Maxi wzioł Violette na ręce ,udając się do opuszczonej szopy.
*Violetta*
-Maxi ja niechcę tu rodzić,ja chce do szpitala.To miało być inaczej to zawcześnie.Proszę dzwoń do Leona!
Aaaa Boli zabije go"ścisneła Maxiego za rękę"
*Maxi*
-Viola odychaj chyba to tak się robi,już dzwonię.Tylko puść moją rękę bo trochę za bardzo ściskasz
Maxi wybrał numer Leona
-Abonet czasowo niedostępny-usłyszał po drugiej strony
-Nie ma zasięgu-powiedział Ponte
-Tatooo.Wyjdź z stąd Maxi ,nie nie prosze zostanń-powiedziała pochwili szatyka
-Nigdzie niepujdę będę tu stobą,razem przejdziemy przez to jakoś(chyba)-powiedział Ponte
Przyjaciel udał się do samochodu ,po apteczkę i jakieś ręczniki całe szczęście miał to wszystko w samochodzie.Następnie rozpalił w piecu(taka polowa kuchnia dla peonów)żeby zagotować wodę gorącą.
Ciągle próbował dodzwonić się do Leona,widocznie Verdas był poza siecią
*Violetta*
-Dzwoniłeś do Marco,on jest razem z leonem może odbierze,spróbuj
*Maxi*
-Wybrałem numer Travaliego
-Halao Marco?
-Maxi,Czy coś się stało-powiedział Marco
-Tak niemogę się zkontaktować z Leonem,Bo ona zaczeła-mówił Ponte
-Kto okogo się rozchodzi,mów jaśniej-pytał się Marco
-O violettę ona zaczeła rodzić-rzekł Maxi
-Co przecież jeszczę dwa miesiące ,to niemożliwe .Jestecie w szpitalu już
-Nie za misatem można tak powiedzieć że wszczerym polu.-odparł Maximiliano
*Leon*
-Już niedługo zobaczę się z moją żoną,tylko jeszcze załatwię z Marco jedno sprawę i wracamy.Marco biegł w moją stronę chyba coś się stało.Marco co jest
*Marco*
-Leon dzwonił do ciebie Maxi,niemógł się dodwonić do ciebie .Bo Violetta
-Co z moją żoną,mów czym prędzej-rzekł Leon
-Zaczeło się ,ona rodzi jest z nią Maxi.Tylko jest mały problem -odprał brunet
-Jaki problem,są w szpitalu tak
-Nie są poza miastem ,złapali gumę i niezdłają dojechać do szpitala.-mówił Marco
*Leon*
-Co teraz mam zrobić,smochodem za długu myśl Verdas szybko bo twoja Viola cię potrzebuje.Wiem Marco muszę wziąć helikopter.Ty tu zostań i wszystko załatwisz a ja lece.Bo moje dzieci się właśnie rodzą
-Ale Leon,poczekaj -krzyczał Marco.
Leon udał się do helikoptra ,oczywiście Marco musiał wszystko załawić płacąc włśćcielowi owej maszyny.Bo ten chciał dzwonić po policje.Dopiero gdy Traviali mu wszystko ,opowiedział to się nawet rozpłakał.Bo który ojciec niechciał być przy narodzinach własnego dziecka,sorry poprawka "Dzieci".
Leon połączył się z Maxim
*Maxi*
-Jestem z Violettą wszystko jest już gotowe by odebrać poród.Zadzwoniłem do lekarza który prowadził ciąże mojej przyjaciółki.On będzie mi podpowiadać,co mam robic.Bo ja nigdy nieodbierałem porodów.Oboje usłyszeliśmy dzwięk,mojej kom odebrała
*Violetta*
-Odebrałam,pochwili usłyszałam głos mojego męża
-Leon,kochanie gdzie jesteś ja zaczełam zaczełam rodzić.To jeszcze nie czas,aaaaa boli-krzykneła
-Kochanie już lece do ciebie ,wszystko się ułoży zobaczysz.Tylko się niedenerwuj odychaj-mówił szatyn
-Jak ja mam być spokojna,jak cię tu niema a ja zamiast być w szpitalu wylądowała na jakimś zadupiu-odpowiedziała rodząca
-Kochanie daj mi Maxiego
*Leon*
-Maxi słuchaj ja za jakieś 5minut może wcześniej,policz co ile minut ma skurcze moja żona.Mam nadzieje że niezaglądałeś tam nadół
*Maxi*
-Skurcze ma co 10minut i trwają około3 minut,nie coś ty Leon chcesz bym zemdlał albo coś podobnego.Pośpież się bo maluchom się śpieszy na świat.Vilu Leon już tu niedługo będzie musisz tylko wytrzymać
-Aty myślisz że tego nie robię,może się zamienisz ze mną miejscem.
Po 5minutach .....
Leon wylądował obok tej szopy pędem wpadł do środka gdzie Maxi wycierał z czoła Violetty pot
*Leon*
-Kochanie już jestem przy tobie,Maxi musisz mi pomóc odebrać poród.Niezdążym przed przyjazdem karetki
-Co mam robić-odparł Ponte
-Naszykuj ręczniki,gorącą wode i apteczkę-rzekł przyszły tata
*Violetta*
-Leon ja już niedam rady proszę pomóż mi ,już niemogę niemam śły.
*Leon*
-Kochanie nie podawaj się(leon zajrzał pod koc)Maxi przejdz za Violettą a ty kochanie jak poczujesz ślny skurcz przyj
-Dobrze ,skurcz aaaaaa-krzyczała Violetta
-Przyj kochnie ,widzę już główkę,jeszcze raz-powiedział Leon
-AAAA już niedam rady-odpowiedziała
Usłyszeli krzyk malenikiej istotki pierwszy urodził im się syn
-Kochanie to chłopiec,mamy synka ,Maxi podaj ręcznik-powiedział przeszczęśliwy tatuś
-Zaraz zemdleje,słabo mi-odparł Ponte
-Tylko mi tu niemdlej ,Maximiliano Ponte bo ci głowę urwę-powiedziała Szatynka
*Violetta *
-Daj mi go chce go zobaczyć,moje kochane maleństwo.Podałam małego Maxiemu teraz przyszła pora na siostrzyczkę bądź braciszka.
-Ostatni raz kochanie,zaraz przywitasz świat-powiedział Verdas
Po trzech minutach na świecie pojawiła się dziewczynka była podobna do swej pięknej mamusi.Leon wraz z Violetta trzymali swoje pociechy.Maxi na widok nich rozpłakał się z szczęścia
*Maxi*
-Cud natury,takie kruszynki i ja byłem przy narodzinach cała kompletna rodzina
*Violetta*
-Kochanie mam już imiona dla dzieci.Dla chłopca Maximiliano na cześć wujka Maxiego ,a dla dziewczynki Maria
*Leon*
-Bardzo mi się podobaja ,Witajcie na świecie Maxi i Mario moje słodkie maleństwa.To nasza zasługa kochanie ,Kocham cię i dziękuje że uszczęśliwiłaś mnie najszczęśliwszym mężczyzną na świecie
Pochwili przyjechała karetka zabierając Violettę z dziecimi do szpitala by sprawdzić czy wszystko jest wporzątku .Leon z Maxim polecieli helikopterem do szpitala
No i mamy narodziny Maxiego i Mari
:) super!!!!!!!
OdpowiedzUsuńExtra ! Czekam na next !
OdpowiedzUsuńcudo
OdpowiedzUsuńcudo
OdpowiedzUsuń