ja zaczełam zaczełam rodzić.To jeszcze nie czas,aaaaa boli-krzykneła
-Kochanie już lece do ciebie ,wszystko się ułoży zobaczysz.Tylko się niedenerwuj odychaj-mówił szatyn
-Jak ja mam być spokojna,jak cię tu niema a ja zamiast być w szpitalu wylądowała na jakimś zadupiu-odpowiedziała rodząca
-Kochanie daj mi Maxiego
*Leon*
-Maxi słuchaj ja za jakieś 5minut może wcześniej,policz co ile minut ma skurcze moja żona.Mam nadzieje że niezaglądałeś tam nadół
*Maxi*
-Skurcze ma co 10minut i trwają około3 minut,nie coś ty Leon chcesz bym zemdlał albo coś podobnego.Pośpież się bo maluchom się śpieszy na świat.Vilu Leon już tu niedługo będzie musisz tylko wytrzymać
-Aty myślisz że tego nie robię,może się zamienisz ze mną miejscem.
Po 5minutach .....
Leon wylądował obok tej szopy pędem wpadł do środka gdzie Maxi wycierał z czoła Violetty pot
*Leon*
-Kochanie już jestem przy tobie,Maxi musisz mi pomóc odebrać poród.Niezdążym przed przyjazdem karetki
-Co mam robić-odparł Ponte
-Naszykuj ręczniki,gorącą wode i apteczkę-rzekł przyszły tata
*Violetta*
-Leon ja już niedam rady proszę pomóż mi ,już niemogę niemam śły.
*Leon*
-Kochanie nie podawaj się(leon zajrzał pod koc)Maxi przejdz za Violettą a ty kochanie jak poczujesz ślny skurcz przyj
-Dobrze ,skurcz aaaaaa-krzyczała Violetta
-Przyj kochnie ,widzę już główkę,jeszcze raz-powiedział Leon
-AAAA już niedam rady-odpowiedziała
Usłyszeli krzyk malenikiej istotki pierwszy urodził im się syn
-Kochanie to chłopiec,mamy synka ,Maxi podaj ręcznik-powiedział przeszczęśliwy tatuś
-Zaraz zemdleje,słabo mi-odparł Ponte
-Tylko mi tu niemdlej ,Maximiliano Ponte bo ci głowę urwę-powiedziała Szatynka
*Violetta *
-Daj mi go chce go zobaczyć,moje kochane maleństwo.Podałam małego Maxiemu teraz przyszła pora na siostrzyczkę bądź braciszka.
-Ostatni raz kochanie,zaraz przywitasz świat-powiedział Verdas
Po trzech minutach na świecie pojawiła się dziewczynka była podobna do swej pięknej mamusi.Leon wraz z Violetta trzymali swoje pociechy.Maxi na widok nich rozpłakał się z szczęścia
*Maxi*
-Cud natury,takie kruszynki i ja byłem przy narodzinach cała kompletna rodzina
*Violetta*
-Kochanie mam już imiona dla dzieci.Dla chłopca Maximiliano na cześć wujka Maxiego ,a dla dziewczynki Maria
*Leon*
-Bardzo mi się podobaja ,Witajcie na świecie Maxi i Mario moje słodkie maleństwa.To nasza zasługa kochanie ,Kocham cię i dziękuje że uszczęśliwiłaś mnie najszczęśliwszym mężczyzną na świecie
Pochwili przyjechała karetka zabierając Violettę z dziecimi do szpitala by sprawdzić czy wszystko jest wporzątku .Leon z Maxim polecieli helikopterem do szpitala
No i mamy narodziny Maxiego i Mari
*Violetta*
-Maxi ja niechcę tu rodzić,ja chce do szpitala.To miało być inaczej to zawcześnie.Proszę dzwoń do Leona!
Aaaa Boli zabije go"ścisneła Maxiego za rękę"
*Maxi*
-Viola odychaj chyba to tak się robi,już dzwonię.Tylko puść moją rękę bo trochę za bardzo ściskasz
Maxi wybrał numer Leona
-Abonet czasowo niedostępny-usłyszał po drugiej strony
-Nie ma zasięgu-powiedział Ponte
-Tatooo.Wyjdź z stąd Maxi ,nie nie prosze zostanń-powiedziała pochwili szatyka
-Nigdzie niepujdę będę tu stobą,razem przejdziemy przez to jakoś(chyba)-powiedział Ponte
Przyjaciel udał się do samochodu ,po apteczkę i jakieś ręczniki całe szczęście miał to wszystko w samochodzie.Następnie rozpalił w piecu(taka polowa kuchnia dla peonów)żeby zagotować wodę gorącą.
Ciągle próbował dodzwonić się do Leona,widocznie Verdas był poza siecią
*Violetta*
-Dzwoniłeś do Marco,on jest razem z leonem może odbierze,spróbuj
*Maxi*
-Wybrałem numer Travaliego
-Halao Marco?
-Maxi,Czy coś się stało-powiedział Marco
-Tak niemogę się zkontaktować z Leonem,Bo ona zaczeła-mówił Ponte
-Kto okogo się rozchodzi,mów jaśniej-pytał się Marco
-O violettę ona zaczeła rodzić-rzekł Maxi
-Co przecież jeszczę dwa miesiące ,to niemożliwe .Jestecie w szpitalu już
-Nie za misatem można tak powiedzieć że wszczerym polu.-odparł Maximiliano
*Leon*
-Już niedługo zobaczę się z moją żoną,tylko jeszcze załatwię z Marco jedno sprawę i wracamy.Marco biegł w moją stronę chyba coś się stało.Marco co jest
*Marco*
-Leon dzwonił do ciebie Maxi,niemógł się dodwonić do ciebie .Bo Violetta
-Co z moją żoną,mów czym prędzej-rzekł Leon
-Zaczeło się ,ona rodzi jest z nią Maxi.Tylko jest mały problem -odprał brunet
-Jaki problem,są w szpitalu tak
-Nie są poza miastem ,złapali gumę i niezdłają dojechać do szpitala.-mówił Marco
*Leon*
-Co teraz mam zrobić,smochodem za długu myśl Verdas szybko bo twoja Viola cię potrzebuje.Wiem Marco muszę wziąć helikopter.Ty tu zostań i wszystko załatwisz a ja lece.Bo moje dzieci się właśnie rodzą
-Ale Leon,poczekaj -krzyczał Marco.
Leon udał się do helikoptra ,oczywiście Marco musiał wszystko załawić płacąc włśćcielowi owej maszyny.Bo ten chciał dzwonić po policje.Dopiero gdy Traviali mu wszystko ,opowiedział to się nawet rozpłakał.Bo który ojciec niechciał być przy narodzinach własnego dziecka,sorry poprawka "Dzieci".
Leon połączył się z Maxim
*Maxi*
-Jestem z Violettą wszystko jest już gotowe by odebrać poród.Zadzwoniłem do lekarza który prowadził ciąże mojej przyjaciółki.On będzie mi podpowiadać,co mam robic.Bo ja nigdy nieodbierałem porodów.Oboje usłyszeliśmy dzwięk,mojej kom odebrała
*Violetta*
-Odebrałam,pochwili usłyszałam głos mojego męża
-Leon,kochanie gdzie jesteś ja zaczełam zaczełam rodzić.To jeszcze nie czas,aaaaa boli-krzykneła
-Kochanie już lece do ciebie ,wszystko się ułoży zobaczysz.Tylko się niedenerwuj odychaj-mówił szatyn
-Jak ja mam być spokojna,jak cię tu niema a ja zamiast być w szpitalu wylądowała na jakimś zadupiu-odpowiedziała rodząca
-Kochanie daj mi Maxiego
*Leon*
-Maxi słuchaj ja za jakieś 5minut może wcześniej,policz co ile minut ma skurcze moja żona.Mam nadzieje że niezaglądałeś tam nadół
*Maxi*
-Skurcze ma co 10minut i trwają około3 minut,nie coś ty Leon chcesz bym zemdlał albo coś podobnego.Pośpież się bo maluchom się śpieszy na świat.Vilu Leon już tu niedługo będzie musisz tylko wytrzymać
-Aty myślisz że tego nie robię,może się zamienisz ze mną miejscem.
Po 5minutach .....
Leon wylądował obok tej szopy pędem wpadł do środka gdzie Maxi wycierał z czoła Violetty pot
*Leon*
-Kochanie już jestem przy tobie,Maxi musisz mi pomóc odebrać poród.Niezdążym przed przyjazdem karetki
-Co mam robić-odparł Ponte
-Naszykuj ręczniki,gorącą wode i apteczkę-rzekł przyszły tata
*Violetta*
-Leon ja już niedam rady proszę pomóż mi ,już niemogę niemam śły.
*Leon*
-Kochanie nie podawaj się(leon zajrzał pod koc)Maxi przejdz za Violettą a ty kochanie jak poczujesz ślny skurcz przyj
-Dobrze ,skurcz aaaaaa-krzyczała Violetta
-Przyj kochnie ,widzę już główkę,jeszcze raz-powiedział Leon
-AAAA już niedam rady-odpowiedziała
Usłyszeli krzyk malenikiej istotki pierwszy urodził im się syn
-Kochanie to chłopiec,mamy synka ,Maxi podaj ręcznik-powiedział przeszczęśliwy tatuś
-Zaraz zemdleje,słabo mi-odparł Ponte
-Tylko mi tu niemdlej ,Maximiliano Ponte bo ci głowę urwę-powiedziała Szatynka
*Violetta *
-Daj mi go chce go zobaczyć,moje kochane maleństwo.Podałam małego Maxiemu teraz przyszła pora na siostrzyczkę bądź braciszka.
-Ostatni raz kochanie,zaraz przywitasz świat-powiedział Verdas
Po trzech minutach na świecie pojawiła się dziewczynka była podobna do swej pięknej mamusi.Leon wraz z Violetta trzymali swoje pociechy.Maxi na widok nich rozpłakał się z szczęścia
*Maxi*
-Cud natury,takie kruszynki i ja byłem przy narodzinach cała kompletna rodzina
*Violetta*
-Kochanie mam już imiona dla dzieci.Dla chłopca Maximiliano na cześć wujka Maxiego ,a dla dziewczynki Maria
*Leon*
-Bardzo mi się podobaja ,Witajcie na świecie Maxi i Mario moje słodkie maleństwa.To nasza zasługa kochanie ,Kocham cię i dziękuje że uszczęśliwiłaś mnie najszczęśliwszym mężczyzną na świecie
Pochwili przyjechała karetka zabierając Violettę z dziecimi do szpitala by sprawdzić czy wszystko jest wporzątku .Leon z Maxim polecieli helikopterem do szpitala
No i mamy narodziny Maxiego i Mari
Co chcecie Dziś AGA jest happy
1 Rozdział31 o porodzie Violetty,Maxim i Leonem
2Część 4 one shota Wiosna ,Wiosna ach to ty
3 Jajko niespodzianke (wielkanocne opowiadanie,miniaturka,one part)
A tak z drugiej strony czy zostaliście już oblani wodą na szczęście.
Ja tak ,i nawet dostałam śniadanie do łóżeczka od mojego kochanego.Mam dzisiaj dużo czasu to napiszę,bo zostaje w domu.
Czekam na wasze komentarze bardzo miło jak piszecie.
2Część 4 one shota Wiosna ,Wiosna ach to ty
3 Jajko niespodzianke (wielkanocne opowiadanie,miniaturka,one part)
A tak z drugiej strony czy zostaliście już oblani wodą na szczęście.
Ja tak ,i nawet dostałam śniadanie do łóżeczka od mojego kochanego.Mam dzisiaj dużo czasu to napiszę,bo zostaje w domu.
Czekam na wasze komentarze bardzo miło jak piszecie.
niedziela, 20 kwietnia 2014
One Shot Wiosna,wiosna ach to ty part3
Leon niemógł oderwać wzroku od Violetty wyglądała jak anioł który zszedł z piedestalu pocałował sztynkę w policzek mówiąc
-pięknie wyglądasz
-Dziękuje ty też Leonie,twarzowo ci w garniturze-powiedziała Castillo
Oboje wyszli z domu Violetty,szatynka trzymała Verdasa pod ręke.Leon jako dżentelmen otworzył drzwi samochodu.Po jakiś czasie dojechali do resturacji Amaro,tam już czekał na nich stolik.W oddali słychać było delikatną muzykę stół był przepiękie nakryty .Rozmowa była bardzo luzina nieprzejmowali się niczym i nikim.Violetta patrzyła na Verdas jak się śmieje ,czuła się bardzo bezpiecznie.Gdy spędzała czas u boku Jorge tego nieczuła.W pewnym momecie Leon wstał od stolika podszedł do sztynki
-Czy mogę prości do tańca-powiedział szatyn
-Ależ oczywiście z więlką ochotą z tobą zatańcze-odpowiedziała Violetta
Zaczeli wirować na sali,dziewczyna wtuliła się w ramiona szatnyna czuła jego woń perfum.Wszystko nagle przestało istnieć tak jak by czas staną w miejscu.Leon obkręcił wokół siebie Violette ich oczy spodkały się na przeciwko sobie usta dzieliły ich tylko milmetry.Prawie się pocałowali gdyby nie telefon Castillo
-Leon przepraszam,muszę odebrać to ważny telefon-powiedziała dziewczyna
Rozmowa telefoniczna....
-Natalio dziekuje że przypomniałaś mi o jutrzejszym spodkaniu.Przesilij mi to na emalia
-Dobrze Violetto już wysłam -powiedziała Natalia
Violetta wróciła do stolika uśmiechneła się do szatyna
-przepraszam długo czekałeś,musiałam odebrać-tłumaczyła się sztynka
-Nic nieszkodzi wiem interesy,sam nieraz mam ważne telefony-rzekł leon
Wieczór minął im bardzo szybko w miłej atmorsferze,przed wejściem do domu Castillo Leon pocałował w policzek szatynkę mówiąc dobranoc
*Leon*
-Violetta chyba jest moją miłością ,gdy ją widzę czuje że żyje.
*Violetta*
-Ta kolacja była bardzo udana,Leon jest taki przystojny.Nie!Viola ty masz narzeczonego,niewolno ci nawet spojrzeć na innego mężczyzne.Jorge mnie kocha.To dlaczego myślę o Leonie
Sztynka położyła chwilę potem odpłyneła do krainy morfeusza.
Następnego ranka do pokoju Violetty wparowała Ludmiła,bardzo ciekawiło jak udała się kolacja.
*Ludmi*
-No moja droga opowiadaj tylko wszystko ze szczegółami.Mam nadziej że jeszcze się umówiliście na następną randke.
*Violetta*
-No co ci mam mówić,było cudownie miło spędziliśmy wieczór.Nic pozatym Ludmiła ja jestem z Jorge a Leon to..to przyjaciel.A teraz wybacz muszę się zbierać bo podpisujemy umowę.I muszę być gotowa
-A siniadanie przecież niemożesz wyjść bez jedzenia.Violu zasłabniesz-powiedziała przyjaciółka
-Zjem w biurze ,narazie Ludmi widzimy się po południu-żuciła Violetta wychodząc z domu
-A moja kruszynka to gdzie śniadanie na nią czeka -zapytała Olga
-Wyszła już-odpowiedziała Ferro
Violetta śpieszyła się do biurowca ,gdzie zostaną podpiszę umowe z inwestorem.W środku każdy patrzył w stronę dziewczyny bo niby jest prezesem ale do tej,wszystko było załatwiane przez wspłópracowników .Pewnym krokiem weszła do swego gabinetu,tam usiadła ze biurkiem odwróciła się w stronę szyby.Zachwycała się pięknym widokiem.Niezauważyła jak się odwierają drzwi do środka weszedł postawny mężczyzna
*Leon*
-Przepraszam ,halo jest tu ktoś?
*Violetta*
-Nie to niemożliwe ten głos należy tylko do jednej osoby.Odwróciłam się tak to prawda przedemną stał on Leon Verdas
-Violetta co ty tu robisz?-zapytał Leon
-Pracuje,jestem tak jakby prezesem tego całego biurowca.Tylko zarządzam ją przez internet-powiedziała Castillo
-A ciebie co tutaj sprowadza -zapytała szatynka
-Będziemy razem pracować.Przepraszam niepowiedziałem ci prawdy-zasmucił się chłopak
Violetta trochę czuła się oszukana przez Leona,ale zdrugiej strony to tak Leon naprawde niewiedział że Violetta jest prezesem.Od tego czasu oboje spędzali dużo czasu ze sobą,połączyła ich praca.Niedługo Violetta miała wracać do Nowego Yorku coraz bardziej tęskniła za Leonem .Tak ta dwójka bardzo się do siebie zbliżyli.Szatynka przechodziła przez park ujrzała w oddali ławeczke pod kwitnącym drzewem.Podeszła i usiadła nagle ktoś zakrył jej oczy
-Zgadnij kto to?-usłyszała
-Leon,co ty tu robisz?
-Zabieram cię dzisiaj do mojego domku nad jeziorem teraz.Przyda nam się trochę relaksu-powiedział szatyn
Zadzwoniła tylko do swej przyjaciółki,że wyjeżdża z Leonem poza miasto.Ludmiła bardzo się ucieszyła z wiadomości od swej przzyjaciółki.Teraz widziała w oczach Violetty miłość do Leona a nie co do Jorga,może go kochała.Ale raczej z przyzwyczajenia.
Po 3godzinach dojechali na miejsce,brązokiej szatynce bardzo się spodobało tu.Wszędzie dołokoła było pełno zieleni,łąk i skoszonego siana.Nad jeziorem był drewniany domek który odziedziczył po rodzicach.Zawsze kiedy chciał oderwać się od miejskiego zgiełku,przyjerzdżał tu by odpocząć i zrelaksować się.Rozpakowali się dziewczyna wyszła z domu ,postanowiła się przejść brzegiem jeziora.Na tafli wody odbijał się zachód słońca,pierwszy raz go wdzi.Dziś nie jest niejest kobietą sukcesu tylko zwykłą wolną dziewczyną,która wie czego chce.Z drugiej stony wolnym krokiem szedł w jej kierunku,na jego widok zrobiło jej się cieplej na sercu.Pierwszy się odezwał Verdas
-I jak podoba ci się tu
-Bardzo berek -Violetta zaczeła uciekać przed Leonem.
Mężczyzna gonił ją po plaży ,niechcący Violetta się podkneła a szatyn upadł zanią.Wyglądało to tak że Violetta leżała na Leonie nastała cisza.Patrzyali sobie głeboko w oczy.Leon pocałował ją ta odała mu pocałunek.Jego dłonie powędrowały na biodra szatynki,nieprzestjąc sie całując zaczeli zrzucać zsiebie garderobę.Po chwili byli już całkiem nadzy Violetta w plotła we włosy Leona swe delikatne palce.Zaczeli się kochać namiętnie,dziko bezograniczeń ,było słychać jęki Violi.Może to był zwykły seks lecz nie dla tej pary było to coś więcej niż możemy sobie wyobrazić.Przenieśli się do domku ,kochali się na stole ,pod prysznicem.Strumienie wody spływały po ich nagich ciałach.Zmęczeni zasneli w swych objęciach .
Na zajutrz...
Verdas obudził się pierwszy,pocichódku wyszedł z pod kordły założły na siebie spodnie i koszulkę.Udał się w kierunku kuchni.Zaczął przygotowywać śniadanie dla Violetty.Zrobił pyszne tosty z dżemem,świeżo wyciśnięty sok z pomarańczy.Wszystko ułożył na tacy jeszcze malutki dodatek różę czerwoną.Tak z przyszykowanym śniadaniem wrócił do śpiącej Violetty.Podszedł pod śpiącą dziewczynę różą zaczął głaskać ją po aksamitnym policzku szepcząc do ucha Kocham cię
Violetta zaczeła otwierać powieki,na jej twarzy zagościł uśmiech.Bo piewszy raz ktoś przynosi jej śniadanie zrobione z miłość.
*Violetta*
-To wszystko dla mnie dziękuje ci jesteś wspaniały-pocałowała go
*Leon*
-Jeśteś mą miłością, moją namiętnością nigdy nie zostawię cię
I będe kochał w nocy będe kochał w dzień,jesteś moim słodkim snem
I choćby źle się działo,w nocy grzmiało ja zawszę będe tulił cię
Szatynka nate wypowiedziane słowa w tuliła się w tors Verdasa spojrzała na palec u ręki .Tam był pierścionek od Jorge.Zaczeła płakac bo wiedziała że zdradziła swojego narzeczonego ,czuła się podle nieczysto.leon zauważył spływające po policzku słone łzy
*Violetta*
-Leon to co wczorajszej nocy wydarzyło się między nami nigdy niepowinno się,wydarzyć.Jestem zaręczona za miesiąc wychodzę za mąż.Wiem to jest moja wina bo ci pozwoliłam się do mnie zbliżyć.Pozwoliłam ci się we mnie zakochać.Proszę wybacz mi
*Leon*
-Niemów tak, wczorajsza noc,twoje pocałunki mówią inaczej .To co się wydarzyło po międzynami to było i jest cudowne.Za co mam ci wybaczyć że cię pokochałem jak warita.Że jak powież słowo pojade na koniec świta.Odejź zostaw mie -trzasną drzwiami
-Leon proszę
Violetta opuściła dom Leona zadzwoniła po swego kierowce,całą droge płakała czuła jak ktoś wyrwał jej kawałek serca.Czuła że traci coś bardzo ważnego że coś w niej umarło.Wbiegła do domu tam w tuliła się w ramię swej przyjaciółki.
-Ludmi straciłam go,okłamałam ,wykorzystałam ich obu.Niepotrzebnie tu przyjerzdżaliśmy proszę wracajmy do Nowego Yorku.Ludmiła-płakała szatynka
Ludmiła pocieszała swoją przyjaciółkę serce jej pękało na widok jej przyjaciółki.
Dobrze już dobrze jszcze dzisiaj wyltujemy do stanów,tylko już niepłacz kochanie będzie dobrze wrócimy do N.Y za miesiąc bierzesz ślub-mówiła Ludmiła
-Ślubu ,jakiego ślubu.Żadnego niebędzie bo ja go zdradziłam z Leonem -powiedziała przez łzy Violetta
Po dwóch godzinach Violetta i Ludmiła była już w prywatnym samolocie.Gdy widziała odalające się Busnos Ares przypomniała sobie wszystkie spędzone chwile z Leonem
*Leon*
-Życie jest do dupy,nic niema sensu dlaczego musiałem się w niej zakochać.Ty głupi myślałeś że ona na ciebie spojrzy.Verdas wszystko spierzyłeś straciłeś dziewczynę,i pprzyjaciółke.Spojrzałem w górę zmróżyłem oczy.Zaczeły mi się przypominać wszystkie spędzone chwilę z moją Violettą ,moją.Ona jest tylko moja .Będe walczył onią
Mamy trzecią część chyba napiszę 4 bo chce trochę rozwinąć wątek pomiedzy Violetta-Leon-Jorge.Mam adzieje że się podoba .Jeżeli nie to wybaczcie mi to czekam na wasze opinie AGA VERDAS
-pięknie wyglądasz
-Dziękuje ty też Leonie,twarzowo ci w garniturze-powiedziała Castillo
Oboje wyszli z domu Violetty,szatynka trzymała Verdasa pod ręke.Leon jako dżentelmen otworzył drzwi samochodu.Po jakiś czasie dojechali do resturacji Amaro,tam już czekał na nich stolik.W oddali słychać było delikatną muzykę stół był przepiękie nakryty .Rozmowa była bardzo luzina nieprzejmowali się niczym i nikim.Violetta patrzyła na Verdas jak się śmieje ,czuła się bardzo bezpiecznie.Gdy spędzała czas u boku Jorge tego nieczuła.W pewnym momecie Leon wstał od stolika podszedł do sztynki
-Czy mogę prości do tańca-powiedział szatyn
-Ależ oczywiście z więlką ochotą z tobą zatańcze-odpowiedziała Violetta
Zaczeli wirować na sali,dziewczyna wtuliła się w ramiona szatnyna czuła jego woń perfum.Wszystko nagle przestało istnieć tak jak by czas staną w miejscu.Leon obkręcił wokół siebie Violette ich oczy spodkały się na przeciwko sobie usta dzieliły ich tylko milmetry.Prawie się pocałowali gdyby nie telefon Castillo
-Leon przepraszam,muszę odebrać to ważny telefon-powiedziała dziewczyna
Rozmowa telefoniczna....
-Natalio dziekuje że przypomniałaś mi o jutrzejszym spodkaniu.Przesilij mi to na emalia
-Dobrze Violetto już wysłam -powiedziała Natalia
Violetta wróciła do stolika uśmiechneła się do szatyna
-przepraszam długo czekałeś,musiałam odebrać-tłumaczyła się sztynka
-Nic nieszkodzi wiem interesy,sam nieraz mam ważne telefony-rzekł leon
Wieczór minął im bardzo szybko w miłej atmorsferze,przed wejściem do domu Castillo Leon pocałował w policzek szatynkę mówiąc dobranoc
*Leon*
-Violetta chyba jest moją miłością ,gdy ją widzę czuje że żyje.
*Violetta*
-Ta kolacja była bardzo udana,Leon jest taki przystojny.Nie!Viola ty masz narzeczonego,niewolno ci nawet spojrzeć na innego mężczyzne.Jorge mnie kocha.To dlaczego myślę o Leonie
Sztynka położyła chwilę potem odpłyneła do krainy morfeusza.
Następnego ranka do pokoju Violetty wparowała Ludmiła,bardzo ciekawiło jak udała się kolacja.
*Ludmi*
-No moja droga opowiadaj tylko wszystko ze szczegółami.Mam nadziej że jeszcze się umówiliście na następną randke.
*Violetta*
-No co ci mam mówić,było cudownie miło spędziliśmy wieczór.Nic pozatym Ludmiła ja jestem z Jorge a Leon to..to przyjaciel.A teraz wybacz muszę się zbierać bo podpisujemy umowę.I muszę być gotowa
-A siniadanie przecież niemożesz wyjść bez jedzenia.Violu zasłabniesz-powiedziała przyjaciółka
-Zjem w biurze ,narazie Ludmi widzimy się po południu-żuciła Violetta wychodząc z domu
-A moja kruszynka to gdzie śniadanie na nią czeka -zapytała Olga
-Wyszła już-odpowiedziała Ferro
Violetta śpieszyła się do biurowca ,gdzie zostaną podpiszę umowe z inwestorem.W środku każdy patrzył w stronę dziewczyny bo niby jest prezesem ale do tej,wszystko było załatwiane przez wspłópracowników .Pewnym krokiem weszła do swego gabinetu,tam usiadła ze biurkiem odwróciła się w stronę szyby.Zachwycała się pięknym widokiem.Niezauważyła jak się odwierają drzwi do środka weszedł postawny mężczyzna
*Leon*
-Przepraszam ,halo jest tu ktoś?
*Violetta*
-Nie to niemożliwe ten głos należy tylko do jednej osoby.Odwróciłam się tak to prawda przedemną stał on Leon Verdas
-Violetta co ty tu robisz?-zapytał Leon
-Pracuje,jestem tak jakby prezesem tego całego biurowca.Tylko zarządzam ją przez internet-powiedziała Castillo
-A ciebie co tutaj sprowadza -zapytała szatynka
-Będziemy razem pracować.Przepraszam niepowiedziałem ci prawdy-zasmucił się chłopak
Violetta trochę czuła się oszukana przez Leona,ale zdrugiej strony to tak Leon naprawde niewiedział że Violetta jest prezesem.Od tego czasu oboje spędzali dużo czasu ze sobą,połączyła ich praca.Niedługo Violetta miała wracać do Nowego Yorku coraz bardziej tęskniła za Leonem .Tak ta dwójka bardzo się do siebie zbliżyli.Szatynka przechodziła przez park ujrzała w oddali ławeczke pod kwitnącym drzewem.Podeszła i usiadła nagle ktoś zakrył jej oczy
-Zgadnij kto to?-usłyszała
-Leon,co ty tu robisz?
-Zabieram cię dzisiaj do mojego domku nad jeziorem teraz.Przyda nam się trochę relaksu-powiedział szatyn
Zadzwoniła tylko do swej przyjaciółki,że wyjeżdża z Leonem poza miasto.Ludmiła bardzo się ucieszyła z wiadomości od swej przzyjaciółki.Teraz widziała w oczach Violetty miłość do Leona a nie co do Jorga,może go kochała.Ale raczej z przyzwyczajenia.
Po 3godzinach dojechali na miejsce,brązokiej szatynce bardzo się spodobało tu.Wszędzie dołokoła było pełno zieleni,łąk i skoszonego siana.Nad jeziorem był drewniany domek który odziedziczył po rodzicach.Zawsze kiedy chciał oderwać się od miejskiego zgiełku,przyjerzdżał tu by odpocząć i zrelaksować się.Rozpakowali się dziewczyna wyszła z domu ,postanowiła się przejść brzegiem jeziora.Na tafli wody odbijał się zachód słońca,pierwszy raz go wdzi.Dziś nie jest niejest kobietą sukcesu tylko zwykłą wolną dziewczyną,która wie czego chce.Z drugiej stony wolnym krokiem szedł w jej kierunku,na jego widok zrobiło jej się cieplej na sercu.Pierwszy się odezwał Verdas
-I jak podoba ci się tu
-Bardzo berek -Violetta zaczeła uciekać przed Leonem.
Mężczyzna gonił ją po plaży ,niechcący Violetta się podkneła a szatyn upadł zanią.Wyglądało to tak że Violetta leżała na Leonie nastała cisza.Patrzyali sobie głeboko w oczy.Leon pocałował ją ta odała mu pocałunek.Jego dłonie powędrowały na biodra szatynki,nieprzestjąc sie całując zaczeli zrzucać zsiebie garderobę.Po chwili byli już całkiem nadzy Violetta w plotła we włosy Leona swe delikatne palce.Zaczeli się kochać namiętnie,dziko bezograniczeń ,było słychać jęki Violi.Może to był zwykły seks lecz nie dla tej pary było to coś więcej niż możemy sobie wyobrazić.Przenieśli się do domku ,kochali się na stole ,pod prysznicem.Strumienie wody spływały po ich nagich ciałach.Zmęczeni zasneli w swych objęciach .
Na zajutrz...
Verdas obudził się pierwszy,pocichódku wyszedł z pod kordły założły na siebie spodnie i koszulkę.Udał się w kierunku kuchni.Zaczął przygotowywać śniadanie dla Violetty.Zrobił pyszne tosty z dżemem,świeżo wyciśnięty sok z pomarańczy.Wszystko ułożył na tacy jeszcze malutki dodatek różę czerwoną.Tak z przyszykowanym śniadaniem wrócił do śpiącej Violetty.Podszedł pod śpiącą dziewczynę różą zaczął głaskać ją po aksamitnym policzku szepcząc do ucha Kocham cię
Violetta zaczeła otwierać powieki,na jej twarzy zagościł uśmiech.Bo piewszy raz ktoś przynosi jej śniadanie zrobione z miłość.
*Violetta*
-To wszystko dla mnie dziękuje ci jesteś wspaniały-pocałowała go
*Leon*
-Jeśteś mą miłością, moją namiętnością nigdy nie zostawię cię
I będe kochał w nocy będe kochał w dzień,jesteś moim słodkim snem
I choćby źle się działo,w nocy grzmiało ja zawszę będe tulił cię
Szatynka nate wypowiedziane słowa w tuliła się w tors Verdasa spojrzała na palec u ręki .Tam był pierścionek od Jorge.Zaczeła płakac bo wiedziała że zdradziła swojego narzeczonego ,czuła się podle nieczysto.leon zauważył spływające po policzku słone łzy
*Violetta*
-Leon to co wczorajszej nocy wydarzyło się między nami nigdy niepowinno się,wydarzyć.Jestem zaręczona za miesiąc wychodzę za mąż.Wiem to jest moja wina bo ci pozwoliłam się do mnie zbliżyć.Pozwoliłam ci się we mnie zakochać.Proszę wybacz mi
*Leon*
-Niemów tak, wczorajsza noc,twoje pocałunki mówią inaczej .To co się wydarzyło po międzynami to było i jest cudowne.Za co mam ci wybaczyć że cię pokochałem jak warita.Że jak powież słowo pojade na koniec świta.Odejź zostaw mie -trzasną drzwiami
-Leon proszę
Violetta opuściła dom Leona zadzwoniła po swego kierowce,całą droge płakała czuła jak ktoś wyrwał jej kawałek serca.Czuła że traci coś bardzo ważnego że coś w niej umarło.Wbiegła do domu tam w tuliła się w ramię swej przyjaciółki.
-Ludmi straciłam go,okłamałam ,wykorzystałam ich obu.Niepotrzebnie tu przyjerzdżaliśmy proszę wracajmy do Nowego Yorku.Ludmiła-płakała szatynka
Ludmiła pocieszała swoją przyjaciółkę serce jej pękało na widok jej przyjaciółki.
Dobrze już dobrze jszcze dzisiaj wyltujemy do stanów,tylko już niepłacz kochanie będzie dobrze wrócimy do N.Y za miesiąc bierzesz ślub-mówiła Ludmiła
-Ślubu ,jakiego ślubu.Żadnego niebędzie bo ja go zdradziłam z Leonem -powiedziała przez łzy Violetta
Po dwóch godzinach Violetta i Ludmiła była już w prywatnym samolocie.Gdy widziała odalające się Busnos Ares przypomniała sobie wszystkie spędzone chwile z Leonem
*Leon*
-Życie jest do dupy,nic niema sensu dlaczego musiałem się w niej zakochać.Ty głupi myślałeś że ona na ciebie spojrzy.Verdas wszystko spierzyłeś straciłeś dziewczynę,i pprzyjaciółke.Spojrzałem w górę zmróżyłem oczy.Zaczeły mi się przypominać wszystkie spędzone chwilę z moją Violettą ,moją.Ona jest tylko moja .Będe walczył onią
Mamy trzecią część chyba napiszę 4 bo chce trochę rozwinąć wątek pomiedzy Violetta-Leon-Jorge.Mam adzieje że się podoba .Jeżeli nie to wybaczcie mi to czekam na wasze opinie AGA VERDAS
sobota, 19 kwietnia 2014
Wesołych Świąt i Smacznego Jajeczka AGA życzy
Kolorowych jajeczek,
rozczochranych owieczek,
rozkicanych króliczków,
pyszości w koszyczku,
a przede wszystkim
mokrego ubrania
w dniu wielkiego lania
Zdrowia,szcześcia pomyślości dużo gości
Moc radości ,niechaj pokój gości.
A odemnie moi mili czego sobie będziecie
Życzyli AGA VERDAS
Dla wszystkich bliskich memu sercu,co są zemą,czytają ,obserwują,komentują.Naj bardzij pragne złożyć życzenia dla Martyny, to wszystko dzieki tobie kochana,wiesz bardzo dobrze ,I wszystkim pozostałym dziewczynom które znam.Kochane jestecie.Może uda mi się dodać albo 3część lub 31rozdział to zależy od was co chcecie przeczytać
rozczochranych owieczek,
rozkicanych króliczków,
pyszości w koszyczku,
a przede wszystkim
mokrego ubrania
w dniu wielkiego lania
Zdrowia,szcześcia pomyślości dużo gości
Moc radości ,niechaj pokój gości.
A odemnie moi mili czego sobie będziecie
Życzyli AGA VERDAS
Dla wszystkich bliskich memu sercu,co są zemą,czytają ,obserwują,komentują.Naj bardzij pragne złożyć życzenia dla Martyny, to wszystko dzieki tobie kochana,wiesz bardzo dobrze ,I wszystkim pozostałym dziewczynom które znam.Kochane jestecie.Może uda mi się dodać albo 3część lub 31rozdział to zależy od was co chcecie przeczytać
piątek, 18 kwietnia 2014
Rozdział30-Wody mi odeszły,ja rodzę
*Violetta*
-Wczoraj zadzwonił do mnie Diego,byłam bardzo zaskoczona tym telefonem a jeszcze bardziej mnie zdenerwował.W moim stanie to niejest wskazane,nie mówiłam o tym mojemu mężowi.Bo oczywiście Leon by dostał szału.Leon rano wyjechał z Marco gdzieś a ja muszę dzisiaj pojechać do firmy podpisać jakieś dokumenty.W drodze do firmy trochę pobolewał mnie brzuch i kergosłup ,ale to przecież normalne w ostatnim trymestrze.W między czasie zadzwoniłam do Maxiego by pomnie przyjechał ,obiecałam Leonowi że sama niebęde jeźdźć samochodem tylko ktoś zawsze mnie zawiezie
-Maxi ,cześć mógłbyś przyjechać do domu po mie i pojedziemy do biurowca?-zapytała Violetta
-Cześć,niema sprawy za chwilę będe u ciebie-powiedział Ponte
*Maxi*
-Zadzwoniła domnie Violetta z prośbą bym ją zawiózł do firmy,tylko po drodze musimy pojechać na obrzeża miasta.Wsiadłem do samochodu ,zapiąłem pasy odpaliłem silnik.
Maxi po pół godzinie do jechał pod dom Verdatsów,Violetta była już gotowa wzieła tylko torebkę
-Dzięki że przyjechałeś ,bo Leon rano wyjechał a niema kto mnie podwieść jesteś kochany -powiedziała szatynka
-Niema sprawy Viola zawsze ci pomoge w każdej sytuacji.Tylko będziemy musieli potem podjechać w jedno miejsce to zajmie góre godzinke-rzekł Maxi
W tym czasie Leon z Marco byli już w połowie drogi,Leon całą podróż dziwnie się zachowywał.Był bardzo zdenerwowany ,tak jakby przeczuwał że coś się złego miało zdarzyć
-Leon co jest od pewnego czasu cię obserwuje ,jeseś jakiś niespokojny co jest?-zapytał Marco
-Niewiem Marco mam takie dziwne przeczucie tak jak by miało coś się stać Violi i bliziniakom-odpowiedział Leon
-Wszystko będzie dobrze,Violetta dobrze się czuje,zawsze ktoś jest przyniej a za dwa miesiące urodzi-odparł Traviali
-Może masz racje przyjacielu pewnie to tylko stres.A mówią że tylko kobiety są przedrażlwione-powiedział szatyn
Gdzieś w drodze.....
Violette co raz bardziej bolał brzuch ,poczuła ślny skurcz.Na domiar złego złapali gumę w szczerym polu
*Maxi*
-Niech to trafi szlag,akurat teraz niebyło lepszej pory.Przepraszam cię Violetta muszę zmienić koło to potrwa chwilkę
*Violetta*
-Dobrze mamy jeszcze dużo czasu ,wyjde z samochodu rozprostuje kręgosłup bo mnie trochę boli.Jezu co za ból auł.
-Co mówiłaś -zapytał Maxi zmieniając koło w samochodzie
-Do siebie mówiłam,Aułłłłłłł !!!!!!!(Violetta złapała się za brzuch)
*Maxi*
-Violu co jest co się dzieje ,gdzie cie boli.
*Violetta*
-Wody mi odeszły,ja rodze!!!Maxi to się zaczeło zawcześnie,Co teraz zrobię jesteśmy poza miastem
-To ci doleje wody wróć Cococo takieggoo że ty rodzisz, Co my zrobimy musimy zadzwonić na pogotowie.tak pogotowie-krzyczał Maxi
-Maxi,Maxi wdech wydech spokojnie damy radę aaaaa.-mówiła Violetta
-Tak wdech ,wydech już jestem spokojny.Przepraszam to był chwilowy atak szoku-rzekł {Ponte
Violecie odeszły wody ,co zrobi Maxi ?Czy odbierze poród,Czy Leon będzie przy porodzie.To wszystko bedzie w następnym odcinku.Mam nadzieje że się podoba bo mi nawet bardzo.Co do 3 one shota będzie prawdopodobnie niedziele może jutro to wszystko czas pokaże.Pozdrawiam AGA VERDAS
-Wczoraj zadzwonił do mnie Diego,byłam bardzo zaskoczona tym telefonem a jeszcze bardziej mnie zdenerwował.W moim stanie to niejest wskazane,nie mówiłam o tym mojemu mężowi.Bo oczywiście Leon by dostał szału.Leon rano wyjechał z Marco gdzieś a ja muszę dzisiaj pojechać do firmy podpisać jakieś dokumenty.W drodze do firmy trochę pobolewał mnie brzuch i kergosłup ,ale to przecież normalne w ostatnim trymestrze.W między czasie zadzwoniłam do Maxiego by pomnie przyjechał ,obiecałam Leonowi że sama niebęde jeźdźć samochodem tylko ktoś zawsze mnie zawiezie
-Maxi ,cześć mógłbyś przyjechać do domu po mie i pojedziemy do biurowca?-zapytała Violetta
-Cześć,niema sprawy za chwilę będe u ciebie-powiedział Ponte
*Maxi*
-Zadzwoniła domnie Violetta z prośbą bym ją zawiózł do firmy,tylko po drodze musimy pojechać na obrzeża miasta.Wsiadłem do samochodu ,zapiąłem pasy odpaliłem silnik.
Maxi po pół godzinie do jechał pod dom Verdatsów,Violetta była już gotowa wzieła tylko torebkę
-Dzięki że przyjechałeś ,bo Leon rano wyjechał a niema kto mnie podwieść jesteś kochany -powiedziała szatynka
-Niema sprawy Viola zawsze ci pomoge w każdej sytuacji.Tylko będziemy musieli potem podjechać w jedno miejsce to zajmie góre godzinke-rzekł Maxi
W tym czasie Leon z Marco byli już w połowie drogi,Leon całą podróż dziwnie się zachowywał.Był bardzo zdenerwowany ,tak jakby przeczuwał że coś się złego miało zdarzyć
-Leon co jest od pewnego czasu cię obserwuje ,jeseś jakiś niespokojny co jest?-zapytał Marco
-Niewiem Marco mam takie dziwne przeczucie tak jak by miało coś się stać Violi i bliziniakom-odpowiedział Leon
-Wszystko będzie dobrze,Violetta dobrze się czuje,zawsze ktoś jest przyniej a za dwa miesiące urodzi-odparł Traviali
-Może masz racje przyjacielu pewnie to tylko stres.A mówią że tylko kobiety są przedrażlwione-powiedział szatyn
Gdzieś w drodze.....
Violette co raz bardziej bolał brzuch ,poczuła ślny skurcz.Na domiar złego złapali gumę w szczerym polu
*Maxi*
-Niech to trafi szlag,akurat teraz niebyło lepszej pory.Przepraszam cię Violetta muszę zmienić koło to potrwa chwilkę
*Violetta*
-Dobrze mamy jeszcze dużo czasu ,wyjde z samochodu rozprostuje kręgosłup bo mnie trochę boli.Jezu co za ból auł.
-Co mówiłaś -zapytał Maxi zmieniając koło w samochodzie
-Do siebie mówiłam,Aułłłłłłł !!!!!!!(Violetta złapała się za brzuch)
*Maxi*
-Violu co jest co się dzieje ,gdzie cie boli.
*Violetta*
-Wody mi odeszły,ja rodze!!!Maxi to się zaczeło zawcześnie,Co teraz zrobię jesteśmy poza miastem
-To ci doleje wody wróć Cococo takieggoo że ty rodzisz, Co my zrobimy musimy zadzwonić na pogotowie.tak pogotowie-krzyczał Maxi
-Maxi,Maxi wdech wydech spokojnie damy radę aaaaa.-mówiła Violetta
-Tak wdech ,wydech już jestem spokojny.Przepraszam to był chwilowy atak szoku-rzekł {Ponte
Violecie odeszły wody ,co zrobi Maxi ?Czy odbierze poród,Czy Leon będzie przy porodzie.To wszystko bedzie w następnym odcinku.Mam nadzieje że się podoba bo mi nawet bardzo.Co do 3 one shota będzie prawdopodobnie niedziele może jutro to wszystko czas pokaże.Pozdrawiam AGA VERDAS
środa, 16 kwietnia 2014
One Shot Wiosna ,wiosna ach to ty part2
Tak było 7lat temu dzisiaj Violetta Castillo jest najbogatszą kobieto na świecie .Potym jak przeniosła się do Nowego Yorku zostawiła swoją przeszłość tysiące kilometrów za sobą.Nie chciała mieszkać w Buenos Ares.Po prostu wszystko jej przypominało rodziców,Diega.Ale czuła jakoś pustkę zostawiając Leona przy nim czuła się bezpiecznie.N.Y okazał się drugim domem tu skończyła studia,poznała wspaniałych przyjaciół.Ale coś zawsze jej brakowało -miłości.Chociaż jest zaręczona z Jorge i niedługo ma się odbyć jej ślub trkaktuje to bardziej jak kontrakt niż udane małżeństwo.Jorge bardzo ją kocha poznali się na studiach ,to dzieki niemu pozbierała się z tej sytuacji.Oboje pracowali Violetta zarządzała swoją firmą a Jorge był wydawcą.Na pozór wyglądali na szczęśliwą kochającą się parę.Dzisiaj Violetta dowiedziała się że musi lecieć do Buenos Ares żeby podpisać umowę współpracy z inwestorem.Dla niej jest to bardzo trudne bo musi wrócić do swojej przeszłość ,bradzo bolesnej przeszłości.Z myśli wyrawł ją telefon komórkowy ,spojrzała na wyświetlacz dzwoniła jej przyjaciółka Ludmiła
-Witaj Violetto tak się cieszę że lece z tobą do Buenos podobno jest to piękne miasto.
-Wiesz jak bym nie musiała to bym tam nie leciała ale zdrugiej strony to odwiedzę gróg moich rodziców niebyło mnie tam 7lat-powiedziała Viola
-Spodkamy się na lotnisku ,a ja lecę się spakować-powiedziała Ludmi
-pa
*Jorge*
-Szkoda kochanie że musisz wyjechać ,musimy przesunąć date ślubu.Ja będę tak tesknić za moją cudowną ukochaną.
*Violetta*
-Ja też będe tesknić za tobą i przykro mi że musimy przesunąć nasz ślub.Taki jest los szefa.Wiesz jak bardzo cię kocham.A teraz muszę się położyć bo rano mam lot.
-Ja jeszcze po pracuje ,bo na jutro muszę przejżyć-powiedział brunet
Następnego ranka Violetta razem z Ludmiłą stali już na odprawie ,z biletami i paszportami weszli na pokład samolotu.Ludmi przeglądała jakieś strony na tblecie a Violetta postanowiła się zdrzemnąć bo lot miał trwać co najmiej 10godzin.
Sen Violetty....
Szatynka szła przez park dołokoła było pełno kwiatów,drzewa rozwijały sew pąki.Słońce świeciło w odali słychać było śpiew ptaków.Na ławka siedzieli zakochani.Rozejrzała się w oddali ujrzała pod kwitnącym drzewem białą ławeczke.Usiadła promienie przebijały się przez konary drzew.Wyjeła swoją ulubioną książkę czytając poszczególne rozdziały.Uwagę przykuło jej do strony że jakiś cień zasłania jej światło
spojrzała w górę.Zobaczyła wysokiego szatyna
-Przepraszam mógłbyś się przesunąć bo mi zasłaniasz światło-powiedziała Violetta
-Przepraszam ale jesteś tak podobna do mojej znajomej która wyjachała kilka lat temu-powiedział Leon
Violetta zdjeła swe okulary wtedy rozpoznała Leona
-Leon to ty
-Violetta obudź się jesteśmy na miejscu-powiedziała Ludmi
-Co co już Leon-odparła Violetta
-Jaki Leon Violetta to ja Ludmi.To chyba przez zmiane otoczenia-rzekła przyjaciółka
-Co ja jeszcze mówiłam
-Tylko że Leon,Leon kocham cię-zaśmiała się Ferro
-Że co takiego przecież to niemożliwe.-odparła Violetta
-Żartuje po prostu chciałam sptawdzić twoją reakcje
Od wyjścia z samolotu obie przyjaciółki się przekomażali.Szatynka rozejrzała się przez te 7lat wiele się z mieniło.Wszystko niby takie znajome lecz niemogła rozpoznać.Wzieła swoje bagaże przy wejściu czekał już na nie samochód.Ludmile bardzo się spodobało Buenos było tu pięknie, nie to co Nowy York tam ulice są przepełnione przechodnimi.Tu jest spokojnie.Do dziewczyn podszedł kierowca
-Pani Violetta Castillo-powiedział
-Tak
-Jestem Maximiliano Ponte pani kierowca-powiedział Maxi biorąc bagaże
-Maxi w domu wszystko jest przygotowane na nasz przyjazd-zapytała Violetta
-Tak
Jadąc przez ulice B.A Violetta rozglądała się przypominając sobie jak chodziła tymi uliczkami,jadła jabłka oblewane karmelem.Blondynka była po prostu wniebowzięta że mogła tu przyjechać z Violettą.
Gdy dojechali pod dom Violetty czas stanął w miejscu do jej oczu zaczeły na pływać łzy.Wchodząc do środka bała się czy da radę przejść przez próg.Wewnątrz przywitała ją gosposia Olga
*Olga*
-Moja kruszynka,jak ty wydoroślałaś jesteś taka piękna .Twoi rodzice byli by tacy dumi.myślałam że już cię nigdy niezobacze.A teraz jeseś tu choć maleńka niech cię uścisnę-Olga się rozpłakała
*Violetta*
-Witaj Olgito tak się cieszę ,tęskniłam ze tobą a naj bardziej było mi brak twojeg tortu czekoladowego.W stanach nie robią takich jak ty.Niepłacz bo i ja się rozpłacze
Gospodyni wycałowała Violette niemogła się na cieszyć że widzi swoją dziewczynkę.Jest teraz kobietą ale dlaniej zawsze będzie kruszynką.Violetta przedstawiła swoją przyjaciółke Ludmiłe.Kiedy już się rozpakowali Violetta postanowiła pojechać na cmentarz gdzie spoczywali rodzice.
Maxi zawiózł pannę Castillo na cmentarz,gdy byli już pod bramą wejściową.Violetta poczuła zimny wiater który rozwiał jej brązowe włosy.Szła alejką po między pomnikami.W odali widziała już grobowiec czuła się źle bo od pogrzebu nie odwiedzała rodziców.Położyła na płycie lilie białe zapaliła zicze zmówiła modlitwe.
Usiadła na ławeczce mówiąc
*Violetta*
-Przepraszam mamo,tato że was niebyło mnie 7lat,że nie odwiedzałam was.I dopiero teraz marnotrawna córka wróciła do domu.Mamusiu skończyłam studia tak jaki ci obiecałam, poznałam nowych ludzi.Tatusiu widzisz jak rozbudowałam naszą rodzinną firme.Jestem szcześliwa niedługo wychodzę za mąż.Ale bardzo mi was brakuje,brakuje mi tych rozmów przy kominku.Twojego tato śmiechu,twoich pocałunków na dobranoc mamo.Chociaż wydaje się że jestem twarda to tak naprawde czuje się jak mała dziewczynka.Nieraz obwiniałam Boga zabrał mi was i mnie opuściliście.Zostałam sama ,było mi bardzo ciężko i nadal jest.Chciałabym móc przytulić się do was.-zaczeła płakać
Poczuła czyjąś dłoń na swym ramieniu niepatrząc wtuliła się w mężne ramiona.Jej łzy wypływały co raz bardziej mocząc przytym koszule mężczyzny.Mężczyzna przytulił ją do siebie głaszcząc jej włosy.Szatynka odsuneła się od niego chciała już przeprość.Jej oczy zatrzymały się na twarzy szatyna.
-Leonn
*Leon*
-Violetto już dobrze wszystko będzie dobrze zobaczysz jestem tu przytobie.Proszę niepłacz bo twoje oczy są zbyt piękne by przysłaniały je słone łzy.
*Violetta*
-Leon dziękuje ci i przepraszam że zmoczyłam twoją koszule.Dziś odwiedziłam pierwszy raz od pogrzebu rodziców.I emocje wzieły góre.Ty też masz tu kogoś bliskiego?
-Przychodzę tu zawsze co tydzień składam kwiaty na grobie moich i twoich rodziców.Gdy wyjechałaś ja tu przychodziłem z rodzicami .Potym jak umarli moi rodzice odwiedzałem ich i państwo Castillo niewiem dlaczego to robiłem ale coś mi tak podpowiadało że powinnem to robić-powiedział Leon
-Chyba nigdy ci się nieodwdzięcze ja byłam na drugim kontynecie.A ty odwiedzałeś ich ,to ja powinnam robić-powiedziała Violetta
-Chyba nawet wiem jak możesz mi się odwdzieczyć-odparł szatyn
-Zrobie wszystko co poprosisz-rzekła Castillo
-Kolacja dziś wieczorem-powiedział Leon
-Z wielką rozkoszą się zgadzam ,ale dotrzymasz mi towarzystwa przechodząc się po tuejszym parku
-Tak będzie to ogromny zaszczyt towarzysząc tak cudownej kobiecie
Violetta powiedziała Maxiemu że idzie na spacer z Leonem żeby nieczekał na nią.Na początku szli w milczeniu nie odzywając się do siebie..Może było to spowodowane tym że długo się niewidzieli.
*Leon*
-Powiedz Violu co się działo z tobą przez te lata jak wyjechałaś z Buenos.Byłaś dlamnie przyjaciółką.
*Violetta*
-Za mieszkałam w Nowym Yorku ukończyłam studia pracowałam i rozbudowałam firmę taty.Poznałam mnóstwo ludzi i przyjaciół dzięki nim się podniosłam.Dzisiaj jestem kobieto sukcesu i jestem szczęśliwa.A ty co robiłeś pewie jesteś już żonaty i masz dwójkę dzieci
-Podobnie jak ty ,przejąłem rodzinny interes.Niemam żony bo nieznalazłej jeszcze tej jedynej .Dużo pracuje jeżdże po świecie i wątpie by któraś chciała takiego męża jak ja-powiedział Leon
-To podwzględem pracy jesteśmy tacy sami-zaśmiała się Violetta
-A ty masz kogoś ,przepraszam jeśli to nieodpowiednie pytanie zadałem-odparł szatyn
-Tak mam kogoś
Tak na miłej rozmowie spędzili czas oboje znajomych .Leon odprowadził Violette pod dom porzegnali się .Ludmiła obserwowała Violette z okna była bardzo ciekawa kto to był.Violetta weszła do środka bardzo szczęśliwa jej przyjaciółka schodząc z schodów.W N.Y niewidziała tego uśmiechu ,tej radość była pewna że to sprawka owego tajemniczego mężczyzny.
-To opowiadaj kto? to?.Bo widziałam cię z okna i prosze o szczegóły-powiedziała Ludmiła
-To był Leon mój przyjaciel sąsiad mieszkał kiedyś obok mnie.Ludmi tylko nic niemów-powiedziała szatynka
-Ale ja nic nie mówie.Jaki on jest przystojny,bogaty ma żone -pytała się przyjaciółka
-Ludmiła!Tak jest cholernie przystojny.Tak bogaty Nie niema żony i odpowiem ci na następne pytanie.Wieczorem idę z nim na kolacje i coś jeszce chcesz wiedzieć
-Sukienka musisz kupić sobie sukienkę
Przyjaciółka Violetty wszystkim się zajełą doradziła szatynce w wybiorze odpowiedniej kreacji.Ostatecznie wybrali czerwoną sukienke przed kolano do tego szpilki,włosy ułożyła jej w luzinego plecionego warkocza.Efekt był cudowny Violetta wyglądała przepięknie.Usłyszeli dzwonek do drzwi Olga poszła otworzyć.W drzwiach słał Leon był ubrany w garnitur błekitną koszule i krawat.W,łosy lekko były postawione na żel.I te perfumy to wszzystko było idealne gdy oboje wychodzili Ludmiła zrobiła im zdjęcie.Tworzyli bardzo piękną parę
Jak podoba się niewiem czy napisać zakończenie tej histori .Rozdział 30 prawdo podobie dodam w piątek może jutro to zależy od czasu.Dziękuje za komentarze i to że jestecie.Pozdrawiam AGA VERDAS
-Witaj Violetto tak się cieszę że lece z tobą do Buenos podobno jest to piękne miasto.
-Wiesz jak bym nie musiała to bym tam nie leciała ale zdrugiej strony to odwiedzę gróg moich rodziców niebyło mnie tam 7lat-powiedziała Viola
-Spodkamy się na lotnisku ,a ja lecę się spakować-powiedziała Ludmi
-pa
*Jorge*
-Szkoda kochanie że musisz wyjechać ,musimy przesunąć date ślubu.Ja będę tak tesknić za moją cudowną ukochaną.
*Violetta*
-Ja też będe tesknić za tobą i przykro mi że musimy przesunąć nasz ślub.Taki jest los szefa.Wiesz jak bardzo cię kocham.A teraz muszę się położyć bo rano mam lot.
-Ja jeszcze po pracuje ,bo na jutro muszę przejżyć-powiedział brunet
Następnego ranka Violetta razem z Ludmiłą stali już na odprawie ,z biletami i paszportami weszli na pokład samolotu.Ludmi przeglądała jakieś strony na tblecie a Violetta postanowiła się zdrzemnąć bo lot miał trwać co najmiej 10godzin.
Sen Violetty....
Szatynka szła przez park dołokoła było pełno kwiatów,drzewa rozwijały sew pąki.Słońce świeciło w odali słychać było śpiew ptaków.Na ławka siedzieli zakochani.Rozejrzała się w oddali ujrzała pod kwitnącym drzewem białą ławeczke.Usiadła promienie przebijały się przez konary drzew.Wyjeła swoją ulubioną książkę czytając poszczególne rozdziały.Uwagę przykuło jej do strony że jakiś cień zasłania jej światło
spojrzała w górę.Zobaczyła wysokiego szatyna
-Przepraszam mógłbyś się przesunąć bo mi zasłaniasz światło-powiedziała Violetta
-Przepraszam ale jesteś tak podobna do mojej znajomej która wyjachała kilka lat temu-powiedział Leon
Violetta zdjeła swe okulary wtedy rozpoznała Leona
-Leon to ty
-Violetta obudź się jesteśmy na miejscu-powiedziała Ludmi
-Co co już Leon-odparła Violetta
-Jaki Leon Violetta to ja Ludmi.To chyba przez zmiane otoczenia-rzekła przyjaciółka
-Co ja jeszcze mówiłam
-Tylko że Leon,Leon kocham cię-zaśmiała się Ferro
-Że co takiego przecież to niemożliwe.-odparła Violetta
-Żartuje po prostu chciałam sptawdzić twoją reakcje
Od wyjścia z samolotu obie przyjaciółki się przekomażali.Szatynka rozejrzała się przez te 7lat wiele się z mieniło.Wszystko niby takie znajome lecz niemogła rozpoznać.Wzieła swoje bagaże przy wejściu czekał już na nie samochód.Ludmile bardzo się spodobało Buenos było tu pięknie, nie to co Nowy York tam ulice są przepełnione przechodnimi.Tu jest spokojnie.Do dziewczyn podszedł kierowca
-Pani Violetta Castillo-powiedział
-Tak
-Jestem Maximiliano Ponte pani kierowca-powiedział Maxi biorąc bagaże
-Maxi w domu wszystko jest przygotowane na nasz przyjazd-zapytała Violetta
-Tak
Jadąc przez ulice B.A Violetta rozglądała się przypominając sobie jak chodziła tymi uliczkami,jadła jabłka oblewane karmelem.Blondynka była po prostu wniebowzięta że mogła tu przyjechać z Violettą.
Gdy dojechali pod dom Violetty czas stanął w miejscu do jej oczu zaczeły na pływać łzy.Wchodząc do środka bała się czy da radę przejść przez próg.Wewnątrz przywitała ją gosposia Olga
*Olga*
-Moja kruszynka,jak ty wydoroślałaś jesteś taka piękna .Twoi rodzice byli by tacy dumi.myślałam że już cię nigdy niezobacze.A teraz jeseś tu choć maleńka niech cię uścisnę-Olga się rozpłakała
*Violetta*
-Witaj Olgito tak się cieszę ,tęskniłam ze tobą a naj bardziej było mi brak twojeg tortu czekoladowego.W stanach nie robią takich jak ty.Niepłacz bo i ja się rozpłacze
Gospodyni wycałowała Violette niemogła się na cieszyć że widzi swoją dziewczynkę.Jest teraz kobietą ale dlaniej zawsze będzie kruszynką.Violetta przedstawiła swoją przyjaciółke Ludmiłe.Kiedy już się rozpakowali Violetta postanowiła pojechać na cmentarz gdzie spoczywali rodzice.
Maxi zawiózł pannę Castillo na cmentarz,gdy byli już pod bramą wejściową.Violetta poczuła zimny wiater który rozwiał jej brązowe włosy.Szła alejką po między pomnikami.W odali widziała już grobowiec czuła się źle bo od pogrzebu nie odwiedzała rodziców.Położyła na płycie lilie białe zapaliła zicze zmówiła modlitwe.
Usiadła na ławeczce mówiąc
*Violetta*
-Przepraszam mamo,tato że was niebyło mnie 7lat,że nie odwiedzałam was.I dopiero teraz marnotrawna córka wróciła do domu.Mamusiu skończyłam studia tak jaki ci obiecałam, poznałam nowych ludzi.Tatusiu widzisz jak rozbudowałam naszą rodzinną firme.Jestem szcześliwa niedługo wychodzę za mąż.Ale bardzo mi was brakuje,brakuje mi tych rozmów przy kominku.Twojego tato śmiechu,twoich pocałunków na dobranoc mamo.Chociaż wydaje się że jestem twarda to tak naprawde czuje się jak mała dziewczynka.Nieraz obwiniałam Boga zabrał mi was i mnie opuściliście.Zostałam sama ,było mi bardzo ciężko i nadal jest.Chciałabym móc przytulić się do was.-zaczeła płakać
Poczuła czyjąś dłoń na swym ramieniu niepatrząc wtuliła się w mężne ramiona.Jej łzy wypływały co raz bardziej mocząc przytym koszule mężczyzny.Mężczyzna przytulił ją do siebie głaszcząc jej włosy.Szatynka odsuneła się od niego chciała już przeprość.Jej oczy zatrzymały się na twarzy szatyna.
-Leonn
*Leon*
-Violetto już dobrze wszystko będzie dobrze zobaczysz jestem tu przytobie.Proszę niepłacz bo twoje oczy są zbyt piękne by przysłaniały je słone łzy.
*Violetta*
-Leon dziękuje ci i przepraszam że zmoczyłam twoją koszule.Dziś odwiedziłam pierwszy raz od pogrzebu rodziców.I emocje wzieły góre.Ty też masz tu kogoś bliskiego?
-Przychodzę tu zawsze co tydzień składam kwiaty na grobie moich i twoich rodziców.Gdy wyjechałaś ja tu przychodziłem z rodzicami .Potym jak umarli moi rodzice odwiedzałem ich i państwo Castillo niewiem dlaczego to robiłem ale coś mi tak podpowiadało że powinnem to robić-powiedział Leon
-Chyba nigdy ci się nieodwdzięcze ja byłam na drugim kontynecie.A ty odwiedzałeś ich ,to ja powinnam robić-powiedziała Violetta
-Chyba nawet wiem jak możesz mi się odwdzieczyć-odparł szatyn
-Zrobie wszystko co poprosisz-rzekła Castillo
-Kolacja dziś wieczorem-powiedział Leon
-Z wielką rozkoszą się zgadzam ,ale dotrzymasz mi towarzystwa przechodząc się po tuejszym parku
-Tak będzie to ogromny zaszczyt towarzysząc tak cudownej kobiecie
Violetta powiedziała Maxiemu że idzie na spacer z Leonem żeby nieczekał na nią.Na początku szli w milczeniu nie odzywając się do siebie..Może było to spowodowane tym że długo się niewidzieli.
*Leon*
-Powiedz Violu co się działo z tobą przez te lata jak wyjechałaś z Buenos.Byłaś dlamnie przyjaciółką.
*Violetta*
-Za mieszkałam w Nowym Yorku ukończyłam studia pracowałam i rozbudowałam firmę taty.Poznałam mnóstwo ludzi i przyjaciół dzięki nim się podniosłam.Dzisiaj jestem kobieto sukcesu i jestem szczęśliwa.A ty co robiłeś pewie jesteś już żonaty i masz dwójkę dzieci
-Podobnie jak ty ,przejąłem rodzinny interes.Niemam żony bo nieznalazłej jeszcze tej jedynej .Dużo pracuje jeżdże po świecie i wątpie by któraś chciała takiego męża jak ja-powiedział Leon
-To podwzględem pracy jesteśmy tacy sami-zaśmiała się Violetta
-A ty masz kogoś ,przepraszam jeśli to nieodpowiednie pytanie zadałem-odparł szatyn
-Tak mam kogoś
Tak na miłej rozmowie spędzili czas oboje znajomych .Leon odprowadził Violette pod dom porzegnali się .Ludmiła obserwowała Violette z okna była bardzo ciekawa kto to był.Violetta weszła do środka bardzo szczęśliwa jej przyjaciółka schodząc z schodów.W N.Y niewidziała tego uśmiechu ,tej radość była pewna że to sprawka owego tajemniczego mężczyzny.
-To opowiadaj kto? to?.Bo widziałam cię z okna i prosze o szczegóły-powiedziała Ludmiła
-To był Leon mój przyjaciel sąsiad mieszkał kiedyś obok mnie.Ludmi tylko nic niemów-powiedziała szatynka
-Ale ja nic nie mówie.Jaki on jest przystojny,bogaty ma żone -pytała się przyjaciółka
-Ludmiła!Tak jest cholernie przystojny.Tak bogaty Nie niema żony i odpowiem ci na następne pytanie.Wieczorem idę z nim na kolacje i coś jeszce chcesz wiedzieć
-Sukienka musisz kupić sobie sukienkę
Przyjaciółka Violetty wszystkim się zajełą doradziła szatynce w wybiorze odpowiedniej kreacji.Ostatecznie wybrali czerwoną sukienke przed kolano do tego szpilki,włosy ułożyła jej w luzinego plecionego warkocza.Efekt był cudowny Violetta wyglądała przepięknie.Usłyszeli dzwonek do drzwi Olga poszła otworzyć.W drzwiach słał Leon był ubrany w garnitur błekitną koszule i krawat.W,łosy lekko były postawione na żel.I te perfumy to wszzystko było idealne gdy oboje wychodzili Ludmiła zrobiła im zdjęcie.Tworzyli bardzo piękną parę
Jak podoba się niewiem czy napisać zakończenie tej histori .Rozdział 30 prawdo podobie dodam w piątek może jutro to zależy od czasu.Dziękuje za komentarze i to że jestecie.Pozdrawiam AGA VERDAS
poniedziałek, 14 kwietnia 2014
Niewiem co dalej robić
Właśnie jestem w kropce co zrobić z tym one shotem (Wiosna wiosna ach to ty)niewiem czy się podoba
czy mam go usunąć i napisać nowego .Bo chyba niebardzo się podoba,jak kochani myślicie
Naprawdę niewiem co dalej robić z jednej strony chciałabym go doprowadzić do końca ale dużo też zależy od was moje kochane mordeczki
Całuje wasza AGULA VERDAS <3 <3 <3
czy mam go usunąć i napisać nowego .Bo chyba niebardzo się podoba,jak kochani myślicie
Naprawdę niewiem co dalej robić z jednej strony chciałabym go doprowadzić do końca ale dużo też zależy od was moje kochane mordeczki
Całuje wasza AGULA VERDAS <3 <3 <3
One Shot Wiosna wiosna ach to ty
Wiosna ,wionsa najpiekniejsza pora roku,dla każdej osoby.Lecz nie dla brozowookiej szatynki.Violetta bo tak ta drobna dziewczyna miała na imie.Kiedyś bardzo kochała wiosne ,wszędzie dołokoła zieleniło się wszystko budziło się do życia.Teraz dlaniej ta pora roku bardziej przypomina jej smutek,rozpacz i morze wylanych łez.Wszystko zaczeło się 7lat temu,jednego wiosenego dnia straciła najważniejsze osoby w życiu -swoich cudownych rodziców.Tego dnia szatynka została w domu ponieważ była umówiona na spodkanie z swoim chłopakiem Diego.Gdy szła na to spodkanie była szczęśliwa cieszyła się bo wokół niej było pełno kwiatów niestety wszystko potem zamieniło się w rozpacz ,wściekłość.Otuż zastała swego ukochanego w łóżku z jego eksdziewczyną.Violetta wybiegła z jego mieszkania zalewając się łzami,niechciała robić jemu jakiś scen zazdrości.Była zbyt dumna by poniżać się do ich poziomu.Biegła przez ulice Buenos w pewnej chwili wpadła na Leona syna sąsiadów.
-Jak chodzisz pacanie,gdzie ty masz oczy-krzykneła Viola
-To ty powinnaś uważać ,chodniki są poto by ponich chodzić a nie biegać.Violetta to ty-pwiedział Leon
-Czy my się znamy?Zaraz Leon prawda syn państwa Verdasów-rzekła Violetta
-W własnej osobie
-Przepraszam cię Leonie ale sipieszę się do domu.Dlaczego pod dom podjechała policja-zastanawiała się szatynka
Szatynka zaczeła przeczuwać że stało się coś złego,razem z nią udał się Leon pod bramę wjazdową
-Pani Violetta Castillo córka Germana i Marii Castillo-zapytał policjant
-Tak to ja czy coś się stało-zapytała
-Zdarzył się wypadek w skutek tego pani rodzice zgileli na miejscu-powiedział policjant
Napoczątku do niej niedocierało że jej rodzice zgineli,to był ogromny szok wiej głowie tylko szyszała zgineli w wypadku.Potem zaczeło robić się jej słabo i gdyby nie pomoc Leona który w ostatniej chwili złapał ją .Straciła przytomność szatyn zaniósł ją do środka do domu został przy niej dopóki się nieobudzi czuł taką potrzebę cheonienia jej.Odzyskawszy przytomność Violetta myślała że to tylko był zły sen koszmar z którego zaraz się obudzi.Niestety tak się niestało jednego dnia straciła wszystko co kochała rodziców chłopaka jej świat runą jak domek z kart.Podziękowała szatynowi za wszystko że był przyniej w trudnej chwili.W dniu pogrzebu Violetta nie uroniła ani jednej łzy za dużo ich wylała poprostu niemiała siły płakać ,na pogrzebie każdy składał kondolencje.Pszyszedł też Diego chciał ją przytulić pocieszyć
-Po co przyszedłeś tu nas już niema i nigdy niebędzie tam tego dnia ja umarłam razem z rodzicami.Dlaciebie nieistnieje-powiedziała Violetta
-Violetto ,proszę porozmawiajmy tam to się nieliczy to tylko mały skok w bok ona nieistnieje dla mnie .To ty się tylko liczysz-odparł Diego
*Violetta*
-Ja ja się liczę proszę Diego przestań kłamać.Widziałam was jak się kochaliście w naszyn łóżku.A teraz niemów mi że ja coś dla ciebie znacze
To początek tego One shota niewiem czy mam dalej pisać czy też nie.Jeżeli się nie podoba na piszę drugi bo postanowiłam że zrobię porzątki na blogu i wszystkie napisane posty dodam .Pa pa czekam na opinie wasza AGa Verdas
-Jak chodzisz pacanie,gdzie ty masz oczy-krzykneła Viola
-To ty powinnaś uważać ,chodniki są poto by ponich chodzić a nie biegać.Violetta to ty-pwiedział Leon
-Czy my się znamy?Zaraz Leon prawda syn państwa Verdasów-rzekła Violetta
-W własnej osobie
-Przepraszam cię Leonie ale sipieszę się do domu.Dlaczego pod dom podjechała policja-zastanawiała się szatynka
Szatynka zaczeła przeczuwać że stało się coś złego,razem z nią udał się Leon pod bramę wjazdową
-Pani Violetta Castillo córka Germana i Marii Castillo-zapytał policjant
-Tak to ja czy coś się stało-zapytała
-Zdarzył się wypadek w skutek tego pani rodzice zgileli na miejscu-powiedział policjant
Napoczątku do niej niedocierało że jej rodzice zgineli,to był ogromny szok wiej głowie tylko szyszała zgineli w wypadku.Potem zaczeło robić się jej słabo i gdyby nie pomoc Leona który w ostatniej chwili złapał ją .Straciła przytomność szatyn zaniósł ją do środka do domu został przy niej dopóki się nieobudzi czuł taką potrzebę cheonienia jej.Odzyskawszy przytomność Violetta myślała że to tylko był zły sen koszmar z którego zaraz się obudzi.Niestety tak się niestało jednego dnia straciła wszystko co kochała rodziców chłopaka jej świat runą jak domek z kart.Podziękowała szatynowi za wszystko że był przyniej w trudnej chwili.W dniu pogrzebu Violetta nie uroniła ani jednej łzy za dużo ich wylała poprostu niemiała siły płakać ,na pogrzebie każdy składał kondolencje.Pszyszedł też Diego chciał ją przytulić pocieszyć
-Po co przyszedłeś tu nas już niema i nigdy niebędzie tam tego dnia ja umarłam razem z rodzicami.Dlaciebie nieistnieje-powiedziała Violetta
-Violetto ,proszę porozmawiajmy tam to się nieliczy to tylko mały skok w bok ona nieistnieje dla mnie .To ty się tylko liczysz-odparł Diego
*Violetta*
-Ja ja się liczę proszę Diego przestań kłamać.Widziałam was jak się kochaliście w naszyn łóżku.A teraz niemów mi że ja coś dla ciebie znacze
To początek tego One shota niewiem czy mam dalej pisać czy też nie.Jeżeli się nie podoba na piszę drugi bo postanowiłam że zrobię porzątki na blogu i wszystkie napisane posty dodam .Pa pa czekam na opinie wasza AGa Verdas
niedziela, 13 kwietnia 2014
Rozdział29-Wszystko się komplikuje
Od smutnych wydarzeń mineło 3miesiące.Violetta odpoczywała na sofie obok niej siedział Leon,któty obserwował brzuch swojej żony.Bliziniaki szalały szatynka odczuwała co ruszynie jakieś kopnięcia maluszków.Jedynie słowa sztyna uspokojały rozbrykane fasolki.
*Violetta*
-Leon nigdy niepowiedziałam ci jak wiele ci zawdzięczam nawet teraz jak mówisz kojącym głosem do dzieci ,one szybko się wyciszają.Tak jak by wiedziały że tatuś ich bardzo kocha
*Leon*
-Ymmm,nie musisz tego mówić,wystarczy że jesteś tu zemną .Bardzo cię kocham i te nasze kochane istotki które poczeliśmy z wielkiej miłości
-Kochanie to już 7 miesiąc za dwa miesiące będziemy dumnymi rodzicami owych bliźniaków(szatynka wskazała na brzuch)
-I dltego moja piękna żona już niebędzie chodzić do biura ponieważ niechcę by coś ci się stało-powiedział Leon
-Kochanie ciąża to nie choroba,nie muszę rezygnować z pracy.Przecież w biurze jest tyle do zrobienia,a pozatym ja się czuje wspaniale-odpowiedziała Violetta
*Leon*
-Może i nie choroba ale martwię się o ciebie ,kochanie powinnaś teraz wypoczywać bo ostatnią czytałem w Mamo to ja bardzo interesujący artykuł.Opowiadał otym że w ostatnim trymestrze kobieta powinna bardziej uważać na siebie ,to bardzo waży etap w rozwoju prawidłowego dziecka
*Violetta*
-Normalnie mój mąż mnie zakoczył ,nigdy bym niepomyślała że on będzie tak oczytanym w lekturach dla kobiet w ciąży.Skarbie ja ciebie bardzo dobrze rozumie ,pozwól mi narazie pracować a gdy już niebęde czuła się na siłach zostanę w domu i będe robić na drutach
Dom Marcesciii
*Fran*
-Jestem taka szczęśliwa bo Pablito ,oficjalnie został naszym synem dostalismy pismo z sądu.Taka jestem szcześliwa ,tak jak i Marco bardzo pokochał małego.Gdy nieraz widziałam ukradkiem jak Marco śpiewał mu kołysanki.Gdy w nocy się budził z płaczem mój mąż wstawał do niego i śpiewał mu.
*Marco*
-Jestem szczęściarzem mam piękną żone,cudownego syna ,dom ,wspaniałych przyjaciół czego jeszcze pragnąć od życia.Moja żona jest obok w pokoju z małym ,a ja postanowiłem udać się do Leona bo musimy załatwić jedną sprawę
-kochanie wychodzę (powiedziałem do Fran)bo umówiłem się z leonem
-Dobrze idź mam nadzieje że nie wrócisz za puźno-rzekła Fran
Tak samo zrobił Leon mówiąc do swej żony
-Kochanie idę spodkać się z Marco ,musimy coś załatwić-powiedział Leon
-Pa tylko proszę cię żebyś dzisiaj niepił-rzekła Viola
-Kochanie obiecuje że nie tylko my coś załatwimy i szybko wracam do ciebie-powiedział Verdas całując swą żonkę
15 minut puźniej.....
Leon z Marco spodkali się na mieście
-Masz jakieś wiadomości-zapytał szatyn
-Tak ale nie są one dobre otuż Angelika zmarła dwa tygodnie temu-odpowiedział brunet
-Niech to szlak gdybym wcześniej odkrył miejsce gdzie ona przebywa-odparł Verdas
-Leon ,musisz powiedzieć Violecie że jej babcia zmarła,tylko teraz
-Tak wiem Marco, tylko jak mam jej powiedzieć o śmierci bliskiej osoby.Dlaczego to wszystko się tak komplikuje czy my już nigdy niezaznamy spokoju
Violetta pracowała przy komputerze,gdy zadzwonił telefon po chwili go odebrała
Troche kródki ten rozdzial ale niemam chwilowej weny.Ale myśle że na tygodniu będzie lepiej napisany.A co do nastepnego On Shota to już zaczełam go pisać
*Violetta*
-Leon nigdy niepowiedziałam ci jak wiele ci zawdzięczam nawet teraz jak mówisz kojącym głosem do dzieci ,one szybko się wyciszają.Tak jak by wiedziały że tatuś ich bardzo kocha
*Leon*
-Ymmm,nie musisz tego mówić,wystarczy że jesteś tu zemną .Bardzo cię kocham i te nasze kochane istotki które poczeliśmy z wielkiej miłości
-Kochanie to już 7 miesiąc za dwa miesiące będziemy dumnymi rodzicami owych bliźniaków(szatynka wskazała na brzuch)
-I dltego moja piękna żona już niebędzie chodzić do biura ponieważ niechcę by coś ci się stało-powiedział Leon
-Kochanie ciąża to nie choroba,nie muszę rezygnować z pracy.Przecież w biurze jest tyle do zrobienia,a pozatym ja się czuje wspaniale-odpowiedziała Violetta
*Leon*
-Może i nie choroba ale martwię się o ciebie ,kochanie powinnaś teraz wypoczywać bo ostatnią czytałem w Mamo to ja bardzo interesujący artykuł.Opowiadał otym że w ostatnim trymestrze kobieta powinna bardziej uważać na siebie ,to bardzo waży etap w rozwoju prawidłowego dziecka
*Violetta*
-Normalnie mój mąż mnie zakoczył ,nigdy bym niepomyślała że on będzie tak oczytanym w lekturach dla kobiet w ciąży.Skarbie ja ciebie bardzo dobrze rozumie ,pozwól mi narazie pracować a gdy już niebęde czuła się na siłach zostanę w domu i będe robić na drutach
Dom Marcesciii
*Fran*
-Jestem taka szczęśliwa bo Pablito ,oficjalnie został naszym synem dostalismy pismo z sądu.Taka jestem szcześliwa ,tak jak i Marco bardzo pokochał małego.Gdy nieraz widziałam ukradkiem jak Marco śpiewał mu kołysanki.Gdy w nocy się budził z płaczem mój mąż wstawał do niego i śpiewał mu.
*Marco*
-Jestem szczęściarzem mam piękną żone,cudownego syna ,dom ,wspaniałych przyjaciół czego jeszcze pragnąć od życia.Moja żona jest obok w pokoju z małym ,a ja postanowiłem udać się do Leona bo musimy załatwić jedną sprawę
-kochanie wychodzę (powiedziałem do Fran)bo umówiłem się z leonem
-Dobrze idź mam nadzieje że nie wrócisz za puźno-rzekła Fran
Tak samo zrobił Leon mówiąc do swej żony
-Kochanie idę spodkać się z Marco ,musimy coś załatwić-powiedział Leon
-Pa tylko proszę cię żebyś dzisiaj niepił-rzekła Viola
-Kochanie obiecuje że nie tylko my coś załatwimy i szybko wracam do ciebie-powiedział Verdas całując swą żonkę
15 minut puźniej.....
Leon z Marco spodkali się na mieście
-Masz jakieś wiadomości-zapytał szatyn
-Tak ale nie są one dobre otuż Angelika zmarła dwa tygodnie temu-odpowiedział brunet
-Niech to szlak gdybym wcześniej odkrył miejsce gdzie ona przebywa-odparł Verdas
-Leon ,musisz powiedzieć Violecie że jej babcia zmarła,tylko teraz
-Tak wiem Marco, tylko jak mam jej powiedzieć o śmierci bliskiej osoby.Dlaczego to wszystko się tak komplikuje czy my już nigdy niezaznamy spokoju
Violetta pracowała przy komputerze,gdy zadzwonił telefon po chwili go odebrała
Troche kródki ten rozdzial ale niemam chwilowej weny.Ale myśle że na tygodniu będzie lepiej napisany.A co do nastepnego On Shota to już zaczełam go pisać
sobota, 12 kwietnia 2014
One Part Wyścig do serca drugiej osoby część 3
Następnego dnia szatynka obudziła się w ramionach swego ukochanego,nie nie myślcie że oni spali ze sobą .Tylko po prostu wczorajszego wieczoru z zasneła w tulona w mężne ramiona Leona.A jemu było żal ją przeność na łóżko , sam tak samo zasnął przy niej.Violetta uśmiechneła się w kierunku swego ukochanego.
Złożyła na jego aksamitnych ustach pocałunek miłosci.Szepcząc mu do ucha
-Dzień dobry kochanie ,budzimy się
Leon przeciągną się rozkładając swe ręce bo przecież niewygodnie było mu tak spać.Ale czego się nie robi dla miłości.Spojrzał na dziewczynę swymi szafirowymi oczyma w których można było by odpłynąć mówiąc do swej ukochanej
-Chciałbym się tak budzić każdego dnia przy tobie kochanie, jesteś dla mnie wszystkim powietrzem, wiatrem, miłością dla której warto żyć kochać i być by każdego dnia spędzać go razem z tobą -powiedział Leon całując dziewczynę w ramię.
Po 15 minutach byli już gotowi do wyjścia gdzie udali się na śniadanie , na sali postanowili że jeszcze nie ogłoszą wszystkim że są razem bo to by ich wykluczyło z zawodów.Tylko jedna osoba podejrzewała że coś się dzieje pomiędzy Castillo a Verdasem to był Marco Traviali przyjaciel Violetty znał ja nie od dziś.Wiedział co dokładnie dzieje się z jego przyjaciółką.Dla niego była jak siostra bratnia dusza gdy tylko spojrzał na nią wiedział że coś ona ukrywa.Kiedy siadli razem do stolika zapytał się
-Viola co się dzieje pomiędzy tobą a Leonem-powiedział Marco
-Nic się nie dzieje jedzmy Marco bo musimy się przygotować do startu-odparła Viola
-Mnie nie oszukasz jesteś razem z Leonem ?Nie tylko jako przyjaciele ale bardziej jako para-rzekł brunet
-Tak to prawda przed moim przyjacielu-bratu się nic nie ukryje.Proszę tylko nas nie wydaj dobrze
-Jasne przecież mnie znasz dla ciebie wszystko ty moja niegrzeczna siostrzyczką-powiedział przyjaciel
Wszyscy zawodnicy szykowali się do startu , każdy robił coś przy samochodach .Szatynki samochód był prawie gotowy lecz jedna osoba postanowiła przy nim trosze porobić by dziewczyna nie mogła ukończyć etapu.Violetta postanowiła się przemknąć do swego ukochanego życząc mu powodzenia a przyokazji go pocałować
-Przyszłam zobaczyć najprzystojniejszego kierowce samochodu który skradł mi serce.Kocham cię wiesz-powiedziała Violetta całując szatyna
-Ja kocham cię bardziej i wiem że to ty dzisiaj wygrasz ten ,wyścig i pokażesz tym wszystkim kto tu najlepiej jeździ -powiedział Leon
-Do zobaczenia na mecie skarbie i powodzenia -szatynka puściła całusa w kierunku ukochaego
Leon złapał go chowając do swego serca,pokazując serduszko rękoma.Szatynka uśmiechneła się wybiegając z boksu Leona tak by ją nikt nie zauważył.Mraco robił ostatnie obliczenia ,kątem oka zauważył jak Castillo się przemknęła sie do swego samochodu.
-Moja droga wyścig czeka musisz dzisiaj przejechać ten ekstremalny etap prowadzący przez góry.A potem będzie tyklo z górki.-rzekł Marco
-Tak wiem to jest niebezpieczny tor będzie tam dużo śniegu,mrozu i wiatru.Ale dzięki tobie i moim umiejetnościom dam radę.
Wszyscy zawodicy byli już w samochodach,Violetta,Leon puścili sobie oczko.Koło samochodu dziewczyny przejechał Diego mówiąc powodzenia mała bo to ci się przyda
-Co mówiłeś Diego bo cię nieusłyszałam przez ten warkot silnika-powiedziała Violetta
-Nie nic tylko powodzenia-odrzekł Domingez
Z ostatnim sygnałem ruszyli ,warunki rzeczewiście były bardzo trudne na samym początku drogi.Szatynka prowadziła samochód prawidłowo przednią jechał Leon a za nią Diego.Gdy po 15 kilometrach wyjechała pod stromą górę.Słyszała jakieś dziwne dzwięki w samochodzie,napoczątku myślała że to z mrozu ale potem zaczoł się koszmar .Jak zaczeła zjeżdzać w dół,chciała wcisnąć pedał hamlcowy zorietowała się że niema płynu i niemoże zatrzymać swego samochodu.Marco ,Marco pomocy niemam hamulców i niewiem czy dam rade bezpiecznie zjechać.-mówiła do cb radia Castillo
Nic niesłyszała tak jak by ktoś uszkodził jej radio,przecież była pewna że samochód był sprawy.Teraz wiedziała że może z tego niewyjść cało.Przed oczami miała wszystko zamkneła oczy wypowiadając kocham cię Leonie.Samochód wypadł z toru uderzając w drzewo.Wtym czasie Leona zdziwiło że nigdzie nie widać jego dziewczyny to go zaniepokojło bo przecież Violetta jest świetnym kierowcą.Postanowił wywołać ją przez radio.Cisza
-Marco masz może kontakt z Violą bo jak wywoływałem ją przez radio cisza-zapytał leon
-Nie też niemam z nią kontaktu boję sie o nią Leonie bo to przecież trudny jest teren-odpowiedział Marco
Leon postanowił zawrócić chociaż wiedział że zostanie zdyskwalikowany z zawodów ale dla niego Violetta była najważniejsza.Dla niej mógłby oodać swe życie.Diego się uśmiechną tylko pod nosem bo w ten sposób pozbył się dwojga zawodników.
Leon jechał pomału rozglądając się do okoła czy gdzie niema dziewczyny.Nigdzie niemógł jej znaleść dopiero gdy zobaczył ślady opon ,zatrzymał samochód.Zobaczył że w dole jest samochód Castillo nieczekając dłużej pobiegł w jego kieruku wołając Violetto,Violetto.Gdy był już na miejscu zauważył że dziewczyna straciła przytomność była bardzo wychłodzona.Wzioł ją na ręce wiedział że musi gdzieś ją ogrzać by niezapadła w hipotermię.Przypomniał sobie że po drodze mijał chatę.Jak już doszli do samochodu mężczyzna posadził nieprzytomną szatynkę na siedzeniu ,wiedział że musi sie pośpieszyć bo teraz liczyły się każde minuty jej życia bo teraz zależy tylko od Leona czy Violetta przeżyje.
-Kochanie wytrzymaj zaraz dojedziemy i będzie ciepło,proszę nie umieraj.Kocham cię -rzekł szatyn
Po chwili dojechali na miejsce Leon zaniósł dziewczynę do chaty.Wiedział że musi się pośpieszyć położył Castillo w łóżku nastpnie rozpalił w kominku żeby było ciepło,zdjął z niej mokry kombinezon.Pod spodem została tylko bielizna gdy widział jej aksamitną skórę niczym jedwab okrył ją cieplutkim kocem i skórami z niedzwiedzia.Sam zaś postawił wode na herbatę (w chacie było wszystko co potrzeba )z gorącym kubkiem podszedł do niej unosząc głowe i podając jej małymi łyczkami gorący napój.
-Pij kochanie to ci pomoże zobaczysz wyjdziesz z tego -mówił do ucha szatynki
Następnie położył się na podłodze obok łożka dziewczyny zasypiając.Rozejżała się po pomieszczeniu było y tak przytulnie że mogła by tu zostać na stałe.Leon w tym czasie rąbał drewno do kominka a do tego wszystkiego rozpętała się sinieżyca zawiewając drogę powrotną.Violetta wstała z łóżka obwiniąszy się kocem udała się pod kominek.W ten do chaty wszedł szatyn był cały w śniegu ,dziewczyna się zaśmiała z Leona bo wyglądał jak bawłan.
-To nie jest śmieszne kochanie-powiedział szatyn
-No przecież ale tak śmiesznie kochanie wyglądasz w tych płatkach śniegu-odparła Viola
-Widzę że już ci skarbie się polepszyło bo wczoraj to myślałem że cię strace a tego nigdy bym sobie niedarował
-Dziękuje ci gdybyś nie zawrócił to ja pewnie bym już nieżyła,ale zaraz kochanie jak zawróciłeś to ty zostałeś....
-To nie liczy się teraz kochanie dla mnie jesteś ty najważniejsza a nie jakiś wyścig ,jak nie ten to będzie następny.Lecz by coś ci się stało ja ,ja bym umarł z tęsknoty-powiedział Verdas
-Kochanie niepojmuje jednego przecież samochód był sprawny bo sprawdzał go Marco i do tego niemiałam sprawnego radia ,to tak jak by ktoś chciał bym nieukączyła tego wyścigu-rzekła dziewczyna
-Nie zamartwiaj się tym teraz,najważniejsze to że nic ci nie jest i jesteś tu zemną sam na sam w tych górach.Jesteśmy tu sami ,obok nas jest kominek w odali saleje burza śnieżna-rzekł Leon
-Ymmm i co zamierzasz z tym fantem zrobić?-zapytała szatynka
-Zrobię nam śniadanię bo jestem głodny a ty kotku
-Tak jestem głodna (tylko w głosie dziewczyny było słychać jakieś zawiedzenie)
Marco był bardzo zamartwiał się tym że niewrócili z trasy Leon i Violetta nawet niemogli rozpocząć poszukiwań przez to zawieje.Tylko jednej osobie było to na rękę udawał przedwszystkimi że martwi się o te dwójkę zaginonych.Brunet zaczoł podejrzewać że z tym coś ma wspólnego Diego tylko niemiał jeszcze dowodów.Wtym samym czasie w chacie gdzie znajdowali się Leon z Violetto po skączonym śniadaniu ,dziewczyna postanowiła rozejrzyć się pocałym domku był w środku naprawde duży posiadał też prysznic z którego skorzystała .Gdy zeszła na dół męzczyzna czytał jakoś książke .Szatynka wzieła poduszkę, rzuciła w stronę szatyna ten odał jej i tak zaczeli się ganiać po całym pomieszczeniu .Nagle ich spojrzenia się spodkały bo szatyka wylądowała w ramionach Verdasa.Słychać było ich szybkie odechy.Zaczeli się całować ich pocałunki satwały się coraz głebsze bardziej namiętniejsze .Leon spojrzawszy w brązowe oczy swej ukochanej zapytał czy jest chce tego
-Leon byłeś moim przyjacielem,to ty mnie pierwszy raz pocałowałeś.Ty sprawiłeś że cię pokochałam i ztobą pragnę się kochać bo jesteś miłością mego życia-powiedziała Violetta
Leon zbliżył się do dziewczyny zaczoł ją całować ,jego pocałunki pełne miłości rozpalały szatynkę ona natomiast zaczeła bawić się jego włosami ,wkł,adając swe dłonie pomiędzy brązowymi włosami .Leon delikatnie z sunął ramiączko od biustonosza przy tym całując ramię i plecy dziweczyny.Violetta zdjeła koszulkę z mężczyzny przyokazji odsłaniając jego ciało.W okół nich było pełno świec w odali słychać było trzaski palonego drewna z kominka.Verdas uniósł dziewczyne na rękach ta oplotła go swymi nogami.Nie przestawali się całując chłopak położył swą ukochaną na skórach obok kominka w oddali było słychać muzykę.Dziewczyna deliktenie poczuła chwilowy ból ,który świadczył że straciła swoje dziewictwo.Z jej oczu wypłyneła jedna łza którą Leon strał swymi ustami ,mówiąc do jej ucha KOCHAM CIĘ
Szatynka przejeła teraz inecjatywę okraczyła swego ukochanego nogami tak że ona była teraz na górze.Zaczeła delikatnie muskać go swymi ustami,to sprawiało że chłopakowi bardzo się spodobało.Ich ręce splotły się w jedność której nik niemógł przerwać.Szatynka poruszała się bardzo rytmnicznie tak jak by się kołysała,w ich oczach zaczeły tańczyć iskierki dla tej pary czas się zatrzymał w miejscu.Violetta i Leon kochali się całą noc nad ranem zasneli w swych ramionach w tuleni w siebie.Następny dzień był słoneczny promienie przedzierały się przez okna budząc przytym parę kochanków.
-Kocham cię,Kocham cię i każdego ranka gdy będę się przytobie budził to zawsze ci tak powiem-powiedział szatyn
-Kochanie dziękuje ci jesteś dlamie wszystkim co kocham i zawsze chce się budzić przy tobię już zawsze-odparła szatynka całując Leona
Pogoda się poprawiła można było rozpocząć poszukiwania wszyscy się zebrali,każdy chciał pomóc.Marco szukał swojej przyjaciółki nietracił nadziej bo wiedział że przyniej musi być Leon.Po jakimś czasie znalezili samochód Castillo,potem do tarli do chaty gdzie przybywali owi zaginieni.Dziewczyna jak zobaczyła swego przyjaciela serdecznie go uśćskała i przytuliła.Potem wszystko potoczył się bardzo szybko, niestety ani Violetta ani Leon nie wygrali tego wyścigu lecz wygrali miłość.Gdy samochód Violetty został dokładnie sprawdzony wyszło że miała przecięte przewody hamulcowe.German dowiedział się oczywiście od Diega że jego córka go okłamywała biorąc udziały w wyścigach samochodowych napoczątku był bardzo zły na swą córkę ale jak zobaczył jak ona jeździ samochodem.Zrozumiał że to jej pasja ,że to kocha postanowił weprzeć swą jedyną córeczkę.Sprawa z Diegiem wyszła najaw ,sam się do tego przyznał że to on zrobił tak że Violecie przecioł przewody by niewygrała.German wyrzucił go z swojej firmy.A nasza kochana para właśnie bierze ślub,tak złożyli sobie przysięge dozgodnej miłości .Violetta narzie niemoże się ścigać samochodami bo otóż za 9miesięcy na świecie pojawi się ich maleństwo.Leon dowiedział się pod koniec ceremoni ,szatynka dała mu największą wygraną rodzine.I czasami warto walczyć o taką miłość która żyje w nas dla której wszystko możemy żucić.Dla tej właśnie miłości warto żyć bo miłość to wielkie szczęście które w nas jest.
-Kocham cię Violetto Verdas moja ukochana
-Kocham cię Leonie Verdas mój kochany
-Wygraliśmy wyścig do naszych serc a to jest nasze podium po wieczne czasy będziemy zawsze razem-powiedziała szatynka
-Kochanie mam dla ciebie niespodziankę ,zobacz w środku co tam jest-powiedział Leon
-Klucze i jakieś dokumenty,zaraz to jest przecież akt notarialny domu w górach.Leon to prawda kupiłeś tą chatę?zapytała z niedowieżaniem sztynka
-Tak to jest nasza chata i tam zamieszkamy,przecież sama mówiłaś że byś chciała spędzić tam resztę życia przymnie
-Kocham cię i dziękuje ci Leonie
Jak podoba się trochę kącówka nie taka ale myślę że przejdzie to.Jutro dodam rozdział bo jest już napisany ale to dopiero jutro.Pozdrawiam AGA VERDA
Złożyła na jego aksamitnych ustach pocałunek miłosci.Szepcząc mu do ucha
-Dzień dobry kochanie ,budzimy się
Leon przeciągną się rozkładając swe ręce bo przecież niewygodnie było mu tak spać.Ale czego się nie robi dla miłości.Spojrzał na dziewczynę swymi szafirowymi oczyma w których można było by odpłynąć mówiąc do swej ukochanej
-Chciałbym się tak budzić każdego dnia przy tobie kochanie, jesteś dla mnie wszystkim powietrzem, wiatrem, miłością dla której warto żyć kochać i być by każdego dnia spędzać go razem z tobą -powiedział Leon całując dziewczynę w ramię.
Po 15 minutach byli już gotowi do wyjścia gdzie udali się na śniadanie , na sali postanowili że jeszcze nie ogłoszą wszystkim że są razem bo to by ich wykluczyło z zawodów.Tylko jedna osoba podejrzewała że coś się dzieje pomiędzy Castillo a Verdasem to był Marco Traviali przyjaciel Violetty znał ja nie od dziś.Wiedział co dokładnie dzieje się z jego przyjaciółką.Dla niego była jak siostra bratnia dusza gdy tylko spojrzał na nią wiedział że coś ona ukrywa.Kiedy siadli razem do stolika zapytał się
-Viola co się dzieje pomiędzy tobą a Leonem-powiedział Marco
-Nic się nie dzieje jedzmy Marco bo musimy się przygotować do startu-odparła Viola
-Mnie nie oszukasz jesteś razem z Leonem ?Nie tylko jako przyjaciele ale bardziej jako para-rzekł brunet
-Tak to prawda przed moim przyjacielu-bratu się nic nie ukryje.Proszę tylko nas nie wydaj dobrze
-Jasne przecież mnie znasz dla ciebie wszystko ty moja niegrzeczna siostrzyczką-powiedział przyjaciel
Wszyscy zawodnicy szykowali się do startu , każdy robił coś przy samochodach .Szatynki samochód był prawie gotowy lecz jedna osoba postanowiła przy nim trosze porobić by dziewczyna nie mogła ukończyć etapu.Violetta postanowiła się przemknąć do swego ukochanego życząc mu powodzenia a przyokazji go pocałować
-Przyszłam zobaczyć najprzystojniejszego kierowce samochodu który skradł mi serce.Kocham cię wiesz-powiedziała Violetta całując szatyna
-Ja kocham cię bardziej i wiem że to ty dzisiaj wygrasz ten ,wyścig i pokażesz tym wszystkim kto tu najlepiej jeździ -powiedział Leon
-Do zobaczenia na mecie skarbie i powodzenia -szatynka puściła całusa w kierunku ukochaego
Leon złapał go chowając do swego serca,pokazując serduszko rękoma.Szatynka uśmiechneła się wybiegając z boksu Leona tak by ją nikt nie zauważył.Mraco robił ostatnie obliczenia ,kątem oka zauważył jak Castillo się przemknęła sie do swego samochodu.
-Moja droga wyścig czeka musisz dzisiaj przejechać ten ekstremalny etap prowadzący przez góry.A potem będzie tyklo z górki.-rzekł Marco
-Tak wiem to jest niebezpieczny tor będzie tam dużo śniegu,mrozu i wiatru.Ale dzięki tobie i moim umiejetnościom dam radę.
Wszyscy zawodicy byli już w samochodach,Violetta,Leon puścili sobie oczko.Koło samochodu dziewczyny przejechał Diego mówiąc powodzenia mała bo to ci się przyda
-Co mówiłeś Diego bo cię nieusłyszałam przez ten warkot silnika-powiedziała Violetta
-Nie nic tylko powodzenia-odrzekł Domingez
Z ostatnim sygnałem ruszyli ,warunki rzeczewiście były bardzo trudne na samym początku drogi.Szatynka prowadziła samochód prawidłowo przednią jechał Leon a za nią Diego.Gdy po 15 kilometrach wyjechała pod stromą górę.Słyszała jakieś dziwne dzwięki w samochodzie,napoczątku myślała że to z mrozu ale potem zaczoł się koszmar .Jak zaczeła zjeżdzać w dół,chciała wcisnąć pedał hamlcowy zorietowała się że niema płynu i niemoże zatrzymać swego samochodu.Marco ,Marco pomocy niemam hamulców i niewiem czy dam rade bezpiecznie zjechać.-mówiła do cb radia Castillo
Nic niesłyszała tak jak by ktoś uszkodził jej radio,przecież była pewna że samochód był sprawy.Teraz wiedziała że może z tego niewyjść cało.Przed oczami miała wszystko zamkneła oczy wypowiadając kocham cię Leonie.Samochód wypadł z toru uderzając w drzewo.Wtym czasie Leona zdziwiło że nigdzie nie widać jego dziewczyny to go zaniepokojło bo przecież Violetta jest świetnym kierowcą.Postanowił wywołać ją przez radio.Cisza
-Marco masz może kontakt z Violą bo jak wywoływałem ją przez radio cisza-zapytał leon
-Nie też niemam z nią kontaktu boję sie o nią Leonie bo to przecież trudny jest teren-odpowiedział Marco
Leon postanowił zawrócić chociaż wiedział że zostanie zdyskwalikowany z zawodów ale dla niego Violetta była najważniejsza.Dla niej mógłby oodać swe życie.Diego się uśmiechną tylko pod nosem bo w ten sposób pozbył się dwojga zawodników.
Leon jechał pomału rozglądając się do okoła czy gdzie niema dziewczyny.Nigdzie niemógł jej znaleść dopiero gdy zobaczył ślady opon ,zatrzymał samochód.Zobaczył że w dole jest samochód Castillo nieczekając dłużej pobiegł w jego kieruku wołając Violetto,Violetto.Gdy był już na miejscu zauważył że dziewczyna straciła przytomność była bardzo wychłodzona.Wzioł ją na ręce wiedział że musi gdzieś ją ogrzać by niezapadła w hipotermię.Przypomniał sobie że po drodze mijał chatę.Jak już doszli do samochodu mężczyzna posadził nieprzytomną szatynkę na siedzeniu ,wiedział że musi sie pośpieszyć bo teraz liczyły się każde minuty jej życia bo teraz zależy tylko od Leona czy Violetta przeżyje.
-Kochanie wytrzymaj zaraz dojedziemy i będzie ciepło,proszę nie umieraj.Kocham cię -rzekł szatyn
Po chwili dojechali na miejsce Leon zaniósł dziewczynę do chaty.Wiedział że musi się pośpieszyć położył Castillo w łóżku nastpnie rozpalił w kominku żeby było ciepło,zdjął z niej mokry kombinezon.Pod spodem została tylko bielizna gdy widział jej aksamitną skórę niczym jedwab okrył ją cieplutkim kocem i skórami z niedzwiedzia.Sam zaś postawił wode na herbatę (w chacie było wszystko co potrzeba )z gorącym kubkiem podszedł do niej unosząc głowe i podając jej małymi łyczkami gorący napój.
-Pij kochanie to ci pomoże zobaczysz wyjdziesz z tego -mówił do ucha szatynki
Następnie położył się na podłodze obok łożka dziewczyny zasypiając.Rozejżała się po pomieszczeniu było y tak przytulnie że mogła by tu zostać na stałe.Leon w tym czasie rąbał drewno do kominka a do tego wszystkiego rozpętała się sinieżyca zawiewając drogę powrotną.Violetta wstała z łóżka obwiniąszy się kocem udała się pod kominek.W ten do chaty wszedł szatyn był cały w śniegu ,dziewczyna się zaśmiała z Leona bo wyglądał jak bawłan.
-To nie jest śmieszne kochanie-powiedział szatyn
-No przecież ale tak śmiesznie kochanie wyglądasz w tych płatkach śniegu-odparła Viola
-Widzę że już ci skarbie się polepszyło bo wczoraj to myślałem że cię strace a tego nigdy bym sobie niedarował
-Dziękuje ci gdybyś nie zawrócił to ja pewnie bym już nieżyła,ale zaraz kochanie jak zawróciłeś to ty zostałeś....
-To nie liczy się teraz kochanie dla mnie jesteś ty najważniejsza a nie jakiś wyścig ,jak nie ten to będzie następny.Lecz by coś ci się stało ja ,ja bym umarł z tęsknoty-powiedział Verdas
-Kochanie niepojmuje jednego przecież samochód był sprawny bo sprawdzał go Marco i do tego niemiałam sprawnego radia ,to tak jak by ktoś chciał bym nieukączyła tego wyścigu-rzekła dziewczyna
-Nie zamartwiaj się tym teraz,najważniejsze to że nic ci nie jest i jesteś tu zemną sam na sam w tych górach.Jesteśmy tu sami ,obok nas jest kominek w odali saleje burza śnieżna-rzekł Leon
-Ymmm i co zamierzasz z tym fantem zrobić?-zapytała szatynka
-Zrobię nam śniadanię bo jestem głodny a ty kotku
-Tak jestem głodna (tylko w głosie dziewczyny było słychać jakieś zawiedzenie)
Marco był bardzo zamartwiał się tym że niewrócili z trasy Leon i Violetta nawet niemogli rozpocząć poszukiwań przez to zawieje.Tylko jednej osobie było to na rękę udawał przedwszystkimi że martwi się o te dwójkę zaginonych.Brunet zaczoł podejrzewać że z tym coś ma wspólnego Diego tylko niemiał jeszcze dowodów.Wtym samym czasie w chacie gdzie znajdowali się Leon z Violetto po skączonym śniadaniu ,dziewczyna postanowiła rozejrzyć się pocałym domku był w środku naprawde duży posiadał też prysznic z którego skorzystała .Gdy zeszła na dół męzczyzna czytał jakoś książke .Szatynka wzieła poduszkę, rzuciła w stronę szatyna ten odał jej i tak zaczeli się ganiać po całym pomieszczeniu .Nagle ich spojrzenia się spodkały bo szatyka wylądowała w ramionach Verdasa.Słychać było ich szybkie odechy.Zaczeli się całować ich pocałunki satwały się coraz głebsze bardziej namiętniejsze .Leon spojrzawszy w brązowe oczy swej ukochanej zapytał czy jest chce tego
-Leon byłeś moim przyjacielem,to ty mnie pierwszy raz pocałowałeś.Ty sprawiłeś że cię pokochałam i ztobą pragnę się kochać bo jesteś miłością mego życia-powiedziała Violetta
Leon zbliżył się do dziewczyny zaczoł ją całować ,jego pocałunki pełne miłości rozpalały szatynkę ona natomiast zaczeła bawić się jego włosami ,wkł,adając swe dłonie pomiędzy brązowymi włosami .Leon delikatnie z sunął ramiączko od biustonosza przy tym całując ramię i plecy dziweczyny.Violetta zdjeła koszulkę z mężczyzny przyokazji odsłaniając jego ciało.W okół nich było pełno świec w odali słychać było trzaski palonego drewna z kominka.Verdas uniósł dziewczyne na rękach ta oplotła go swymi nogami.Nie przestawali się całując chłopak położył swą ukochaną na skórach obok kominka w oddali było słychać muzykę.Dziewczyna deliktenie poczuła chwilowy ból ,który świadczył że straciła swoje dziewictwo.Z jej oczu wypłyneła jedna łza którą Leon strał swymi ustami ,mówiąc do jej ucha KOCHAM CIĘ
Szatynka przejeła teraz inecjatywę okraczyła swego ukochanego nogami tak że ona była teraz na górze.Zaczeła delikatnie muskać go swymi ustami,to sprawiało że chłopakowi bardzo się spodobało.Ich ręce splotły się w jedność której nik niemógł przerwać.Szatynka poruszała się bardzo rytmnicznie tak jak by się kołysała,w ich oczach zaczeły tańczyć iskierki dla tej pary czas się zatrzymał w miejscu.Violetta i Leon kochali się całą noc nad ranem zasneli w swych ramionach w tuleni w siebie.Następny dzień był słoneczny promienie przedzierały się przez okna budząc przytym parę kochanków.
-Kocham cię,Kocham cię i każdego ranka gdy będę się przytobie budził to zawsze ci tak powiem-powiedział szatyn
-Kochanie dziękuje ci jesteś dlamie wszystkim co kocham i zawsze chce się budzić przy tobię już zawsze-odparła szatynka całując Leona
Pogoda się poprawiła można było rozpocząć poszukiwania wszyscy się zebrali,każdy chciał pomóc.Marco szukał swojej przyjaciółki nietracił nadziej bo wiedział że przyniej musi być Leon.Po jakimś czasie znalezili samochód Castillo,potem do tarli do chaty gdzie przybywali owi zaginieni.Dziewczyna jak zobaczyła swego przyjaciela serdecznie go uśćskała i przytuliła.Potem wszystko potoczył się bardzo szybko, niestety ani Violetta ani Leon nie wygrali tego wyścigu lecz wygrali miłość.Gdy samochód Violetty został dokładnie sprawdzony wyszło że miała przecięte przewody hamulcowe.German dowiedział się oczywiście od Diega że jego córka go okłamywała biorąc udziały w wyścigach samochodowych napoczątku był bardzo zły na swą córkę ale jak zobaczył jak ona jeździ samochodem.Zrozumiał że to jej pasja ,że to kocha postanowił weprzeć swą jedyną córeczkę.Sprawa z Diegiem wyszła najaw ,sam się do tego przyznał że to on zrobił tak że Violecie przecioł przewody by niewygrała.German wyrzucił go z swojej firmy.A nasza kochana para właśnie bierze ślub,tak złożyli sobie przysięge dozgodnej miłości .Violetta narzie niemoże się ścigać samochodami bo otóż za 9miesięcy na świecie pojawi się ich maleństwo.Leon dowiedział się pod koniec ceremoni ,szatynka dała mu największą wygraną rodzine.I czasami warto walczyć o taką miłość która żyje w nas dla której wszystko możemy żucić.Dla tej właśnie miłości warto żyć bo miłość to wielkie szczęście które w nas jest.
-Kocham cię Violetto Verdas moja ukochana
-Kocham cię Leonie Verdas mój kochany
-Wygraliśmy wyścig do naszych serc a to jest nasze podium po wieczne czasy będziemy zawsze razem-powiedziała szatynka
-Kochanie mam dla ciebie niespodziankę ,zobacz w środku co tam jest-powiedział Leon
-Klucze i jakieś dokumenty,zaraz to jest przecież akt notarialny domu w górach.Leon to prawda kupiłeś tą chatę?zapytała z niedowieżaniem sztynka
-Tak to jest nasza chata i tam zamieszkamy,przecież sama mówiłaś że byś chciała spędzić tam resztę życia przymnie
-Kocham cię i dziękuje ci Leonie
Jak podoba się trochę kącówka nie taka ale myślę że przejdzie to.Jutro dodam rozdział bo jest już napisany ale to dopiero jutro.Pozdrawiam AGA VERDA
Tak jak obiecała dzisiaj
Tak jak wcześniej obiecałam dodam tylko co chcecie czy rozdział czy też ostatnią cześć one parta.Prosze piszcie w komach co chcecie czytać czekam na wasze opinie.Mam też juz pomysł na następnego One Shota o pierwszym razie Leonetty będzie to historia na autentycznych wydarzeniach niewiem czy to może się wam takie pisanie pasować.Niechodzi tylko oto że oni przerzyją swój pierwszy raz tylko historia miłość dwojga kochających się osób.Myślę że niebędzie to coś złego broń boże tylko takie opowiadanie.
piszcie co chcecie a ja to wszystko przez weekend nadrobie bo mam czas.Pozdrawiam AGA VERDAS
-CZEKAM NA KOMENTARZE
piszcie co chcecie a ja to wszystko przez weekend nadrobie bo mam czas.Pozdrawiam AGA VERDAS
-CZEKAM NA KOMENTARZE
środa, 9 kwietnia 2014
Przepraszam kochanii!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Bardzo ale to bardzo was moje kochane miśki przepraszam wyszystko związane jest z brakiem dziennego internetu.Gdyż ostatnią cześć mam napisaną na brudno tak samo i rozdział.Niewiem czy dam radę przepisać go w nocy,internet dopiero będę miała sprawny w sobotę,wiem zawiodłam was ale proszę niegniewajcie się na mnie.Dziękuje wam za 50.000 tysięcy!!!!!!!!!!!! wyświetleń jestem w wielkim szoku bo ja się tego niespodziewałam że te moje pisanie będzie się komuś podobać ,Bardzo jestem mile zaskoczona że nawet czytają mnie na całym świecie.Dziękuje!!!!!!!!!!!!!!!!!! Dziękuje!!!!!!!!!! jeżeli się wyrobię to napiszę to do soboty ale jeszcze niewiem na 100% to wszystko zależy od czasu .Bardzo was kocham i pozdrawiam wszystkich moich czytelników Te amo <3 <3 <3
AGA VERDAS :):):)):):):):):)
AGA VERDAS :):):)):):):):):)
poniedziałek, 7 kwietnia 2014
One Part Wyścig do serca drugiej osoby
Violetta bardzo dużo czasu poświęcała trenigom przez ten czas dużo się zmieniło pomiędzy Leonem a Violetto.Bardzo się za przyjaźnili ze sobą.Nadszedł upragniony dzień ,wyścigu w którym dowiemy się kto bedzie reprezentował Argentynę.Dziewczyna stojąc koło swojego samochodu,przyglądała się innym zawodniczkom w pewnym momencie poczuła czyjąś dłoń na swych plecach.Po przez zapach perfum poznała kto za nią stanął to był przystojny chłopak o szafirowych oczach Leon.Chłopak szepną swej przyjciółce na ucho
-Powodzenia moja piękna,mam nadzieje że się zobaczymy w finale-powiedział
-Dziękuje,Leonie widzimy się na piedestale-powiedziała szatynka
W słuchawkach dziewczyna usłyszała komendę swego trenera Marco
-Przygotuj się za 5minut start-powiedział Marco
Szatynka posłuchała ,wsiadła do środka samochodu zapieła, pasy trzymając nogę na gazie.Patrzyła na sygnały świetlne ,czerwone,żółte i zielone którę oznaczało start.Ruszyła z piskiem opon.Co chwilę Marco dawał jej komendy poprzez słuchawki.W pewnym momencie Violetta usłyszała głos Leona .Chłopak postanowił weprzeć swoją przyjaciółkę.Dziewczyna była druga ,przednią jechała jakaś dziewczyna która nie czysto się ścigała z pozostałymi uczestnikami wyścigu.Marco doradził Castilio żeby na wewnętrzej prostej docisnęła pedał gazu.Minuty dzieliły Violettę do wygranej kto będzie pierwszy.Violetta zamkneła oczy,mówiąc wszystko jest możliwe.Tak wygrała chłopaki aż podskoczyli z tej radości.
-Mówiłem że wygrasz jesteś najlepsza-powiedział Leon
-To dzieki tobie wygrałam i Marco gdyby nie wy nie dałam bym rady-powiedziała Violetta rumieniąc się
Marco podbiegł podnosząc dziewczynę wysoko,krzycząc wygrałaś jedziemy na zawody
-Tak,ale mamy problem bo gdy mój ojciec się dowie to będzie afera-mówiła zamartwiona dziewczyna
-Niemartw się Violu damy radę,ateraz trzymaj kciuki za mnie-rzekł Leon
-Będę obiecuje napewno wygrasz -powiedziała Violetta uściskając chłopaka
Leon przygotował się do startu,tak samo jak Violetta ten wyścig był bardzo pełen emocji.W pewnych momentach Violetta zamykała oczy bo było niebezpiecznie.Tak chłopak wygrał to co się stało po chwili dla obojga przyjaciół było czymś nowym.Leon pocałował dziewczynę w usta niespodziewanie a ta oddała pocałunek
-Przepraszam nie powinienem tego robić-rzekł Leon
-Nie przecież nic się nie stało to tylko zwykły był przyjacielski pocałunek,prawda?-zapytała dziewczyna
-Tak masz racje-odparł chłopak
Tylko Mraco był pewien że to nie był zwykły pocałunek tylko coś więcej.On widział że pomiędzy tą dwójką jest jakaś niewidoczna nić która zaczeła ich splatać na wieczność.Teraz Leon wraz z Violettą będą musieli się przygotować do zawodów o mistrzostwo świata.
Jakiś czas potem...........
Dziewczyna była w biurze swego ojca,gdy ten po prosił ją do siebie była trochę zaskoczona że German woła ją do siebie.Delikatnie zapukała do drzwi gdzie znajdował się jej ojciec
*German*
-Violetto pozwól przectawię ci syna mojego przyjaciela z hiszpani Diega.Diego jest zawodowym kierowcą ,który przyjechał na zawody
-Miło mi,cię poznać jestem Violetta Castillo podała mu ręke
-Ty jesteś tą Violettą Castillo która niczego się nie boi?-zapytał Diego
-Można tak powiedzieć a ty jesteś rajdowym kierowcą prawda?
-Tak -rzekł chłpoak
-Tatusiu muszę was przeprość bo jestem umówiona z Leonem na kawę.Przepraszam was i miło cie było poznać Diego-odpowiedziała Violetta zamykając za sobą drzwi
Sztynka wyszła z budynku udała się do swego mieszkania gdzie szybko się przebrała i udała się na tor wyścigowy tam już znajdowali się jej przyjaciele.
-Przepraszam za spóźnienie ale zatrzymał mnie tata,przectawiając mi Diega syna przyjaciela-powiedziała szatynka
-Tylko 15minut niemartw się nadrobimy ten czas powiedział Marco
Leon poczuł dziwne ukucie w sercu jak usłyszał że jego przyjaciółka poznała jakiegoś chłopaka
-Leon ,Leon ziemia do Leona jesteś-zapytała Viola
-Coo co tak jestem tylko się zamyśliłem przepraszam możemy zacząć trenig-powiedział szatyn
-Tak
Tak mijały tygodnie a czas zbliżał się do wielkiego finału.Dzisiaj Leon z Violettą wyjeżdżają na Alaskę tam rozpoczynają pierwszy etap wyścigu.Szatynka częściowo powiedziała prawde Germanowi to że z Leonem jadą na wycieczkę po Alasce.Po kilku nastu godzinach lotu cała trójka wylądowała na lotnisku,gdzie pojechali do hotelu w którym będą mieszkać jakiś czas.
Hotel był bardzo przepiękny wokół niego widać było pasmo przepięknych gór.Dziewczyna niemogła oderwać się od tego widoku.Leon zauważył że dziewczynie było zimno,przecież przylecieli z słonecznego Buenos Ares a tu mamy środek zimy.Weszli do środka każdy dostał kartę magnetyczna do swego pokoju.
Widzimy się wieczorem na ognisku zapoznawczym .Rozeszli się do swoich pokoji
Sztynka położyła się w swoim ogromnym łóżku,zaczeła rozmyślać o Leonie ,tak o swym przyjacielu.Bo zakochała się w nim chociaż zawsze powtarzała sobie że miłość to nie dla niej.Ze ona nie może kochać ale bała się przyznać Leonowi co czuje do niego.Tak samo miał Leon zakochał się w tej dziewczynie od pierwszego razu gdy ją pierwszy raz ujrzał.To że dzięki niej wszystko sprawia że jest bardziej kolorowe.
Wieczorem.........
Wszyscy zebrali się przy ogromnym ogniskiem,Violetta siedziała obok Leona i Marco czuła się bezpiecznie.W odalii ujrzała pewną sylwetkę mężczyzny ,to był Diego
-Diego co ty tu robisz ?-zapytała Violetta
-Będę się ścigać a ty przecież miałaś być na wycieczce z Leonem-odparł Diego
-Tak to prawda ale ja też startuje w tych wyścigach powiedziała szatynka
-Że co ty i wyścigi Violetta nie żartuj sobie taka jak ty wybacz że to powiem nie pasuje do smrodu silnika-zasmiał się Diego
Leon zerwał się do Diego złapał go za kurtkę mówiąc
-Nie obrażaj Violetty jest naprawdę świetnym kierowcą i nie pozwolę nikomu by ktoś ją źle traktował -rzekł Leon
-A ty to jej jakiś adwokat czy co wyluzyj stary ,zobaczymy się na torze-odparł Domingez
-Diego,Leon proszę uspokujecie się w końcu -dziewczyna zaczeła płakać
Violetta zostawiła obu mężczyzn pobiegła do swego pokoju.Dopiero gdy Marco krzykną na nich to zbastowali.Zrozumieli że zranili dziewczynę ,Leon pobiegł za Violettą a Marco został z Diegiem
Szatynka stała przed lustrem zaczeła czesać włosy ,usłyszała pukanie do drzwi proszę powiedziała
*Leon*
-Przepraszam cię że jestem taki ,wybacz mi to moje zchowanie .Ja po prostu cię kocham
-Leon co ty powiedziałeś ?-zapytała się Violetta
-Kocham cię i szaleję za tobą od pierwszego razu gdy cię poznałem w tobie się zakochałem-powiedział Leon
-Ja ciebie też kocham .Kocham cię Leonie może to wydaje ci się jakieś dziwne ale ja ciebie kocham długo z tym uczuciem walczyłam
Przepraszam że jet taki troche nie taki ale moja druga półowka bez przypadek skasowała drugą cześć myślałam że umrę ale dałam jakoś radę. postaram się trzecią czesć napisać lepiej bo mam idealne zakończenie .Chcecie żeby Leon z Violą przeżyli swój pierwszy raz w górach pieszcie w komach.Pozdro dziękuje za tyle wyświetleń
-Powodzenia moja piękna,mam nadzieje że się zobaczymy w finale-powiedział
-Dziękuje,Leonie widzimy się na piedestale-powiedziała szatynka
W słuchawkach dziewczyna usłyszała komendę swego trenera Marco
-Przygotuj się za 5minut start-powiedział Marco
Szatynka posłuchała ,wsiadła do środka samochodu zapieła, pasy trzymając nogę na gazie.Patrzyła na sygnały świetlne ,czerwone,żółte i zielone którę oznaczało start.Ruszyła z piskiem opon.Co chwilę Marco dawał jej komendy poprzez słuchawki.W pewnym momencie Violetta usłyszała głos Leona .Chłopak postanowił weprzeć swoją przyjaciółkę.Dziewczyna była druga ,przednią jechała jakaś dziewczyna która nie czysto się ścigała z pozostałymi uczestnikami wyścigu.Marco doradził Castilio żeby na wewnętrzej prostej docisnęła pedał gazu.Minuty dzieliły Violettę do wygranej kto będzie pierwszy.Violetta zamkneła oczy,mówiąc wszystko jest możliwe.Tak wygrała chłopaki aż podskoczyli z tej radości.
-Mówiłem że wygrasz jesteś najlepsza-powiedział Leon
-To dzieki tobie wygrałam i Marco gdyby nie wy nie dałam bym rady-powiedziała Violetta rumieniąc się
Marco podbiegł podnosząc dziewczynę wysoko,krzycząc wygrałaś jedziemy na zawody
-Tak,ale mamy problem bo gdy mój ojciec się dowie to będzie afera-mówiła zamartwiona dziewczyna
-Niemartw się Violu damy radę,ateraz trzymaj kciuki za mnie-rzekł Leon
-Będę obiecuje napewno wygrasz -powiedziała Violetta uściskając chłopaka
Leon przygotował się do startu,tak samo jak Violetta ten wyścig był bardzo pełen emocji.W pewnych momentach Violetta zamykała oczy bo było niebezpiecznie.Tak chłopak wygrał to co się stało po chwili dla obojga przyjaciół było czymś nowym.Leon pocałował dziewczynę w usta niespodziewanie a ta oddała pocałunek
-Przepraszam nie powinienem tego robić-rzekł Leon
-Nie przecież nic się nie stało to tylko zwykły był przyjacielski pocałunek,prawda?-zapytała dziewczyna
-Tak masz racje-odparł chłopak
Tylko Mraco był pewien że to nie był zwykły pocałunek tylko coś więcej.On widział że pomiędzy tą dwójką jest jakaś niewidoczna nić która zaczeła ich splatać na wieczność.Teraz Leon wraz z Violettą będą musieli się przygotować do zawodów o mistrzostwo świata.
Jakiś czas potem...........
Dziewczyna była w biurze swego ojca,gdy ten po prosił ją do siebie była trochę zaskoczona że German woła ją do siebie.Delikatnie zapukała do drzwi gdzie znajdował się jej ojciec
*German*
-Violetto pozwól przectawię ci syna mojego przyjaciela z hiszpani Diega.Diego jest zawodowym kierowcą ,który przyjechał na zawody
-Miło mi,cię poznać jestem Violetta Castillo podała mu ręke
-Ty jesteś tą Violettą Castillo która niczego się nie boi?-zapytał Diego
-Można tak powiedzieć a ty jesteś rajdowym kierowcą prawda?
-Tak -rzekł chłpoak
-Tatusiu muszę was przeprość bo jestem umówiona z Leonem na kawę.Przepraszam was i miło cie było poznać Diego-odpowiedziała Violetta zamykając za sobą drzwi
Sztynka wyszła z budynku udała się do swego mieszkania gdzie szybko się przebrała i udała się na tor wyścigowy tam już znajdowali się jej przyjaciele.
-Przepraszam za spóźnienie ale zatrzymał mnie tata,przectawiając mi Diega syna przyjaciela-powiedziała szatynka
-Tylko 15minut niemartw się nadrobimy ten czas powiedział Marco
Leon poczuł dziwne ukucie w sercu jak usłyszał że jego przyjaciółka poznała jakiegoś chłopaka
-Leon ,Leon ziemia do Leona jesteś-zapytała Viola
-Coo co tak jestem tylko się zamyśliłem przepraszam możemy zacząć trenig-powiedział szatyn
-Tak
Tak mijały tygodnie a czas zbliżał się do wielkiego finału.Dzisiaj Leon z Violettą wyjeżdżają na Alaskę tam rozpoczynają pierwszy etap wyścigu.Szatynka częściowo powiedziała prawde Germanowi to że z Leonem jadą na wycieczkę po Alasce.Po kilku nastu godzinach lotu cała trójka wylądowała na lotnisku,gdzie pojechali do hotelu w którym będą mieszkać jakiś czas.
Hotel był bardzo przepiękny wokół niego widać było pasmo przepięknych gór.Dziewczyna niemogła oderwać się od tego widoku.Leon zauważył że dziewczynie było zimno,przecież przylecieli z słonecznego Buenos Ares a tu mamy środek zimy.Weszli do środka każdy dostał kartę magnetyczna do swego pokoju.
Widzimy się wieczorem na ognisku zapoznawczym .Rozeszli się do swoich pokoji
Sztynka położyła się w swoim ogromnym łóżku,zaczeła rozmyślać o Leonie ,tak o swym przyjacielu.Bo zakochała się w nim chociaż zawsze powtarzała sobie że miłość to nie dla niej.Ze ona nie może kochać ale bała się przyznać Leonowi co czuje do niego.Tak samo miał Leon zakochał się w tej dziewczynie od pierwszego razu gdy ją pierwszy raz ujrzał.To że dzięki niej wszystko sprawia że jest bardziej kolorowe.
Wieczorem.........
Wszyscy zebrali się przy ogromnym ogniskiem,Violetta siedziała obok Leona i Marco czuła się bezpiecznie.W odalii ujrzała pewną sylwetkę mężczyzny ,to był Diego
-Diego co ty tu robisz ?-zapytała Violetta
-Będę się ścigać a ty przecież miałaś być na wycieczce z Leonem-odparł Diego
-Tak to prawda ale ja też startuje w tych wyścigach powiedziała szatynka
-Że co ty i wyścigi Violetta nie żartuj sobie taka jak ty wybacz że to powiem nie pasuje do smrodu silnika-zasmiał się Diego
Leon zerwał się do Diego złapał go za kurtkę mówiąc
-Nie obrażaj Violetty jest naprawdę świetnym kierowcą i nie pozwolę nikomu by ktoś ją źle traktował -rzekł Leon
-A ty to jej jakiś adwokat czy co wyluzyj stary ,zobaczymy się na torze-odparł Domingez
-Diego,Leon proszę uspokujecie się w końcu -dziewczyna zaczeła płakać
Violetta zostawiła obu mężczyzn pobiegła do swego pokoju.Dopiero gdy Marco krzykną na nich to zbastowali.Zrozumieli że zranili dziewczynę ,Leon pobiegł za Violettą a Marco został z Diegiem
Szatynka stała przed lustrem zaczeła czesać włosy ,usłyszała pukanie do drzwi proszę powiedziała
*Leon*
-Przepraszam cię że jestem taki ,wybacz mi to moje zchowanie .Ja po prostu cię kocham
-Leon co ty powiedziałeś ?-zapytała się Violetta
-Kocham cię i szaleję za tobą od pierwszego razu gdy cię poznałem w tobie się zakochałem-powiedział Leon
-Ja ciebie też kocham .Kocham cię Leonie może to wydaje ci się jakieś dziwne ale ja ciebie kocham długo z tym uczuciem walczyłam
Przepraszam że jet taki troche nie taki ale moja druga półowka bez przypadek skasowała drugą cześć myślałam że umrę ale dałam jakoś radę. postaram się trzecią czesć napisać lepiej bo mam idealne zakończenie .Chcecie żeby Leon z Violą przeżyli swój pierwszy raz w górach pieszcie w komach.Pozdro dziękuje za tyle wyświetleń
piątek, 4 kwietnia 2014
Chciałam coś powiedzieć i złożyć wyjaśnienia
Przepraszam że nie dodaje nowych rozdziału i tego O.P te spóźnienia są spowodowane czasowo brakiem internetu.Otuż dzienny transfer wyszedł mi pozostaje tlyko nocny ale niemartwcie się Z piątku na sobotę postaram się dodać O.P bo juz mam prawie go napisanego.Za pośrednictwem tego postu chciałabym bardzo ale to bardzo podziękować za 37000wyświeleń .To jest bardzo ogromny sukces to dzięki wam kochani.Nigdy bym nawet niepomyślała że bardzo się to moje pisanie spodoba.Na całym świecie czytają mego bloga nawet ostatnio został przetłumaczony w paru językach.Dziękuje Mam nadzieje że dalej zemną będziecie i razem damy radę
Bo jak to mówi moja przyjaciółka Razem możemy więcej i więcej tylko musimy w to wierzyć.
Pozdrawiam Aga Verdas Radecka Pa miłych snów
Bo jak to mówi moja przyjaciółka Razem możemy więcej i więcej tylko musimy w to wierzyć.
Pozdrawiam Aga Verdas Radecka Pa miłych snów
Subskrybuj:
Posty (Atom)