Love

Love

czwartek, 20 lutego 2014

Rozdział17-Walcz Violetto nie podawaj się

*Violetta*
-Nasze wesele jest naprawdę udanę wszyscy się dobrze bawią.Leon dzisiaj zaskoczył mnie to przysięgą
było to naprawde śliczne jak wypowiadał słowa.Poczułam jak ktoś mnie obejmuje w pasie człując,w szyję
-Jak się bawi moja piękna żona,pani Verdas-spytał Leon
-Tak panie Verdas bardzo dobrze,tęskniłam za tobą i niechcę się roztawać z tobą kochanie-powiedziałam całując mego męża
-Leonie przepraszamy ale porwiemy na chwilkę twoją ukochaną-wołały dziewczyny
-Ale ma wrócić do mnie wcałości moje drogie panie-rzekłem do dziewczyn
-Oj Leonie,Leonie odamy ci ją zaraz-powiedziała Camila
-On jest poprostu zakochany w swojej żonie-odezwała się Ludmiła
-Tak i to bardzo ja też go kocham-powiedziała Viletta
*Leon*
-Dziewczyny porwały mi Violę ,jak ja ją kocham dlaniej bym nieba przychylił
Leon choć wypijemy za wasze zdrowie-wołał mie Andres z Maxim
-Chłopaki ,pamiętacie wieczór kawalerski Marco.Co się wtedy stało ,Viola nie zabije jak będę pijany-powiedziałem
-To co było tamtego wieczoru dzisiaj się niepowtórzy,Leonie to twoje wesele.I będzie wszystko pod kątrolą-odparł Maxi
-Maxi sam niewiem czy powinnyśmy -rzekłem
-Leon czy mi się wydaje ale chyba stajesz się pantoflarzem-powiedział Andres
-On poprostu jest dzisiaj stał się mężem,a wprzyszłości ojcem i głową rodziny -odparł Maximiliano
-Dobra chłopaki wypije z wami bo niedacie mi spokoju ,mamy wsumie co świętować prawda już nic niezagraża Violecie w końcu dadzą jej spokój-powiedział Leon
*Francesca*
-Widać że moja przyjaciółka jest szczęśliwa,bardzo się cieszę z tego co teraz ma.Ponieważ przy ojcu tego niedoświadczyła tej miłości i wsparcia ojcowskiego.Ale my otoczymy ją miłością i wsparciem przyjaciół.Oczym myślisz skarbie -podeszedł do mnie Marco
*Marco*
-Kochanie co jest dlaczego jesteś smutna,coś się stało?
-Nie Marco jestem bardzo szczęśliwa że moja przyjaciółka wyszła za kochającego męża.Tylko wspominałam naszą przeszłość jak byliśm dziecimi-powiedziałam-
-Fran chciałem coś ci powiedzieć na temat Diega ,on jest tu w Buenos.Chciałybym abyś na siebie uwarzała bo niewiadomo do czego się posunie-powiedział Marco
-Kochanie będę uważać na siebie ,tylko nie dzisiaj proszę to szcęśliwy dzień i żaden Diego go nie popsuje-odparłam

Wtym samym czasie
*Diego*
-Niech to szlak trafi ta mała wzieła dzisiaj ślub.Moje plany legły w gruzach ale jeste się odegram na tej zakochanej parze.Oni jeszcze niewiedzą doczego jestem zdolny.Udałem się tam gdzie odbywa się ich to całe wesele(Niech ich kur**a szlag trafi)Zobaczymy teraz Verdasie czy będziecie szczęśliwi.Stoję właśnie przed lokalem gdzie odbywa się to całe wesele

*Leon*
-Z chłopakami popijaliśmy sobie troszkę,gdy w drzwiach ujrzałem Diega.Nie to niemozliwe zabije drania
-Leon nie zrób głupstwa ,niedaj mu się sprowokować-powiedział Marco
-Spokojnie niedam mu tej satysfakcji-odpowiedziałem
*Diego*
-Widzę że zgubiłeś swoją zonkę,może bym się znią zabawił?
Nie albo lepiej porwał ,to by była historia jak z dreszczowca.Prawda Leonku
-Czeo chcesz i poco ty tu przyszedłeś.Nic niemasz już do Violetty mojej żony-powiedział Leon
-Ja niemam nic,jak by nie ty to ona by była moją żoną w tej chwili.Co ty niepowierz Verdas myślałeś że nieznajdę o tobie żadnych informacji-rzekł Diego

*Marco*
-Diego niemasz co czeo tu szukać.Wyjdz z stąd
-O proszę znalazł się ten rycerzyk,mówiłem że cię dorwię bo zalazłeś mi pod skórę (Diego uderzył marco w twarz)

*Maxi*
-Przestańcie ,wyjdźcie na dwór załatwić te sprawy ,anie w środku
-Sprawdzimy czy Leonku jesteś,taki dobry czy tylko zasłaniasz się za przyjaciółmi-odpowiedzia ł Diego

Nazewnątrz Leon z Diegiem zaczeli się bić,podrugiej strony ulicy.Obaj byli sprytni przygotowani do walki

*Violetta*
-Dziwne nigdzie nie mogę znaleść mojego męża ani reszty chłopaków rozglądałam się po całej sali przepadli jak kanfora.Ujrzałam Andresa
-Andres wiesz gdzie jest Leon i reszta-spytałam
-Wiem oni są na zewnątrz biją się chyba.Bo był tu Diego coś tam rozmawiali pomiędzy sobą.Apotem musi wyszli nadwór bo ja Moja droga Violu jestem troszkę,podwpływem alkocholu(UKk)przepraszam-powiedział Andres
-Nieczekałam dłużej zostawiłam Andresa coś mówiącego pod nosem.Udałam się ku drzwi zobaczyłam jak podrugiej strony Diego który chce kopnąć Leona gdy ten leży na chodniku.
Diego zostaw mojego męża proszę ,wybiegłam na ulicę nieobejrzawszy się w obie strony .Poczułam ślne uderzenie,pisk opon krzyk Leona.Ciemność-Violettę potrącił samochód

*Leon*
-Violetto nie,proszę nie nie to niemożliwę.Podbiegłem doniej leżała na ulicy wszędzie było pełno szkieł i krwi.
Kochanie proszę nie zostawiaj mnie dopiero się pobraliśmy,mieliśmy jechać w podróż poślubną.Proszę otwórz oczy Violetto .Ratunku pomżcie mi dwońcie po pogotowie
*Marco*
-Tobyło straszne jak te rozpędzone auto uderzło w Violettę wziołem telefon do ręki wystukując numer 911
-Pogotowie,zdarzył się wypadek na ulicy.Jaka to ulica
-Sanczesa23-powiedział Maxi
-Sanczesa23 została potrącona młoda kobieta.Violetta Verdas jest nieprzytomna.Proszę pośpieszcie się
-Już wysyłam karetkę za 5minut będzie-powiedziała Dyspozytorka

*Fran*
-Ten widok był nie do opisania Violetta była tam leżała,Leon klęczał koło niej płacząc i prosząc Boga by jej niezabierał.Też zaczełam płakać,dlaczego tak cudownch ludzi coś takiego spotyka.Jeśli jesteś tam na górzę i widzisz co się tu dzieje proszę spraw cud żeby Violetta przeżyła,oni dopiero rozpoczynają życię proszę wysłuchaj mnie
*Leon*
-Kochanie wiem że mnie słyszysz wszystko będzie dobrze rozumiesz.Niepozwolę abyś mi ją zabrał rozumiesz niepozwolę
Wtym czasie przjechała Karetka
-Proszę się odsunąć od poszkodowanej-powiedział ratownik
-Słaby wyczuwalny puls,ciśnienie 45/70 spada ,Pablo defiblirator szybko
-150 odsunąć się,no Violetto wracaj do nas
-Mamy ją zabieramy do szpitala-powiedział drugi lekarz
-Mogę jechać ze swoją zoną razem w karetce-powiedział leon
-Tak oczywiście proszę -rzekł lekarz
*Fran*
-Leon my pojedziemy za wami a tym wszystkim zajmię się Camila z Ludmiłą i Natalią
Maxi wporzątku -spytałam
*Maxi*
-Nie jest w porządku to moja wina gdybym wtedy zareagował na Diega tego teraz by nie było rozumiesz Fran ja ich zawiodłem Leona Violettę was to moja wina
*Naty*
-Wy jedźcie do szpitala a ja zostanę z Maxim dlaniego tobyło coś okropnego,niemartwcie się .Gdy już trochę ochłonie dojedziemy do szpitala

Szpital dwiegodziny potem
*Leon*
-Dlaczego nic niewiadomo co się dzieje z moją zona dlaczego to tak długo trwa chodziłem jak w letargu
Przepraszam czy wiadomo co się dzieje zmoją żoną-spytałem pielegniarkę
-Jest na bloku operacyjnym ,proszę cierpliwie czekać-powiedziałą pielegniarka
-Jak ja mam czekać cierpliwie gdy moja żona niewiadomo czy wyjdzie z tego.Dzisiaj się pograliśmy co zrobiła by pani na moim miejscu-powiedziałem
-Rozumiem pana ale proszę być dobrej myśli
-Leon zobaczysz wszystko się ułoży Viola z tego wyjdzie rozumiesz mówiąc przez łzy -powiedziała Francesca
-Zobaczysz jeszcze będziecie się stego śmiali-odparł Marco

*Lekarz*
-Rodzina pani Violetty Verdas
-To ja jestem jej mężem co zmoją żoną-spytałem
-Przeprowadziliśmy operację ,niestety w skutek uderzenia wytworzył się krwiak w głowie .Usuneliśmy go
mam dla pana jeszcze jedną wiadomość.Otuż pani Violetta spodziewa się dziecka miejąc to na uwadze muśeliśmy ją w prowadzić w śpiączkę farmokologiczną.-powiedział Lekarz
-Jak to Violetta jest w ciązy ,przecież to niemożliwe ,powiedziała by mi-powiedział Leon
-To dopiero 4tydzień jest ryzyko że pani Violetta może poronić i dlatego musieliśmy ją wprowadzić w ten stan.To wszystko będzie odniej zależało ,ateraz przepraszam muszę iść-odparł Lekarz
-Mogę ją zobaczyć-spytałem
-Tak ale na pięć minut-rzekł Lekarz

Oiom
*Leon*
-Weszłem do sali gdzie znajdowała się Violetta była podłączona do różnych aparatów,wyglądała jak by spała.Usiadłem obok niej biorąc jej delikatną dłon.
Violetto wszystko będzie dobrze zobaczysz ,tylko musisz walczyć nie tylko dlamnie ale także dla naszej Fasolki którą nosisz pod sercem.Dziękuje ci że stanełaś mi na drodzę.Kocham cię moj Aniele musicie oboje domnie wrócić bo bezwas umerę..Walcz Violuś nie podawaj się

*Greman*
-Miałem dziwne przeczucie tak jak by mojej córce coś się stało.Mam taki niepokój w sercu jak bym miał nią zaraz stracić.Rano mam samolot do Buenos Ares .Podniosłem się z łożka Boże mniej w opiece moj ą córkę



Trochę tragicznie tak wiem ale musi się coś dziać prawda.Niemartwcie się Viola wyjdzie z tego wszystko będzie dobrze.
P.s
Dziekuje wam za tyle odwiedzin naprawde mnie motywujecie do dalszego pisania Pozdrawiam Aguś Verdas






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz