Leon Verdas od dziecka wraz swymi rodzicami pracował w Hasiedzie państwa Castillo,chociaż nigdy niewidział ich na oczy.Gdy miał 5lat wyjechali razem z swoją córką Violettą do Hiszpani.Dzisiaj po 18latach wracają do domu wszyscy razem choć Violetta jest temu bardzo przeciwna.
Leon jest pracowitym i sumiennym chłopcem każdy bardzo go lubi.Dziewczęta z miasteczka oglądają się zanim.
*Piedat*
-Leon posipiesz się dzisiaj przyjeżdżają pan German z panią Marią i panienką Violettą.Musimy się pośpieszyć niebyło ich tu kilkanasicie lat-powiedziała mama Leona
*Leon*
-Już mamuś we wszystkim ci pomogę,a jacy są ci państwo przypominam sobie tak urywkami gdy byłem dzieckiem.Violetta pewnie wyrosła na piękna kobietę
-Leon!choć tu a nie wgłowie ci amory,panienka Violetta jest córką pana i niewolno ci na nią spojrzeć-powiedziała Piedat
Leon udał sie na patio by sprawdzić jak idą prace,jego tata był zarządcą całej hasiendy .Szatyn miał wspaniałych przyjaciół ,Maxiego i Marco syna lekarza z pobliskiego miasteczka.
Hiszpania.....
*Violetta*
-Mamo czy musimy jechać na tą wiochę zabitą dechami,tu mam przyjaciół,chłopaka normalne życie w cywilzowanych warunkach.A tam nawet internetu niebędzie,niemożemy tu zostać.Od dzieciństwa tu mieszkam proszę przekonaj ojca-błagała Violetta mamę
*Maria*
-Kochanie,posłuchaj tam jest nasz dom ty tam się urodziłaś.Przecież tam też wszystko jest Piedat o wszystko dbała dom jest ogromny są stajnie i zapewniam cię że internet też tam jest
*German*
-Dlaczego moja księżniczka się smuci,a już wiem niech zgadne "sprawa wyjazdu".Umawialiśmy się że dzisiaj wyjeżdżamy już Verdasowie wszystko szykują na nasz przyjazd.Kwiatuszku nie smuć się ,jeszcze pokochasz Hasiende" Venturę "
-Dobrze tatusiu ,bo i tak stobą niewygram-szatynka udała się do swego pokoju by sie spakować
Po godzinie wszyscy byli,gotowi by opuścić Hiszpanie.Kierowca zawiózł ich na lotnisko,pan German podał paszporty i bilety lotnicze.Violettę bardzo zasmuciło że nikt niepszyszedł ją pożegnać,zrozumiała że tak naprawde niemiała przyjaciół,bo każdy chciał jej się przypodobać.Gdy wsiadali na pokład samolotu Maria przytuliła swoja córke mówiąc
-Bedzie dobrze zobaczysz,tam napewno kogoś poznasz niemartw się kochanie.
Hasienda.....
*Aleandro*
-Synu pojedziesz teraz na lotnisko,po państwo tylko masz jechać wolno
-Dobra ,tato czy on myśli że ja jestem jakiś pirat drogowy
Leon pojechał na lotnisko do Buenos Ares po paru godzinach dojechał na lotnisk.Zostawił samochód na parkingu a sam udał się w stronę holu.
Wtym czasie przyleciał samolot z hiszpani,Violetta szła sam bo państwo Castillowie odbierali bagaże.Wpewnym momenicie szatynka wpadła w Leona
-Jak łazisz buraku!Oczy niemasz czy co-krzykneła Violetta
-To raczej ty wpadłaś na mnie i ja nie krzyczę-powiedział Leon
-Tak ale ja jestem kobietą i powinneś mnie przeprość-odpowiedziała Castillo
-Niema takiej opcji skarbie-rzekł Verdas
Dobre kilka minut przekamażali się ze sobą po chwili podeszli do nich Castillowie
-Violetto widzę że już poznałaś Leona Verdasa syna zarządcy -powiedział German
-Dzień dobry panie Germanie,pani Mario ,paniennko Violetto-powiedział Leon karcąc się w myślach
-Tak poznałam go już ,jest naprawde okropny -rzekła Violetta
*Leon*
-Całą powrotną droge przyglądałem się Violecie,wyglądała napawde ślicznie,gdyby jej ten charakter.Jest bardzo zadumana w sobie.Bogata paniusia przyjechała taka z "miasta i się panoszy"
*Violetta*
-No nie to już szczyt wszystkiego ten chłopak całą droge z lotniska się patrzy na mnie,co nigdy niewidział takiej piękności czy coś.Postanowiłam go zignorować założyłam sobie słuchawki z muzyką lecącą w tle.
Rodzice rozmawiali z tym no, jak mu a Leonem.
*German*
-Wyrosłeś Leonie na porządnego mężczyzne,pewnie twój ojciec jest z ciebie dumny.Pozatym że pomagasz rodzicom na hasiedzie ,to czym się interesujesz?-zapytał Castillo
*Leon*
-Od dziecka kocham pracować na hasiedzie,w sadach jabłoni.Rolnictwo i zarządzanie acz kolwiek żadnej pracy się nieboje.
Dojechawszy do domu ,Violetta zauważyła że jet to ogromna posiadłość.Uszłyszeli dobiegający głos z nad przeciwka.
-Witajcie w domu , Germanie,Mario i moja Violetto jak odnas wyjeżdżałaś byłaś taka malutka,a dzisiaj jesteś kobietą-powiedziała mama Leona
Dawno się niewidzieliśmy pokoje są już gotowe-zapytała pani domu
-Tak oczywiście ,chodźcie do srodka-odpowiedziała gospodyni
German rozmawiał z ojcem Leona,Violetta udała się do swego pokoju niechciała z nikim rozmawiać.Ciągle była myślami z Leonem.
Natomiast szatyn postanowił że niebędzie myślał o Violecie gdy jego mama zapytałą go o Violettę.Ten opowiedział o niej i jej zachowaniu w stosunku do niego.Mama odpowiedziała mu żeby się nieprzejmował bo Violetta jest dobrą osobą,chociaż z gorącym temperamentem.
-Mamciu ja jade do misateczka umówiłem się z chłopakami-powiedział Leon
-Jedź synku,podrodze kup kilka sprawunków-rzekła mama
Misateczko.......
*Maxi*
-Leon podobno przyjechali Castilliowie razem z córką,jaka ona jest-zapytał
-Jest nawet ładna gdyby jej ten charakterek.
-To może ją poderwie -odezwał się Marco
-Akurat ona na ciebie poleci -zaśmiał się Maxi
Marco razem z Maximilianem wpadli na szatański pomysł żeby Leon rozkochał ją w sobie
*Marco*
-To genialny pomysł,Leon jesteś przystojny dziewczyny z miasteczka lecą na ciebie.Nie musisz się w niej odrazu zakochać.
-Wam kompletnie na rozum padło.Tak ona nawet niepozwoli bym do niej
się zbliżył -odpowiedział Verdas
Miesiąc potem...
Życie w Venturze płyneło spokojnie,Violetta przekonała do mieszkania na wsi,napoczątku był to dla niej koszmar.Od ojca dostała piękną klacz Cygankę całymi dniami lubiała na niej jeździć pomiędzy jabłoniami.
Leon pracował z Germanem i swoim ojcem ,lecz lubiał patrzeć na Violettę gdy przyeżdżała obok nich.
Pewnego słonecznego ranka Vioetta udała się do stajni po swoją klacz jeden z peonów osiodłał cyganke.To miała być zwykła przejażdżka po okolicy,nic niezapowiadało że dojdzie do jakiegoś nieszcześcia.Gdy szatynka galopowała przez las,konia przestraszył wąż.Cyganka z żuciła z swego grzbietu dziewczynę ,ta straciła przytomność upadając.Spłoszona klacz uciekła do Hesiendy.Leon sprawdzał czy pracownicy załądowali już skrzynie z owocami.Zobaczył wystraszoną klacz ,lecz bez swojej pani
-Łoł,łół spokojnie Cyganko spokojnie koniku gdzie jest pani.Uciekłaś jej z stajni.-powiedział szatyn
Verdas wsiadł na swego konia,wzioł lejce klaczy ruszył w strone domu.Pojechał pod stajnie by odać klacz Violecie ,ale nie zastał.Zaczął przepytywać wszystkisz pracowników czy niewidzieli córki szefa.Nikt niewidział jej tak jak by się zapadła" pod ziemię"
Dopiero gdy zauważył go peon który siodłał konia sztynki powiedział mu
-Pani Violetta już wróciła-zapytał peon
-Nie a córce szefa siodłałeś Cygankę-zapytał leon
-Tak rano, dzisiaj wcześniej pojechała ,a dlaczego pytasz Leonie
-Bo Cyganka sama wróciła bez Violetty
Szatyn nieczekał dłużej zawiadomił wszystkich domowników,Pani Maria zemdlała gdy dowiedziała się że jej córka zagineła.German ,Alegndro ,Leon i reszta pracowników Ventury rozpoczeli poszukiwania po całym terenie.German pojechał na północ,ojciec Leona na zachód Leon natomiast udał się w kierunku lasu.Każdy zdawał sobie sprawę że życie Violetty maleje z godziny na godzinę.Pojakimś czasie Leon znalazł szatynkę w gestwinie zarośli była nadal nie przytomna,delikatnie wzioł ją na konia .Razem ruszyli w drogę powrotną nadomiar złego zaczeło się ściemniać i rozpentała się burza.Wiedział że nie dojadą do domu znalazł jaskinie tam położył Violette na ziemi. Poszukał jakiś gałezi by rozpalić ognisko by oboje niedostali zapalenia płuc.Rozpalił ogień ,jak zrobiło się w miare ciepło położył się obok Castillo.Zasnął w nocy obojgu przysinił się ten sam sen Byli razem jako para a w tle było słychać "My Hart Will Go On".
Ten sen był tak realny prawdziwy tak jak by się już zdarzył.Leon był tak zakochany w swej Violecie.
Hasienda Ventura
*Piedad*
-Jeśli Leon znalazł Violettę to zapewne są cali i zdrowi,mój kochany synek zna te okolice jak własną kieszeń.Niepozwoli by coś się stało Violecie.Pomodle się do matki Boskiej i zapale świece
Dołącze do ciebie rzekła pani Catillo
-Tak ale przez te ulewę rzeka wystąpiła z koryta i odcieła nas od lasu minimum 5dni zejdzie rozsuwanie jej z drogi-powiedział Alegandro
-Bedziemy pracować dzień i noc puki ich nieodnajdziemy-powiedział German
To jest piersza część mam nadzieje że się spodobało akcja dopiero bedzie się rozkrecać
Pozdro AGA VERDAS
FAJNE SUPER PISZESZ TE ONE SHOTY PISZ KOLEJNĄ CZĘŚĆ I NOWEGO ONE SHOTA TEŻ NAPISZ
OdpowiedzUsuńzgadzam się z @Natalią czekam na kolejną część :)))
Usuńzgadzam się z komentarzem wyżej
OdpowiedzUsuńSUPER
OdpowiedzUsuńświetny OS. czekam na kolejną część pozdrawiam Julka
OdpowiedzUsuńAle śliczna historia nie moge sie doczekać nastepnej czeńści
OdpowiedzUsuń