Tak było 7lat temu dzisiaj Violetta Castillo jest najbogatszą kobieto na świecie .Potym jak przeniosła się do Nowego Yorku zostawiła swoją przeszłość tysiące kilometrów za sobą.Nie chciała mieszkać w Buenos Ares.Po prostu wszystko jej przypominało rodziców,Diega.Ale czuła jakoś pustkę zostawiając Leona przy nim czuła się bezpiecznie.N.Y okazał się drugim domem tu skończyła studia,poznała wspaniałych przyjaciół.Ale coś zawsze jej brakowało -miłości.Chociaż jest zaręczona z Jorge i niedługo ma się odbyć jej ślub trkaktuje to bardziej jak kontrakt niż udane małżeństwo.Jorge bardzo ją kocha poznali się na studiach ,to dzieki niemu pozbierała się z tej sytuacji.Oboje pracowali Violetta zarządzała swoją firmą a Jorge był wydawcą.Na pozór wyglądali na szczęśliwą kochającą się parę.Dzisiaj Violetta dowiedziała się że musi lecieć do Buenos Ares żeby podpisać umowę współpracy z inwestorem.Dla niej jest to bardzo trudne bo musi wrócić do swojej przeszłość ,bradzo bolesnej przeszłości.Z myśli wyrawł ją telefon komórkowy ,spojrzała na wyświetlacz dzwoniła jej przyjaciółka Ludmiła
-Witaj Violetto tak się cieszę że lece z tobą do Buenos podobno jest to piękne miasto.
-Wiesz jak bym nie musiała to bym tam nie leciała ale zdrugiej strony to odwiedzę gróg moich rodziców niebyło mnie tam 7lat-powiedziała Viola
-Spodkamy się na lotnisku ,a ja lecę się spakować-powiedziała Ludmi
-pa
*Jorge*
-Szkoda kochanie że musisz wyjechać ,musimy przesunąć date ślubu.Ja będę tak tesknić za moją cudowną ukochaną.
*Violetta*
-Ja też będe tesknić za tobą i przykro mi że musimy przesunąć nasz ślub.Taki jest los szefa.Wiesz jak bardzo cię kocham.A teraz muszę się położyć bo rano mam lot.
-Ja jeszcze po pracuje ,bo na jutro muszę przejżyć-powiedział brunet
Następnego ranka Violetta razem z Ludmiłą stali już na odprawie ,z biletami i paszportami weszli na pokład samolotu.Ludmi przeglądała jakieś strony na tblecie a Violetta postanowiła się zdrzemnąć bo lot miał trwać co najmiej 10godzin.
Sen Violetty....
Szatynka szła przez park dołokoła było pełno kwiatów,drzewa rozwijały sew pąki.Słońce świeciło w odali słychać było śpiew ptaków.Na ławka siedzieli zakochani.Rozejrzała się w oddali ujrzała pod kwitnącym drzewem białą ławeczke.Usiadła promienie przebijały się przez konary drzew.Wyjeła swoją ulubioną książkę czytając poszczególne rozdziały.Uwagę przykuło jej do strony że jakiś cień zasłania jej światło
spojrzała w górę.Zobaczyła wysokiego szatyna
-Przepraszam mógłbyś się przesunąć bo mi zasłaniasz światło-powiedziała Violetta
-Przepraszam ale jesteś tak podobna do mojej znajomej która wyjachała kilka lat temu-powiedział Leon
Violetta zdjeła swe okulary wtedy rozpoznała Leona
-Leon to ty
-Violetta obudź się jesteśmy na miejscu-powiedziała Ludmi
-Co co już Leon-odparła Violetta
-Jaki Leon Violetta to ja Ludmi.To chyba przez zmiane otoczenia-rzekła przyjaciółka
-Co ja jeszcze mówiłam
-Tylko że Leon,Leon kocham cię-zaśmiała się Ferro
-Że co takiego przecież to niemożliwe.-odparła Violetta
-Żartuje po prostu chciałam sptawdzić twoją reakcje
Od wyjścia z samolotu obie przyjaciółki się przekomażali.Szatynka rozejrzała się przez te 7lat wiele się z mieniło.Wszystko niby takie znajome lecz niemogła rozpoznać.Wzieła swoje bagaże przy wejściu czekał już na nie samochód.Ludmile bardzo się spodobało Buenos było tu pięknie, nie to co Nowy York tam ulice są przepełnione przechodnimi.Tu jest spokojnie.Do dziewczyn podszedł kierowca
-Pani Violetta Castillo-powiedział
-Tak
-Jestem Maximiliano Ponte pani kierowca-powiedział Maxi biorąc bagaże
-Maxi w domu wszystko jest przygotowane na nasz przyjazd-zapytała Violetta
-Tak
Jadąc przez ulice B.A Violetta rozglądała się przypominając sobie jak chodziła tymi uliczkami,jadła jabłka oblewane karmelem.Blondynka była po prostu wniebowzięta że mogła tu przyjechać z Violettą.
Gdy dojechali pod dom Violetty czas stanął w miejscu do jej oczu zaczeły na pływać łzy.Wchodząc do środka bała się czy da radę przejść przez próg.Wewnątrz przywitała ją gosposia Olga
*Olga*
-Moja kruszynka,jak ty wydoroślałaś jesteś taka piękna .Twoi rodzice byli by tacy dumi.myślałam że już cię nigdy niezobacze.A teraz jeseś tu choć maleńka niech cię uścisnę-Olga się rozpłakała
*Violetta*
-Witaj Olgito tak się cieszę ,tęskniłam ze tobą a naj bardziej było mi brak twojeg tortu czekoladowego.W stanach nie robią takich jak ty.Niepłacz bo i ja się rozpłacze
Gospodyni wycałowała Violette niemogła się na cieszyć że widzi swoją dziewczynkę.Jest teraz kobietą ale dlaniej zawsze będzie kruszynką.Violetta przedstawiła swoją przyjaciółke Ludmiłe.Kiedy już się rozpakowali Violetta postanowiła pojechać na cmentarz gdzie spoczywali rodzice.
Maxi zawiózł pannę Castillo na cmentarz,gdy byli już pod bramą wejściową.Violetta poczuła zimny wiater który rozwiał jej brązowe włosy.Szła alejką po między pomnikami.W odali widziała już grobowiec czuła się źle bo od pogrzebu nie odwiedzała rodziców.Położyła na płycie lilie białe zapaliła zicze zmówiła modlitwe.
Usiadła na ławeczce mówiąc
*Violetta*
-Przepraszam mamo,tato że was niebyło mnie 7lat,że nie odwiedzałam was.I dopiero teraz marnotrawna córka wróciła do domu.Mamusiu skończyłam studia tak jaki ci obiecałam, poznałam nowych ludzi.Tatusiu widzisz jak rozbudowałam naszą rodzinną firme.Jestem szcześliwa niedługo wychodzę za mąż.Ale bardzo mi was brakuje,brakuje mi tych rozmów przy kominku.Twojego tato śmiechu,twoich pocałunków na dobranoc mamo.Chociaż wydaje się że jestem twarda to tak naprawde czuje się jak mała dziewczynka.Nieraz obwiniałam Boga zabrał mi was i mnie opuściliście.Zostałam sama ,było mi bardzo ciężko i nadal jest.Chciałabym móc przytulić się do was.-zaczeła płakać
Poczuła czyjąś dłoń na swym ramieniu niepatrząc wtuliła się w mężne ramiona.Jej łzy wypływały co raz bardziej mocząc przytym koszule mężczyzny.Mężczyzna przytulił ją do siebie głaszcząc jej włosy.Szatynka odsuneła się od niego chciała już przeprość.Jej oczy zatrzymały się na twarzy szatyna.
-Leonn
*Leon*
-Violetto już dobrze wszystko będzie dobrze zobaczysz jestem tu przytobie.Proszę niepłacz bo twoje oczy są zbyt piękne by przysłaniały je słone łzy.
*Violetta*
-Leon dziękuje ci i przepraszam że zmoczyłam twoją koszule.Dziś odwiedziłam pierwszy raz od pogrzebu rodziców.I emocje wzieły góre.Ty też masz tu kogoś bliskiego?
-Przychodzę tu zawsze co tydzień składam kwiaty na grobie moich i twoich rodziców.Gdy wyjechałaś ja tu przychodziłem z rodzicami .Potym jak umarli moi rodzice odwiedzałem ich i państwo Castillo niewiem dlaczego to robiłem ale coś mi tak podpowiadało że powinnem to robić-powiedział Leon
-Chyba nigdy ci się nieodwdzięcze ja byłam na drugim kontynecie.A ty odwiedzałeś ich ,to ja powinnam robić-powiedziała Violetta
-Chyba nawet wiem jak możesz mi się odwdzieczyć-odparł szatyn
-Zrobie wszystko co poprosisz-rzekła Castillo
-Kolacja dziś wieczorem-powiedział Leon
-Z wielką rozkoszą się zgadzam ,ale dotrzymasz mi towarzystwa przechodząc się po tuejszym parku
-Tak będzie to ogromny zaszczyt towarzysząc tak cudownej kobiecie
Violetta powiedziała Maxiemu że idzie na spacer z Leonem żeby nieczekał na nią.Na początku szli w milczeniu nie odzywając się do siebie..Może było to spowodowane tym że długo się niewidzieli.
*Leon*
-Powiedz Violu co się działo z tobą przez te lata jak wyjechałaś z Buenos.Byłaś dlamnie przyjaciółką.
*Violetta*
-Za mieszkałam w Nowym Yorku ukończyłam studia pracowałam i rozbudowałam firmę taty.Poznałam mnóstwo ludzi i przyjaciół dzięki nim się podniosłam.Dzisiaj jestem kobieto sukcesu i jestem szczęśliwa.A ty co robiłeś pewie jesteś już żonaty i masz dwójkę dzieci
-Podobnie jak ty ,przejąłem rodzinny interes.Niemam żony bo nieznalazłej jeszcze tej jedynej .Dużo pracuje jeżdże po świecie i wątpie by któraś chciała takiego męża jak ja-powiedział Leon
-To podwzględem pracy jesteśmy tacy sami-zaśmiała się Violetta
-A ty masz kogoś ,przepraszam jeśli to nieodpowiednie pytanie zadałem-odparł szatyn
-Tak mam kogoś
Tak na miłej rozmowie spędzili czas oboje znajomych .Leon odprowadził Violette pod dom porzegnali się .Ludmiła obserwowała Violette z okna była bardzo ciekawa kto to był.Violetta weszła do środka bardzo szczęśliwa jej przyjaciółka schodząc z schodów.W N.Y niewidziała tego uśmiechu ,tej radość była pewna że to sprawka owego tajemniczego mężczyzny.
-To opowiadaj kto? to?.Bo widziałam cię z okna i prosze o szczegóły-powiedziała Ludmiła
-To był Leon mój przyjaciel sąsiad mieszkał kiedyś obok mnie.Ludmi tylko nic niemów-powiedziała szatynka
-Ale ja nic nie mówie.Jaki on jest przystojny,bogaty ma żone -pytała się przyjaciółka
-Ludmiła!Tak jest cholernie przystojny.Tak bogaty Nie niema żony i odpowiem ci na następne pytanie.Wieczorem idę z nim na kolacje i coś jeszce chcesz wiedzieć
-Sukienka musisz kupić sobie sukienkę
Przyjaciółka Violetty wszystkim się zajełą doradziła szatynce w wybiorze odpowiedniej kreacji.Ostatecznie wybrali czerwoną sukienke przed kolano do tego szpilki,włosy ułożyła jej w luzinego plecionego warkocza.Efekt był cudowny Violetta wyglądała przepięknie.Usłyszeli dzwonek do drzwi Olga poszła otworzyć.W drzwiach słał Leon był ubrany w garnitur błekitną koszule i krawat.W,łosy lekko były postawione na żel.I te perfumy to wszzystko było idealne gdy oboje wychodzili Ludmiła zrobiła im zdjęcie.Tworzyli bardzo piękną parę
Jak podoba się niewiem czy napisać zakończenie tej histori .Rozdział 30 prawdo podobie dodam w piątek może jutro to zależy od czasu.Dziękuje za komentarze i to że jestecie.Pozdrawiam AGA VERDAS
pierwsza
OdpowiedzUsuńsuper no niewiem jak to ująć poprostu to kocham
OdpowiedzUsuńDziękuje dziekuje to jest dla nie ogromna motywacja 3 bedzie super pozdrawiam AGA
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWow ! Cudo ! Świetny blog i świetne rozdziały. Wczoraj "odkryłam" Twojego bloga i czytałam wszystkie rozdziały i One Shoty :D Są super !
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga : newstoryaboutleonettaslove.blogspot.com
Pozdrawiam